Oto poznańska rodzina Kubskich, największych w Polsce pasjonatów gry komputerowej Counter Strike. Żyją równolegle w rzeczywistości realnej i wirtualnej. Wieczorami, po całym dniu spędzonym w pracy lub na uczelni, pochłania ich świat Counter Strike’a. Ukryci pod pseudonimami rywalizują z przeciwnikami z całego świata. To nie tylko zabawa, lecz także praca. Janusz ”Hayabusa” Kubski i jego syn Filip ”Neo” zajmują się Counter Strikiem zawodowo. Pan Janusz, absolwent polonistyki i mistrz Polski w dżudo, od kilku lat organizuje turnieje Counter Strike’a i prowadzeniem strony poświęconej tej grze. Filip, student turystyki, jest wielokrotnym mistrzem świata w Counter Strike’u. Ostatni tytuł wywalczył z drużyną kilka tygodni temu podczas zawodów w Chinach. Zwycięstwo Polaków oglądało kilka milionów ludzi, a z Filipem każdy z fanów gry chciał zrobić sobie zdjęcie. - Trzeba znać się na Counter Strike’u, żeby zrozumieć entuzjazm wielbicieli gry dla tego, co robi Filip – mówi Michał ”Carmal” Blicharz, dziennikarz piszący o grach komputerowych. – Jest klasą sam dla siebie. To Ronaldinho Counter Strike’a. W czym tkwi tajemnica sukcesu w tej grze? Filip mówi, że to kombinacja samodzielnego myślenia i umiejętności współpracy z innymi, bo gra się w zespołach – w zawodach są to zespoły pięcioosobowe. Czy gra w zabijanie – bo na tym Counter Strike polega – nie jest aby mało pedagogicznym zajęciem dla rodziny? Jej głowa tak nie uważa. - Trochę demonizujemy ten temat – mówi Janusz ”Hayabusa” Kubski. – To nie jest zabijanie ludzi, tylko strzelanie do tarczy. To nie jest walka zręcznościowa, wygrywa się inteligencją. I dodaje, że wspólna gra cementuje rodzinę. Jak się okazuje, nie tylko - siostra Filipa Małgorzata poznała na jednym z turniejów męża, a dziadek nauczył się posługiwania Internetem, aby śledzić sukcesy wnuka. Drużynę Filipa czekają w tym roku mistrzostwa świata w Los Angeles - Polacy będą bronili tam tytułu mistrzów świata.