Sąsiedzi
Na osiedlu, gdzie doszło do zamieszek, Romowie i Polacy sąsiadują ze sobą od wielu lat. Zajmują mieszkania socjalne i komunalne. Na początku czerwca na osiedlu doszło do pobicia, które zdaniem mieszkańców stało się punktem zapalnym.
- Konflikt trwa od dawna. Poszło o pobitego chłopca – mówi mieszkanka mieleckiego osiedla.
Młody chłopak został kilkukrotnie uderzony w twarz przez nastolatka narodowości romskiej. Uderzenie było tak silne, że stracił dwa zęby.
- Wnuczek ma 15 lat. Nigdy wcześniej nie było problemu z jego agresywną postawą. To był grzeczny, spokojny chłopak. Ten chłopak musiał go sprowokować, mówił na niego, wyzywał, to wnuk nie wytrzymał i go uderzył – podkreśla pan Władysław, dziadek napastnika. I dodaje: - Matka tego chłopca zaczęła się odgrażać, chciała od nas 14 tysięcy na te dwa zęby dla syna. Ale mi się zdaje, że aż tyle zęby nie kosztują. To musiałby być złote, diamentowe te zęby.
- Moje dziecko nie zrobiło nic, żeby w taki sposób być pobitym. Faktem jest, że zażądałam od nich 14 tysięcy, bo tyle będzie wynosiło leczenie, co potwierdza kosztorys od dentysty. To nie jest astronomiczna kwota za wstawienie dwóch zębów. Moje dziecko jest okaleczone do końca życia – podkreśla matka pobitego chłopaka.
- W cywilizowanym kraju działa się tak, że idzie się na obdukcję, na policję, zgłasza się czyn i idzie to drogą sądową. A nie tak, że się przychodzi i żąda pieniędzy. Moim zdaniem to wyłudzenie – przekonuje Wiesław Weiss.
- Ta matka zaczęła podjudzać Polaków na nas. Że nas spalą, pobiją. Nakręcała ludzi, aż doszło do zdarzenia – dodaje pan Ferdynand.
Marsz przeciwko przemocy
Do eskalacji konfliktu doszło podczas marszu przeciwko przemocy. Na osiedlu zebrało się kilkaset osób z obu społeczności. Doszło do przepychanek, padały wyzwiska.
- To był protest, żeby pogodzić dwie strony – Polaków i Romów, żeby się dogadać, żeby nas nie bili, bo to oni są u nas – mówi mieszkanka osiedla.
- Nasi kibice schodzili z górki i krzyczeli „Wypier…”. Wiadomo, były emocje, bo stanęliśmy w obronie tego pobitego chłopaka. Zeszli grzecznie do Cyganów, chcieli rozmawiać, na początku nie było żadnej bójki – relacjonuje świadek zdarzenia.
Pokojowy w założeniu marsz, szybko przerodził się w regularną bitwę.
- Twarze mieli zakryte kominiarkami, na rękach kastety. Rzucali w nas kamieniami, butelkami – opowiadają Romowie.
- To nie była akcja wymierzona w Cyganów. To oni wyskoczyli do Polaków z maczetami – przekonuje druga strona konfliktu.
W pewnym momencie w tłum wjechał rozpędzony samochód.
- Nasz samochód chciał wyjechać z tego tłumu, może kogoś potrącił, ale umyślnie tego nie zrobił. Ratował rodzinę – przekonuje jeden ze świadków.
Policjanci, którzy zjawili się szybko na miejscu, nie zatrzymali od razu kierowcy. Został on przesłuchany w charakterze świadka. Tymczasem matce pobitego chłopca, organizatorce marszu, prokuratura przedstawiła trzy zarzuty. Dotyczą one udziału w nielegalnym zgromadzeniu, kierowania gróźb karalnych oraz nawoływania do popełnienia przestępstwa.
- Zorganizowałam przemarsz, ale to Romowie wybiegli z pałami i zachowali się, tak jak się zachowali. Znali mnie jako matkę, po tym, co stało się wcześniej, podali mnie jako organizatorkę – mówi kobieta.
Matce pobitego chłopaka przyznano dozór policyjny, ma także zakaz zbliżania się do rodziny napastnika.
- Podejrzana nie przyznała się do winy. Nie kwestionuje, że była na miejscu zdarzenia, ale jej celem nie był udział w zbiegowisku. Nie przyznaje się też do kierowania gróźb ani do zmuszania, czy nawoływania do popełnienia przestępstwa – mówi Marian Burczyk z Prokuratury Rejonowej w Mielcu.
Kolejne rozruchy?
Napięcie i nienawiść na tym osiedlu wciąż rosną. By nie dopuścić do kolejnych rozruchów, wokół bloków krążą policyjne patrole.
- Jak mi Cygan zwyzywał syna, na drugi dzień miałam powybijane szyby. Już się nawet nie pcham tam, bo nie chcę. Już przerabiałam opony pocięte, jajka w oknach. Mężczyzna wjeżdża w grupę ludzi i jest zwolniony jako świadek. A matka chłopca, któremu powybijano zęby, jest zatrzymana. To jest chore – mówi jedna z mieszkanek osiedla.
Policjanci nie wykluczają, że w sprawie starcia na osiedlu dojdzie do kolejnych zatrzymań. Jeśli zarzuty wobec matki pobitego chłopca potwierdzą się, grozi jej do 3 lat pozbawienia wolności.
- Romowie odgrażają się, że nas zabiją, spalą nam mieszkanie. Nie da się normalnie żyć. Człowiek jest w strachu cały czas. Nie będzie porozumienia. Kibice i ogólnie Polacy stwierdzili, że to jeszcze nie koniec. To się dopiero zaczyna – kończy mieszkanka mieleckiego osiedla.