W chwili, gdy została zamordowana, Iwona Cygan miała 17 lat. I chociaż od zabójstwa minęło już 19 lat, mordercy do dziś nie trafili za kratki. Rodzina dziewczyny twierdzi, że przyczyniła się do tego miejscowa policja, która celowo utrudniała śledztwo.
Dlaczego zginęła Iwona Cygan? Według sióstr Iwony do śmierci przyczynić mogła się koleżanka, z którą dziewczyna przyjaźniła się krótko przed śmiercią.
Nie wróciła do domu
- Pojawiła się w jej życiu Renata. Otwarcie mogę powiedzieć, że wtedy Iwona była pod jej dyktaturą - mówi siostra dziewczyny, pani Małgorzata. Renata miała mieć coraz większy wpływ na Iwonę, która za jej radą zerwać miała nawet ze swoim chłopakiem. Dzięki temu mogła jeszcze więcej czasu spędzać ze swoją nową przyjaciółką.
W wakacyjny, sierpniowy wieczór Renata poprosić miała Iwonę o krótkie spotkanie. Dziewczyny umówiły się w popularnym wówczas zajeździe. Z tego spotkania Iwona Cygan nie wróciła już do domu.
Rodzina rano powiadomiła policję i sama rozpoczęła poszukiwania. Po południu 14 sierpnia w pobliżu wału nad Wisłą przypadkowy przechodzień znalazł zmasakrowane ciało nastolatki. Miała związane ręce, wyrwane kolczyki, obcięty fragment włosów, zsunięte na uda spodnie i bieliznę. Na szyi zaciśniętą z drutu pętlę.
- Była bita po całym ciele, miała dwukrotnie złamaną żuchwę. To były uderzenia cykliczne, naprzemienne. Miała dużą ranę w głowie. I ten drut to już było ostateczne doprowadzenie do śmierci - mówi pani Aneta, druga siostra Iwony Cygan. Według niej z ran, jakie znajdowały się na ciele jej siostry, wynika że była torturowana.
"Ma krew na rękach"
Pani Aneta ostatni raz widziała Iwonę żywą właśnie w towarzystwie jej zaborczej przyjaciółki. - Ja akurat wchodziłam, Iwona wychodziła z Renatą i dwoma kolegami. Była wesoła. Pomachała mi i wyszła - mówi pani Aneta. Jak dodaje, postawa koleżanki jej siostry zmieniła się diametralnie po jej morderstwie.
- Renata podczas jednego z pierwszych przesłuchań w Dąbrowie Tarnowskiej powiedziała, że ona nie zna Iwony. Że ona się z nią nawet nie kolegowała, nie mówiąc o przyjaźni, mimo że doskonale wszyscy wiedzieliśmy, że to była bardzo intensywna przyjaźń - wspomina siostra zamordowanej. Druga z sióstr nie ma wątpliwości: to właśnie Renata stoi za zabójstwem.
- Ona wiedziała dokładnie, co się wydarzyło i wyprowadziła moją siostrę na śmierć. Ma jej krew na rękach, jestem o tym przekonana - mówi pani Małgorzata.
"Wiedzieli, że jesteśmy w traumie"
W trakcie wyjaśniania morderstwa policja praktycznie nie opuszczała domu rodziny Cyganów. I chociaż śledczy przekonywali, że robią wszystko aby zatrzymać mordercę, to rok po zabójstwie śledztwo umorzono bez wskazania sprawcy.
Wątpliwości budziło postępowanie policji. Zaginęło na przykład ubranie Iwony - najpierw zwrócono je rodzinie, potem zabrał je z domu funkcjonariusz w mundurze. Nie trafiło jednak nigdy do prokuratury. Co się stało z dowodem? Kim był człowiek, który podał się za policjanta? Tego nie udało się wyjaśnić.
- Celowo oddali te ubrania, celowo przyszli po nie Wiedzieli, że jesteśmy w takiej traumie, że damy wszystko, o co poproszą. Bez żadnych pokwitowań, pytań - uważa pani Aneta.
- To, że mataczyli, że byli po stronie morderców, wiedzieliśmy od dawna. Od zawsze. Mama mi zawsze mówiła, że ona się czuje jak morderca, jak idzie do prokuratorów - wspomina pani Małgorzata. - Pamiętam, jak jeden z policjantów powiedział mamie i tacie, kto to zrobił. I to byli ci ludzie, którzy dzisiaj są posądzeni o to. Miałam wtedy 10 lat - mówi.
Zatrzymani
Ostatecznie dopiero przeniesienie śledztwa z prokuratury w Tarnowie do oddziału prokuratury krajowej w Krakowie i ponowne włączenie się do sprawy policjantów z "Archiwum X" uruchomiło lawinę aresztowań osób zamieszanych w to brutalne morderstwo. Po 19 latach zatrzymano przyjaciółkę Iwony Renatę, oraz sześciu policjantów, którzy usłyszeli zarzuty mataczenia, utrudniania śledztwa i przekroczenia uprawnień.
- Nie wiem, czy to jest koniec w zakresie stawiania zarzutów funkcjonariuszom policji - mówi Piotr Krupiński z Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Dodaje, że śledztwo toczy się i wykonywane są czynności dowodowe. W przypadku zgromadzenia dowodów dających podstawę do przedstawienia zarzutów, takie czynności niezwłocznie zostaną podjęte.
Zarzut zabójstwa Iwony ze szczególnym okrucieństwem prokuratura zamierza postawić Pawłowi K. pseudonim Klapa, który w chwili morderstwa miał 27 lat. Był znany w całym miasteczku, mieszkał tuż obok Renaty, przyjaciółki Iwony. Dziś prowadzi interesy w Austrii. Polska policja wydała za nim list gończy, po którym został zatrzymany i trafił do wiedeńskiego aresztu. Jego ojciec usłyszał zarzut pomocnictwa w zbrodni.
Nowe fakty w sprawie morderstwa
Rodzina dopiero kilka miesięcy temu dowiedziała się, w którym budynku, zaczęła się tragedia nastolatki - to miejsce, gdzie 20 lat temu znajdował się lubiany przez mieszkańców Szczucina bar "U Trabanta". To tutaj zaczęto bić Iwonę, a wszystkiemu przyglądali się - i nie pomagali - znajomi Iwony i jej rodziców. Tego wieczoru w lokalu był także jego właściciel - Robert K. Dziś już nie żyje, jego rolę w zbrodni nadal wyjaśnia śledztwo.
Zakrwawioną Iwonę sprawcy wyprowadzili z baru. Jeszcze żyła. Dziś wiemy, że przez kilka godzin wożono ja po różnych miejscach Szczucina. Widzieli to różni świadkowie. Jednemu z nich trzy lata temu głowę przygniótł betonowy fragment płotu. Nie dopatrzono się w tym zabójstwa. Dziś sprawa wróciła do prokuratury. Inny świadek - ratownik wodny - Tadeusz Drab, który chciał powiedzieć policji, co widział w dniu zabójstwa Iwony, został pięć miesięcy po jej morderstwie wyłowiony z Wisły.
- Kiedy już wydawało się, że człowiek zaczął opowiadać i przełamaliśmy tę jego nieufność, dochodziło do interwencji sąsiadów, którzy mówili: "przestań rozmawiać, bo zginiesz jak Tadek Drab". I dany człowiek się zacinał - mówi dziennikarce UWAGI! oficer operacyjny policji z krakowskiego wydziału "Archiwum X". - Mamy zeznania, że już następnego dnia ludzie na rynku w Szczucinie wiedzieli, gdzie to miało miejsce, kto w tym uczestniczył - dodaje.
Odpowie w Polsce
Dlaczego tak brutalnie zamordowano 17-latkę? Podejrzewany o to Klapa należał do tzw. Grupy "Austriaków". W latach 90. zaczął wyjeżdżać do Wiednia do pracy na budowach, ale mówiło się, że zajmował się także wywożeniem kobiet do pracy za granicą. Jeden z przyjętych w śledztwie motywów zbrodni to właśnie kwestia pracy, jaką Klapa miał zaoferować Iwonie.
Sąd w Wiedniu zdecydował, że Paweł K. trafi do Polski. Usłyszy wówczas oficjalnie zarzut zamordowania Iwony Cygan ze szczególnym okrucieństwem.