- Po g. 6 rano przyjechała policja. Było trzech policjantów, sanitariuszka i kierowca. Nie wiedzieliśmy, że przyjadą. Został zabrany tak, jak stał. Czuje się tam jak w więzieniu. Jest cały czas na sali obserwacyjnej. Lekarze próbują mi wmówić, że jestem matką nieudolna, że nie dbam o syna. Twierdzą, że Olek będzie miał tu terapię i szkołę – opowiada Agnieszka Jakubowska, matka czterech autystycznych synów.
Agnieszka Jakubowska z Warszawy jest matką czterech autystycznych i chorych na zespól Aspergera chłopców. Najstarszy, 15-letni Olek został umieszczony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w Toszku na Śląsku, kilkaset kilometrów od domu. Zadecydował o tym sąd rodzinny uznając, że chłopiec musi być poddany obserwacji na czas sprawy sądowej o demoralizację.
- To są chłopcy, którzy nie szanują ludzi, chłopcy niewychowani. To są dzieci hodowane przez matkę, która jest nieodpowiedzialną osobą i nieumiejącą wychowywać dzieci. Zrobiła z nich chorych. Widziałam chore dzieci, ale nigdy agresywne. Słyszałam że mają autyzm, ale nie jest to choroba agresywna, można z tym żyć – uważa jedna z sąsiadek.
- Bardzo często są to dzieci uważane za niegrzeczne i niewychowane. Trudnością dla tych dzieci jest brak rozumienia odczuć innych osób, brak rozumienia, że inne osoby mogą myśleć coś innego niż one, brak rozumienia zasad. Zdarzają się w związku z tym zachowania dziwaczne, ekscentryczne. Nie potrafią przewidzieć konsekwencji swoich działań – tłumaczy Katarzyna Hamerlak, psycholog dziecięcy, Fundacja „Czas dzieciństwa".
Olek w zakładzie ma przejść terapię, której, jak twierdzi sąd, chłopak dotąd unikał. Biegli uznali także, że Olek na wolności może być niebezpieczny, na koncie ma bowiem m.in. przemoc wobec rówieśników, kradzieże i fałszywy alarm o podłożeniu bomby.
- Jest załamany, mówi, że długo nie wytrzyma. Olek nie lubi zamknięcia. Lubi być w ruchu, wyjść. Widzę, że odcierpi to stanem psychicznym. Nie wyleczą go, bo jest oddzielony od rodziny – mówi mama chłopca.
Pani Agnieszka przez wiele lat nie wiedziała o tym, że jej synowie mają całościowe zaburzenia rozwoju. Nie wykryto tego ani w przedszkolu, ani w szkole, do których chodzili chłopcy.
- To jest środek tymczasowy na czas postępowania. Być może później będzie podjęta inna decyzja. Na tym etapie zachodziła konieczność podjęcia decyzji o umieszczeniu go w warunkach zamkniętych – uważa Katarzyna Kisiel, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.
- Sąd wysłał dzieci do szpitala psychiatrycznego. To ma na celu ich izolację a nie ich dobro i leczenie. Nie ma takiej możliwości, żeby było można wyleczyć autyzm w szpitalu psychiatrycznym. To jest kara i to kara za niepełnosprawność – mówi Maria Jankowska, Fundacja „Synapsis".
- Zaangażowaliśmy pełnomocnika pro bono, adwokata, który będzie reprezentował panią Agnieszkę i Aleksandra w toku tego postępowania – mówi Katarzyna Wiśniewska, Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Adwokat z pewnością będzie potrzebny pani Agnieszce, bo sąd uznał, że w zakładzie trzeba zamknąć również jej drugiego syna, 14-letniego Darka, także cierpiącego na zespół Aspergera. Policja może zabrać chłopca z domu praktycznie w każdej chwili.
- Pomoc społeczna doszła do wniosku, że na etapie, w którym się znaleźliśmy, nie jesteśmy w stanie już nic innego zaproponować i nie jesteśmy w stanie zaproponować współpracy, która przynosiłaby efekty, podczas gdy problemy robią się coraz poważniejsze. W związku z tym nie możemy zaniechać kolejnych prób, a kolejny krok to powiadomienie sądu. Gdybyśmy tego nie zrobili, a doszłoby do tragedii, to przyszlibyście zapytać, gdzie był wtedy pracownik socjalny – tłumaczy Monika Beuth-Lutyk, rzecznik prasowa Urzędu Dzielnicy Wola.