W połowie listopada społeczność Lubina zszokowały wydarzenia w tamtejszym zespole szkół zawodowych i ogólnokształcących. Za zamkniętymi drzwiami dyrektorskiego gabinetu rozegrały się sceny, których nie widział nikt poza ich uczestnikami – dyrektor szkoły – Beatą Grzelińską oraz nauczycielem matematyki, Wacławem Gniewkiem. Efekt – nóż w brzuchu nauczyciela i dwie sprzeczne wersje wydarzeń. - To była normalna rozmowa, chodziło o komputery dla uczniów. Kiedy konwersacja zbliżała się końca, a ja żaliłem się, że tej sprawy nie odpuszczę, pani dyrektor mówiąc, że nigdzie nie pójdę zadała mi cios kuchennym nożem, wspomina pan Wacław Gniewek. - Wstałam, dając znak, że ta rozmowa się już kończy. Pan Wacław też wstał, stając tak, że zagrodził mi drogę do drzwi. Kiedy próbowałam przejść obok niego, popchnął mnie, złapał nóż, który leżał na stole i ugodził się nim, mówi Beata Grzelińska, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Lubinie. Już pierwsza opinia lekarza chirurga sugerowała, że jest mało prawdopodobne, by było to samookaleczenie. Kolejna opinia ma już wartość procesową: została wykonana przez biegłego sądowego i stwierdza, że możliwość, by nauczyciel ranił się sam można w tym przypadku wykluczyć. Osobą, która zaraz po zdarzeniu wezwała policję i pogotowie była żona pana Wacława Gniewka, która jest jednocześnie sekretarką w szkole. - Mąż wszedł do gabinetu pani dyrektor, żeby porozmawiać o sprawie komputerów do pracowni. Nic nie było słychać. Panowała cisza. Dopiero po jakimś czasie usłyszałam dziwny lament pani dyrektor, relacjonuje Maria Gniewek. Prokuratura początkowo zawiesiła dyrektorkę, jednak Beata Grzelińska odwołała się od tej decyzji i sąd przywrócił jej możliwość pełnienia stanowiska, uznając że nie stanowi ona zagrożenia. Jedyna osobą, która może w tej chwili zawiesić dyrektorkę w pełnieniu jej obowiązków jest prezydent Lubina. Ten jednak nie kwapi się do takiej decyzji. - Sytuacja jest nie do końca jasna. Lada moment będzie wniosek prokuratury do sądu. Do końca wakacji sprawa powinna zostać wyjaśniona, mówi Krzysztof Maj, rzecznik prezydenta Lubina