Te dramatyczne sceny rozegrały się w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Szczecinie. To zamknięta placówka dla trudnej młodzieży. Dwunastoletniego dziś Sebastiana, cierpiącego na ADHD, w ośrodku umieściła mama. Chłopiec sprawiał poważne problemy wychowawcze. Nie pomogła pomoc psychiatry.
O tym, co wydarzyło się feralnego dnia, Sebastian opowiada reporterowi TVN-owskiej UWAGI!. - Podeszło do mnie dwóch starszych chłopaków. Wzięli mnie na ławkę i zaczęli łaskotać, a ja tego nie lubię. Wyrwałem się, ale oni mnie złapali i znów łaskotali. Płakałem i krzyczałem, że ja tego nie chcę. Wychowawcy nie reagowali. Wziąłem patyka i rzuciłem w wychowawcę.
- Nie wolno tego robić – dopowiada reporter.
- Wiem, że źle zrobiłem. Wychowawca do mnie podleciał, kopnął w klatkę piersiową. Przewróciłem się. A on mnie zaczął kopać po całym ciele – relacjonuje chłopiec.
Słowa dziecka potwierdza Helena Borlik - Salcewicz, prowadząca na co dzień zajęcia z filmoterapii . - Zauważyłam, że chłopiec leży w pozycji embrionalnej na ziemi i jest kopany przez swego wychowawcę. W pewnym momencie wychowawca wziął go przed siebie i opuścił na ziemię, tak jak worek ziemniaków – mówi kobieta. Wspomina, że chłopiec płakał.
Po całym zajściu, wychowawca zaprowadził chłopca do dyrektorki ośrodka. Nie przyznał się do pobicia. – Powiedział, że miałem napad agresji. Dostałem naganę – mówi chłopiec.
- Kiedy rozmawiałam z panią dyrektor odniosłam wrażenie, że rozmawiamy o dwóch różnych sytuacjach. „O jakim kopaniu mowa”? Pytała – mówi Borlik-Salcewicz. I stanowczo dodaje: - Stamtąd się nic nie wydostaje. Pewne rzeczy są tuszowane.
Mama chłopca wyczuła, że wydarzyło się coś złego, kiedy rozmawiała z synem telefonicznie. - Czułam to po jego głosie – mówi Beata Sagan.
Tadeusz Andruszko, dziadek Sebastiana, pojechał do ośrodka. Kiedy siedział z wnukiem sam na sam, w samochodzie, chłopiec opowiedział, co się wydarzyło. – Powiedział, że został pobity i jak został pobity. Pokazał mi ślady, sińce – mówi Tadeusz Andruszko.
Dziadek chłopca zawiózł go na obdukcję. Na policji złożył doniesienie o pobiciu wnuka. Mama chłopca złożyła skargę w magistracie, ale urzędnicy przekazali ją…. dyrektorce ośrodka. Ta napisała, że pobicia nie było a nauczyciel „działał zgodnie z obowiązującymi procedurami”. – Kiedy zatrudniam ludzi, oni przyjmują obowiązujące zasady i ja ufam wychowawcy – tłumaczy dyrektorka.
Szefowa ośrodka poszła do prokuratury, ale dopiero po trzech tygodniach. W szkole pojawili się już wówczas wizytatorzy z kuratorium. Ci badali sprawę wyłącznie na podstawie rozmowy z dyrekcją. W tej sytuacji wnioski wizytatorów były łatwe do przewidzenia. Uznano, że dyrektorka działała zgodnie z prawem i nie złamała procedur.
- Dlaczego nie zdobyliście się na to, żeby porozmawiać z chłopcem? – dopytuje reporter UWAGI!.
- Jeśli chodzi o tę sprawę, to będzie ją prowadziła prokuratura – odpowiada po dłuższym namyśle Małgorzata Moraczewska z Kuratorium Oświaty w Szczecinie.
Śledczy postawili wychowawcy, który miał dopuścić się pobicia Sebastiana, zarzuty popełnienia przestępstwa. Mimo to wychowawca nadal pracuje z młodzieżą w ośrodku socjoterapii.
Sebastian nie wrócił już do MOS w Szczecinie. Mama z dziadkiem zabrali go do rodzinnej wsi i ponownie posłali do miejscowej szkoły. – Nigdy nie chciałbym tam wrócić – mówi o szczecińskim ośrodku Sebastian.