Nie mogą liczyć na urzędy

TVN UWAGA! 3642808
TVN UWAGA! 3642808
Od sześciu lat w centrum Polski pod bokiem urzędów mających odpowiadać za przestrzeganie prawa funkcjonuje nielegalnie fabryka brykietu opałowego. Jej właściciele bez zgody nadzoru budowlanego rozkręcili produkcję na masową skalę. Fabryka powoduje spadki napięcia w całej wsi, psują się urządzenia gospodarstwa domowego, hałas nie pozwala spać, a ciężarówki rozjeżdżają gminną drogę. Po sześciu latach walki mieszkańcy są kompletnie opuszczeni. Okazuje się, że nie mogą liczyć na pomoc żadnego z urzędów, które zostały powołane do walki z przypadkami samowoli.

Od sześciu lat mieszkańcy podwarszawskiej wsi Głupianka bez skutku chodzą do wszelkich możliwych urzędów skarżąc się na fabrykę brykietu, która działa bez wymaganych zezwoleń, powoduje spadki napięcia i trudny do zniesienia hałas. Kilkanaście miesięcy temu Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał rozbiórkę dzikiej fabryki w stodole, ale nakaz okazał się bezskuteczny. Właściciele do każdej kontroli są doskonale przygotowani zawczasu chowając pracujące normalnie maszyny. - Zastaliśmy właściciela tego obiektu i to, co się tam dzieje. Wyraźnie nam człowiek powiedział, że nic tam się nie działo. Żadnej roboty nie było. Stodoła jest jak stodoła, stoją w niej maszyny i jest tylko suszona słoma według właściciela nieruchomości – mówi Bolesław Mazek, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Otwocku. - Walkę z urzędnikami przegraliśmy. Byliśmy bezradni. Najpierw przyjechał sanepid, później był nadzór budowlany. Było odcięte źródło informacji. Nie mogliśmy się niczego dowiedzieć, żeby coś zaradzić. Nic nam nie chcą powiedzieć – mówi Robert Biesiada, mieszkaniec Głupianki. Do tej stodoły od sześciu lat nikt z mieszkańców wsi nie ma wstępu. Aby zweryfikować otrzymane informacje, dziennikarze przyjeżdżają podając się za potencjalnych nabywców brykietu. Fabryka działa pełną parą. - Ja nie oświadczam, że taka rzecz może nie mieć miejsca. Ja na podstawie tego nie mogę wystawić mandatu. My działamy na podstawie tego, co złapiemy – tłumaczy Bolesław Mazek, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Otwocku. W zeszłym roku w fabryce wybuchł pożar, który mógł zagrozić całej wsi. Do tragedii nie doszło, dzięki natychmiastowej reakcji sąsiadów, którzy pomogli w gaszeniu ognia. - Tu się parę razy paliło, straż była. Dzieci bawiły się na podwórku, zauważyły dym. Sąsiedzi tam polecieli i jakoś to ugasili – mówi Stanisława Zawadka, mieszkanka Głupianki. - Jeśli chodzi o działalność straży pożarnej, czynności kontrolno-rozpoznawcze, to przede wszystkim przy odbiorach budynków my jesteśmy organem pomocniczym. A decyzje wydaje powiatowy inspektor nadzoru budowlanego – mówi Mariusz Zabrocki, Komendant Powiatowy Straży Pożarnej w Otwocku. Ten inspektor urzęduje naprzeciwko straży pożarnej, jednak obu instytucjom jak widać trudno jest się porozumieć. Wybraliśmy się wobec tego do wyższego urzędu, czyli biura starosty. - Inwestor zgłasza się do nas już od 2010 roku, abyśmy wydali pozwolenie na budowę trzech hal produkcyjnych. Do dnia dzisiejszego takiego pozwolenia od nas nie dostał. Nie powinno się tam nic dziać. Jest to samowola budowlana – mówi Mirosław Pszonka, wicestarosta otwocki. - Jestem zdziwiona, ponieważ dokumenty, które do nas trafiły, na podstawie których mieliśmy wydać opinię, co do konieczności przeprowadzenia oceny o oddziaływaniu na środowisko, wskazywało na to, że jest to planowana inwestycja. To oznacza na pewno, że wójt, jeśli miał informację o takim stanie rzeczy, nie powinien występować z wnioskiem do nas o wydanie opinii, ponieważ opinię wydaje się tylko wówczas, gdy przedsięwzięcie jest planowane - tłumaczy Agata Antonowicz, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Korzystając z nieudolności urzędów, właściciele fabryki postanowili powoli legalizować jej działalność. Okazuje się, że mogli liczyć na przychylność miejscowego wójta. W podpisanym przez wójta piśmie zwrócił się on do służb środowiskowych o wydanie opinii, czy powstanie w tym miejscu fabryki brykietu nie wpłynie źle na środowisko. Wójt przedstawił istniejącą od sześciu lat fabrykę, jako zakład, który dopiero ma powstać. - Pan insynuuje, że ja poświadczam nieprawdę. Bardzo bym prosił o dokumenty, w których ja podpisałem się pod nieprawdą – mówi Adam Budyta, wójt gminy Kołbiel. - Wójt zna sytuację od samego początku, tylko nie reaguje na to tak, jak powinien. Doskonale wie, bo byłem u niego wielokrotnie – mówi Robert Biesiada. Z problemem półlegalnej fabryki boryka się też sołtys Głupianki, która przestała już liczyć na wsparcie państwa. - To jest niewiadome, dlaczego pewne instytucje pozwalają na pewne rzeczy, które na pierwszy rzut oka wiadomo, że tak nie może być – mówi Małgorzata Krupa, sołtys Głupianki. Mieszkańcy Głupianki twierdzą, że nielegalna produkcja brykietu idzie pełną parą, tymczasem po ostatniej wizycie naszego reportera powiatowy inspektor budowlany przeprowadził dwie kolejne kontrole, które nie wykazały żadnej produkcji.

podziel się:

Pozostałe wiadomości