W styczniu tego roku 24-letni Łukasz Kunda razem z narzeczoną jechali autobusem do Anglii. Oboje od kilku lat tam pracują, mieli w planach ślub. Podróż dla Łukasza zakończyła się na przejściu granicznym w Świecku. - Zabrali paszport do kontroli, po pół godzinie do autobusu wszedł celnik, kiwnął na mnie, kazał wyciągnąć ręce do przodu – mówi Łukasz Kunda. – Skuli mnie. Spytałem – za co? Usłyszałem - za fałszerstwo. Łukasz Kunda trafił do aresztu. Spędził w nim 50 dni. Teraz jest na wolności, czeka na proces, który ma odbyć się 26 marca. Zapewnia, że jest niewinny. Mówi, że ponad cztery lata temu lat temu, w październiku 2002 r., granicę przekraczał jego brat. To jego zatrzymano na granicy pod zarzutem posługiwania się fałszywym paszportem. - Brat podał moje dane, wiedząc, że nie byłem karany – mówi Łukasz Kunda. Zatrzymany na żądanie funkcjonariuszy Straży Granicznej napisał oświadczenie, że nazywa się Łukasz Kunda. Został pouczony, by stawiał się na każde wezwanie organów ścigania i zwolniony. Prokurator rejonowy w Słubicach sporządził akt oskarżenia na podstawie ustaleń Straży Granicznej. Za Łukaszem Kundą wystosowano list gończy. W aktach sprawy, które trafiły do sądu, nie ma żadnych dowodów na to, że zastosowano jakiekolwiek techniki sprawdzające tożsamość mężczyzny. Nie pobrano odcisków palców osoby przekraczającej granicę w 2002 r. Do tej pory nie porównano też charakterów pisma Łukasza Kundy i tego z oświadczenia. - Prokurator swoje przekonanie, że chodzi o tego człowieka, oparł na oświadczeniu – mówi Nella Horodyska – Zubaczewska z Sądu Rejonowego w Słubicach. – W aktach nie ma dokumentów, potwierdzających, że sprawdzono, czy to oświadczenie jest prawdziwe. Biegły sądowy, który porównał pismo na oświadczeniu z pismem Łukasza Kundy stwierdził, że Łukasz na pewno oświadczenia nie napisał. Prokurator, który napisał akt oskarżenia nie chciał rozmawiać z reporterką UWAGI! Rzecznik prasowy Lubuskiego Oddziału Straży Granicznej por. Mariusz Skrzyński nie chciał udzielić wyjaśnień, na czym Straż oparła pewność, że zatrzymany na granicy w 2002 r. to rzeczywiście Łukasz Kunda. Wyjaśnił, że Straż nie może ujawnić wszystkich swoich czynności, a poza tym, ujawnienie działań Straży mogłoby zostać uznane za wpływanie na decyzje sądu. - Ta sprawa jest potwierdzeniem, że zbyt łatwo jest posłużyć się danymi innej osoby i powinna być nauczką dla prowadzących postępowanie, że na oświadczeniu poprzestać nie wolno – mówi Nella Horodyska – Zubaczewska z Sądu Rejonowego w Słubicach. Jeżeli sąd potwierdzi, że to nie Łukasz Kunda sfałszował paszport, poszkodowany będzie domagał się odszkodowania.