W szkole dzieci spędzają większość swojego dnia. Jeśli nie mają kanapek przygotowanych w domu, same decydują, co kupić w szkolnym sklepiku. Oferta to słodycze i słone przekąski. Owoce są wyjątkiem. W szkolnej stołówce w Szkołe Podstawowej nr 7 w Wołominie pod Warszawą przygotowywanych jest 250 obiadów. Aby obniżyć wydatki rodziców, jest to jedna potrawa dziennie: zupa lub drugie danie. Jak twierdzi szefowa kuchni, mimo że stara się gotować zdrowo, trudno jej uniknąć stosowania sztucznych dodatków do żywności. - Nie zawsze przestrzegamy zasad, które wynikają z piramidy zdrowego żywienia. Niepokojąca rzeczą jest, że to się przekłada na nieprawidłowe żywienie najmłodszych dzieci, tych w wieku szkolnym i przedszkolnym. Nasze dzieci jedzą za mało warzyw i owoców – uważa prof. dr hab. Anna Gronowska – Senger, Wydział Nauk o Żywieniu Człowieka SGGW. W wielu przedszkolach, aby zachęcić dzieci do jedzenia, często dosładza się potrawy i napoje. Tylko w nielicznych miejscach unika się stosowania nadmiaru cukru. Jednym z pomysłów na poprawę stołówkowego menu są akcje, w których kucharki i kucharze prześcigają się w wymyślaniu smacznych i zdrowych obiadów. W konkursie „Tu się jada jak u mamy” oceny za najlepszy obiad wystawiali sami uczniowie. Marcin Żebrowski jest kucharzem w Szkole Podstawowej nr 139 w Warszawie. Nie ukrywa, że trudno mu połączyć ulubione potrawy dzieci i zasady zdrowego odżywiania. - Ciężko jest przemycić warzywa. Chyba, że są w zapiekankach lub z makaronem. Tam można ukryć np. szpinak – mówi Marcin Żebrowski, kucharz w Szkole Podstawowej nr 139 w Warszawie. Pan Marcin stara się wprowadzać dania z kuchni azjatyckiej i włoskiej, stosuje również ziarna w potrawach. Rzadko używa polepszaczy smaku. - Sól i pieprz wystarczą, jeśli są świeże warzywa – uważa Marcin Żebrowski. Specjaliści od żywienia postulują o wprowadzenie do szkół podstawowych i średnich oddzielnego przedmiotu – nauki o żywieniu. Dodatkowe szkolenia powinny przejść również niektórzy szefowie kuchni. Póki co, to rodzice muszą bardziej zainteresować się tym, co dzieci jedzą poza domem.