Wieczorem 28 kwietnia ubiegłego roku 18-letnia Justyna z miasta Wolsztyn w województwie wielkopolskim miała już iść spać, z ojcem powiedzieli sobie dobranoc. Nagle wyszła z domu. Zabrała tylko klucze, telefon i papierosy. Rano matka dziewczyny zauważyła, że Justyna nie spała w domu. - Szukaliśmy wszędzie, w mieście, w okolicach, przeszukiwaliśmy opuszczone pomieszczenia – mówi Włodzimierz Mrozek, ojciec Justyny. – Szukali sąsiedzi, przyjaciele Justyny. Mówiono, że ją porwano za granicę, do agencji. Nie znaleziono żadnego śladu. Po sprawdzeniu bilingów telefonicznych okazało się, że tuż przed wyjściem z domu Justyna odebrała SMS-a od o rok starszego kolegi Mikołaja. Prosił ją o spotkanie. Ojciec Justyny zadzwonił do Mikołaja. - Arogancko odpowiedział mi, że ma już dość, bo wszyscy go o to pytają – mówi Włodzimierz Mrozek. – Minęły trzy dni i sam do mnie zadzwonił. Przyszedł z kolegą. Miał bardzo zimne ręce, choć było ciepło. Mówił, że miał spotkać się z Justyną, ale się nie spotkał. Że jak coś będzie wiedział, to da znać. 18 czerwca 2008 r. grupa gimnazjalistów w zagajniku koło Wolsztyna znalazła ciało Justyny. Oględziny wykazały, że śmierć nastąpiła w wyniku obrażeń głowy. Na ślad sprawcy nadal nie udało się trafić. Minął rok od śmierci dziewczyny. - 28 kwietnia w rocznicę była msza, poszliśmy na cmentarz – mówi Włodzimierz Mrozek. – Tego dnia dostałem list od anonima, który słyszał rozmowę, w której ktoś chwalił się, że zamordował córkę. Mężczyzna, który wysłał list opowiada dziś, że pewnego dnia siedział w jednej z restauracji w Wolsztynie. Przy sąsiednim stoliku siedziała grupka młodych ludzi. Jeden z nich powiedział, że to on zabił Justynę, z zemsty za to, że chodziła z innym chłopakiem. Mężczyzna, o którym pisał autor listu, to Mikołaj K. Ten, który wysłał do Justyny ostatniego SMS-a. Po sprawdzeniu informacji zawartych w anonimie policja zatrzymała 19-latka. W pierwszej chwili opisał zdarzenie i nawet okazał skruchę. Po spotkaniu z adwokatami odwołał swoje zeznania. Mikołaj K. pochodzi z dobrze sytuowanej i szanowanej w Wolsztynie rodziny. Oboje jego rodzice są lekarzami. Ani oni, ani nikt w mieście nie chce oficjalnie mówić o Mikołaju. - Miał swój temperament, był bardzo agresywny – mówi anonimowa dziewczyna. – Brał środki odurzające, tabletki, które wypisywał na receptach ojca. Myślę, że bez jego wiedzy. Justyna poznała Mikołaja poprzez swoją sympatię Krzyśka, z którym była związana od kilku lat. Obaj chłopcy byli sąsiadami i przyjaciółmi. Krzysiek mówi, że traktowali się jak bracia. Zdaniem prokuratorów wina Mikołaja K. jest bezsporna. Dotąd jednak niewyjaśniony pozostaje motyw zbrodni. - To, że chodzę, pracuję, uśmiecham się to o niczym nie świadczy – mówi Włodzimierz Mrozek, ojciec Justyny. – W sercu jest wielka dziura, pustka. Nie ma dnia, żebym nie płakał i nie modlił się za nią.