Idea Domu Międzypokoleniowego to wspólne spędzanie czasu dzieci i ludzi starszych. Przyszywani dziadkowie wspierają wychowawców z domu dziecka w pracy z dziećmi, skrzywdzonymi przez rodziców. - Starsi domownicy mają ogromny bagaż doświadczeń i ciepła - -mówi Małgorzata Bąk, wychowawca. – Te dzieci mają z czego czerpać. Szczególnie przedszkolaki. One chętnie garną się do wspólnych zajęć… - Korzyść jest obopólna – dodaje dyrektorka domu, Ewa Świętosławska. – dorośli bardziej świadomie podejmują decyzję o zamieszkaniu tu. Wiedzą, że pobyt w tym domu aktywizuje ich codzienne życie. Pan Marian Przepiórski ma 82 lata. Od kilku lat mieszka samotnie. Długo nie mógł się pogodzić ze śmiercią żony. Kontakt z rówieśnikami oraz rola zastępczego dziadka przywróciły równowagę w jego życiu. Krótkie wizyty syna i spotkania ze znajomymi na obiedzie nie zaspokajały jego potrzeby kontaktu z ludźmi. Pani Małgorzata Majer ma 62 lata, dopiero od dwóch jest na emeryturze. Owdowiała dwadzieścia lat temu. Ma dwie córki i troje wnucząt, mimo to bardzo dobrze czuje się w roli zastępczej babci dla dzieci z domu dziecka. Czasem czuła się po prostu nikomu niepotrzebna. Stara się dać wychowankom Międzypokoleniowego Domu jak najwięcej miłości i myśli o ich przyszłości. Pan Stefan Wodnicki ma 74 lata. Ma syna i wnuka. Mieszkają daleko, bo w Kanadzie. Został wdowcem, co było dla niego dużym ciosem. Brak bliskiego kontaktu z rodziną rekompensują mu spotkania w Domu Międzypokoleniowym. - Z początku był to trochę skomplikowane – wspomina pan Stefan. – Te dzieci i młodzież nazywali nas ramolami staruchami. Ale potem już się wszystko zaczęło udawać. Mimo, że niektórych tęsknot i bliskości rodziny nie da się niczym innym zastąpić, Międzypokoleniowy Dom daję i najmłodszym i seniorom dużo radości i spokoju. Pozwala czuć się kochanym i potrzebnym.