Na niełasce opiekunki

Z mieszkania 88-letniej kobiety wydobywał się potworny fetor. Sąsiedzi wezwali pomoc. Pogotowie zastało wycieńczoną i zaniedbaną staruszkę. Dzielił ją krok od śmierci.

88-letnia pani Irena od ponad 20 lat nie wychodziła na zewnątrz. Gdy z jej mieszkania zaczął wydobywać smród, sąsiedzi zaniepokoili się. Podejrzewali najgorsze, bali się, że starsza pani nie żyje. - Sanitariusz z pogotowia, który powinien być obyty z różnymi sytuacjami, wybiegł z mieszkania z odruchem wymiotnym – opowiada Marian Jezierzański, sąsiad staruszki. Interwencja lekarska przyszła na czas. Niewiele jednak brakowało, żeby pani Irena umarła. - Gdyby ta pani nie trafiła do szpitala, to groziłoby jej zakażenie ogólnoustrojowe, które, przy zaawansowanym wieku i jej stanie, mogłoby doprowadzić do śmierci – tłumaczy dr Grzegorz Salwa ze Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa. Sąsiedzi twierdzą, że od dawna byli zaniepokojeni tym, co dzieje się z panią Ireną i o jej sytuacji informowali wszystkie instytucje odpowiedzialne za pomoc – Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, policję, przychodnię. – Ona nie miała ani gazu, ani światła, nic nie miała – mówi Władysława Kamińska, sąsiadka. - Pojechaliśmy z żoną do MOPS-u i mówiliśmy o niej – opowiada Józef Gorzelak, sąsiad. – Obiecywali, że przyjedzie pielęgniarka. Gdy pojechaliśmy drugi raz, usłyszeliśmy, że pielęgniarka była, ale drzwi były zamknięte. Pracownica MOPS potwierdza, że sąsiedzi próbowali interweniować w sprawie pani Ireny. - Po ich interwencjach kilkakrotnie były podejmowane próby udzielenia pomocy tej pani, ale ona się nie zgadzała. Pracownica MOPS usprawiedliwia ośrodek tym, że jego pracownicy wiedzieli, że pani Irena nie jest pozostawiona na łaskę losu, gdyż ma opiekunkę. - Opiekunka mówiła, ze ta pani jest pod opieką lekarską, pokazywała leki, które jej podaje. I faktycznie jakieś leki starszej pani były przepisywane. Tyle, że lekarza nawet nie zainteresowało, komu i co przepisuje. Wypisywał recepty pod dyktando opiekunki. Nawet nie obejrzał swojej pacjentki. - Do poradni zgłaszała się opiekunka i prosiła o powtórzenie leków dla chorej – mówi kierownik Przychodni Rejonowej nr 1 w Kielcach. – My nie jesteśmy od tego, żeby sprawdzać wiarygodność opiekunki. Również policja nie wykazała należytej troski o kobietę. Sąsiedzi wielokrotnie powiadamiali policję, że ze staruszką może dziać się coś złego. - Dzielnicowy po prosu nie został wpuszczony do mieszkania – wyjaśnia brak interwencji policji Olga Grądzka – Nowakowska z kieleckiej Komendy Miejskiej Policji. – Możemy wejść do mieszkania tylko wtedy, kiedy wiemy, że zagrożone jest czyjeś życie. Na uwagę, że obecny pobyt pani Ireny w szpitalu dobitnie wskazuje na to, że to zagrożenie istniało, policjantka nic nie odpowiedziała. A co na to wszystko opiekunka? To właśnie ona była jedyną osobą, która w ostatnich latach miała kontakt ze staruszką. To przecież ona tak się nią opiekowała, że starsza pani w stanie agonalnym trafiła do szpitala. Sąsiadów zapewniała, że jest kwalifikowaną pielęgniarką, a nie zatroszczyła się o należytą opiekę lekarską dla zdanej na jej łaskę kobiety. - Ona mnie zna od pieluch i tylko mi ufa – zapewnia opiekunka. – Jeśliby nie wtrącał się MOPS, to by było normalnie. Dla opiekunki nie ma nic nienormalnego w tej sytuacji. Nie rozumie również, dlaczego sąsiadów zaniepokoił smród wydobywający się z mieszkania staruszki. - Płyn surowiczy, który wydobywa się z nóg śmierdzi – usiłuje tłumaczyć opiekunka. Na zarzuty, że nie wezwała do niej lekarza odpowiada dziennikarce: - Do końca nas pani nie zrozumie, bo nie jest pani w tej sytuacji. Nie ma też wątpliwości, że nie ona ponosi winę za zły stan staruszki. – Jakby miała umrzeć, to już dawno by umarła, gdybyśmy do niej nie przychodzili – stwierdziła. Teraz już opiekunka do pani Ireny przychodzić nie będzie. Starsza pani przebywa obecnie w szpitalu i czeka na miejsce w domu opieki społeczne. Policja zabroniła opiekunce zbliżać się do byłej podopiecznej. A co sama staruszka mówi o opiekunce? - Od takiej opiekunki jak ona zachowaj Boże każdego człowieka, zachowaj – szepcze ze łzami w oczach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości