Molestowana przez policjanta

Szef jednego z posterunków na Podkarpaciu molestował seksualnie swoją podwładną. Sprawa Marii M. została umorzona ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynów. Oskarżony policjant pracuje dziś w komendzie wojewódzkiej policji.

Maria M. zatrudniła się jako cywilny pracownik jednostki podległej pod Komendę Wojewódzką Policji w Rzeszowie. Pracowała na pół etatu jako sekretarka. Już na samym początku pracy zaczął się nią interesować jej przełożony, komisarz Jerzy R. - Najpierw to były delikatne żarty, z czasem stawały się bardziej odważne – mówi Maria M. – Zdarzało się, że przechodząc klepnął mnie w pośladek, ocierał się o mnie, dotykał piersi. Dręczył mnie psychicznie, wyśmiewał moje życie intymne, mówił, że czegoś nie potrafię zrobić w akcie seksualnym. Wulgarne zachowanie przełożonego trwało kilka miesięcy. W końcu kobieta zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim inspektorom z wydziału wewnętrznego Komendy Wojewódzkiej. Sprawa trafiła do prokuratury, a Maria M. stała się przez to czarną owcą w policji. - Dano mi do zrozumienia, a nawet wprost powiedziano, że przynoszę ujmę policji – mówi Maria M. – Bo nie powinnam tej sprawy ujawniać, tylko powiedzieć bezpośredniemu przełożonemu, a on dyskretnie by ją załatwił. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Krośnie. Przed sądem zeznawali policjanci. Jedni swoimi zeznaniami potwierdzali wersją Marii M., inni bronili komisarza Jerzego R. Choć sąd przyznał, że kilkakrotnie doszło do takich czynów, jak dotykanie piersi, klepanie po pośladkach, przyciskanie do ściany, to policjant nie został skazany. Sprawa molestowania seksualnego Marii M. została umorzona ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynów, których dopuścił się komisarz Jerzy R. Zeznania policjantów, które go obciążały, sąd uznał za mało wiarygodne. - Sąd pierwszej instancji zwrócił uwagę na to, że niektórzy świadkowie byli zainteresowani zdobyciem stanowiska kierownika, w miejsce oskarżonego – mówi Artur Lipiński z Sądu Okręgowego w Krośnie. – To rzutowało na treść zeznań. Komisarz Jerzy R. został na miesiąc zawieszony, a potem trafił do Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Nie chciał rozmawiać z reporterem UWAGI! przed wydaniem prawomocnego wyroku. Na ten wyrok czekają też jego przełożeni, by zdecydować o jego dalszym losie. Decyzją sądu i policji jest zbulwersowana przedstawicielka Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Antymobbingowego OSA w Gdańsku. Uważa, że swoją pobłażliwością wobec oskarżonego policjanta dają przyzwolenie na molestowanie w pracy. - Molestowanie jest karalne – mówi Jadwiga Mucha z OSY. – Co oznacza czyn o znikomej szkodliwości? Albo jest na to przyzwolenie, albo nie. Wyrok kłóci się z przepisami prawa. Tymczasem policjanci, którzy zeznawali przeciw Jerzemu R. czują się zagrożeni. Twierdzą, że szykanuje się ich za karę. Boją się występować przed kamerą. Na anonimową rozmowę zgodził się tylko jeden. - Ci, którzy występowali przeciw Jerzemu R. są prześladowani – mówi policjant. – Szuka się najmniejszego błędu, by była podstawa do przeniesienia ich do innej służby lub wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Zagrożona czuje się także Maria M. Mówi, że Jerzy R. ją obserwuje. Mimo strachu nie zamierza się poddawać i chce dokończyć sprawę - udowodnić, że prawda jest po jej stronie. 27 lutego sąd w Krośnie rozpatrywać będzie apelację od wyroku w sprawie. Podobnie jak podczas pierwszego procesu, dla oskarżanego policjanta prokurator zażądać ma kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

podziel się:

Pozostałe wiadomości