Najbliżsi sąsiedzi zniszczyli jej życie. „Bezkarność jest ich napędem”

TVN UWAGA! 4777915
TVN UWAGA! 283197
Pani Bożena Wołowicz jest ofiarą trzyosobowej rodziny stalkerów. Lekarka i jej dwoje dorosłych dzieci od kilku lat zmieniają jej życie w koszmar. Kobieta z obawy o własne życie musiała wyprowadzić się z domu i wciąż czeka na sprawiedliwy wyrok sądu.

Dramat trwa od sześciu lat

Dramatyczną sytuację pani Bożeny pokazywaliśmy w Uwadze! już kilkukrotnie. Najbliżsi sąsiedzi początkowo zaśmiecali jej podwórko, niszczyli elewację domu, wylewali szambo. Obrażali w internecie i składali setki bezpodstawnych zawiadomień na policję i do prokuratury. W 2014 roku napadli na nią na jej podwórku.

- Właśnie mija czwarta rocznica ataku na mnie. Oni wciąż pozostają bezkarni i nic nie wskazuje, że to się zmieni – zaznacza pani Bożena.

Mimo toczącej się sprawy karnej o naruszenie nietykalności, stalking i groźby, rodzina K. nie powstrzymała się od kolejnych ataków. Po serii incydentów w styczniu 2018 roku, rodzeństwo K. zostało zatrzymane przez policję. Usłyszeli kolejne zarzuty. Mają zakaz zbliżania się i kontaktowania ze swoja ofiarą. Pani Bożena musiała wyprowadzić się z domu. Policja objęła ją ochroną.

- Od dziewięciu miesięcy przyjeżdżam do domu w asyście policji. W każdą sobotę, na sześć godzin, mam możliwość odwiedzić swój dom. Nie mogę w nim mieszkać, nie mam też możliwości go sprzedać. Sytuacja jest dramatyczna - wyznaje pani Bożena i dodaje: Policja odważyła się konkretnie mi pomóc. Dają mi poczucie fizycznego bezpieczeństwa. Dziękuję policji za to wsparcie, ale wolałabym funkcjonować normalnie, sama. Nie mam wielkich wymagań. Chciałabym normalnie wjeżdżać i wyjeżdżać ze swojego domu i nie bać się, czy oni mi zagrodzą drogę do domu, czy rzucą petardę, czy będą ubliżać.

Wcześniej mimo prokuratorskiego zakazu zbliżania i kontaktowania się z Bożeną Wołowicz, Małgorzata K. po raz kolejny zatrzymała swoją sąsiadkę i blokowała przejazd. To właśnie po tym zdarzeniu pani Bożena zdecydowała się wyprowadzić.

- Nie mogę powiedzieć, gdzie teraz mieszkam. Nawet moi bliscy tego nie wiedzą. Moje dzieci bardzo cierpią, bo nie mogą mi pomóc. Gdybym została sama z tym koszmarem to pewnie odebrałabym sobie życie, albo bym zwariowała.

Proces

Przeciągający się proces i poczucie narastającej bezkarności oskarżonych to bardzo niebezpieczna sytuacja.

- Odizolowanie sprawcy od ofiary, to jedyna skuteczna droga, by tę sytuację zakończyć. Oni muszą poczuć, że wymiar sprawiedliwości im zagraża. Jeśli widzą ich bezradność, to korzystają z tego i bawią się w najlepsze – podkreśla Adam Straszewicz, psycholog kryminalny.

Ochrona policyjna towarzyszy pani Bożenie, kiedy przyjeżdża do Dębicy na wezwanie sądu czy prokuratury.

- Cały czas towarzyszy mi strach. Nie mogę go wyłączyć. Cały czas myślę, co będzie dalej i cały czas przed nimi uciekam – wyznaje pani Bożena.

Sąd zamknął przewód i na 11 stycznia 2019 zapowiedział ogłoszenie wyroku. Pani Bożena czekała na ten dzień.

W sądzie pojawił się także wuj rodziny K. On także stał się ich ofiarą. Był przez nich oczerniany w intrenecie, fałszywie pomawiany, nękany setkami telefonów i sms-ów. Rodzeństwo groziło śmiercią jego matce i żonie.

- Sędzia się boi, prokuratorzy się boją, świadkowie podobnie. To psychoza strachu. Wszyscy się ich boją – mówi Jan Kościuszko.

Przez cały czas trwania procesu rodzina K. zasypywała sąd dziesiątkami przeróżnych wniosków. Próbowali odsuwać sędziów od prowadzenia tej sprawy, nie pojawiali się na rozprawach. W cyniczny sposób wykorzystywali przepisy. 11 stycznia sąd także nie wydał wyroku.

- Państwo prawa nie działa, to skandal – podsumowała pani Bożena.

Mimo toczącego się procesu i oskarżenia o poważne przestępstwo w listopadzie 2018 roku Małgorzata K. obroniła tytuł magistra prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Prokuratura Rejonowa w Dębicy w tym czasie postawiła jej nowe zarzuty.

- Zarzuty dotyczą stalkingu, nękania pani Bożeny. Chodzi o znieważanie słowami uznawanymi za obelżywe, śledzenie jej, rzucanie kamieniami, pomawianie i zniesławianie, utrudnianie przejazdu. To między innymi takie zachowania. Moglibyśmy zakończyć postępowanie dotyczącej matki i syna. Mamy problem z córką, w związku z tym, że nie mamy opinii biegłych psychiatrów - zaznacza Jacek Żak z Prokuratury Rejonowej w Dębicy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości