Mama Kariny: to nie moja wina

TVN UWAGA! 137463
Ponad rok temu cała Polska śledziła losy 10-letniej, niepełnosprawnej Kariny, która zaginęła w lesie koło Augustowa. Znaleziono ją po sześciu dniach z odmrożonymi nogami. Tragedia dziewczynki ujawniła problem, z jakim od lat borykają się jej rodzice - alkoholizm i niewydolność wychowawcza. Czy tragedia sprzed roku zmieniła coś w rodzinie i jaki jest los Kariny?

Ponad rok temu 10-letnia wówczas Karina zaginęła w lesie koło Augustowa. Dziewczynki szukało kilkuset policjantów, strażaków i mieszkańców rodzinnej wioski. Wygłodzoną i odwodnioną znaleziono po sześciu dniach z odmrożonymi stopami. Trafiła do szpitala, gdzie amputowano jej palce obu nóg. Po kilku miesiącach leczenia wróciła do domu. Prowadzący śledztwo w sprawie zaginięcia Kariny nie dopatrzyli się winy rodziców. Karina ma dziewięcioro rodzeństwa. Od kilkunastu lat jej rodzina korzysta z pomocy socjalnej. Z powodu nadużywania alkoholu, domowych awantur i zaniedbywania dzieci - matce i ojcu ograniczono prawa rodzicielskie. - Wydawało mi się, że wstrząs psychiczny jest tak silny, że spowoduje diametralną zmianę. Na początku tak było. Po jakimś okresie czasu złe mechanizmy wróciły do rodziny. Przeszkodą jest brak porozumienia między małżonkami. Żyją w stałym konflikcie. Największą tragedią tej rodziny jest alkoholizm obojga rodziców. Mówią o tym sami członkowie rodziny – tłumaczy Grzegorz Janczylik, kurator sądowy, Sąd Rejonowy w Augustowie. Po zaginięciu Kariny rodziców skierowano na terapię odwykową a rodzinę kilka razy w miesiącu odwiedza kurator sądowy i pracownik socjalny. - Pani Karwowska nie do końca chce z nami współpracować. Duże postępy widzę u pana Karwowskiego, który zaczął zajmować się swoim gospodarstwem rolnym. Wcześniej tego nie robił. Myślę, że zrozumiał, że musi wykazać się aktywnością, żeby polepszyło się jemu i jego dzieciom – mówi Agnieszka Czarniecka, pracownik socjalny, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Augustowie. Wiele osób i organizacji, poruszonych losem Kariny, przekazywało rodzinie pomoc materialną. Ełcka Caritas opłaciła rehabilitację dziewczynki, wysyłała dary żywnościowe i pomogła w remoncie domu. Pomoc nie trwała jednak długo. - Ludzie, który zaangażowali się w pomoc tej rodzinie, czują się zawiedzeni. Środki pieniężne, które były przekazywane do rodziny były rozdysponowane przez matkę w sposób nieracjonalny. Musieliśmy ją odsunąć od podejmowaniu decyzji – przyznaje Grzegorz Janczylik, kurator sądowy, Sąd Rejonowy w Augustowie. - Oni pomagali Karinie, nie nam. Takie dary z Caritasu, to wszystkie rodziny dostają, nie tylko my – makaron, mąka, cukier. Nawet musimy sami czasami odbierać ten towar. Jest z pięć kilometrów, żeby przywieźć go do domu - mówi Małgorzata Karwowska, mama Kariny. Mimo zaangażowania wielu instytucji, kurator nie dostrzegł poprawy w sprawowaniu przez rodziców właściwej opieki nad dziećmi, dlatego złożył w sądzie wniosek o umieszczenie najmłodszych w rodzinie zastępczej. Rodzinę przebadano w ośrodku diagnostyczno konsultacyjnym - wyniki okazały się niepokojące. - Więzi uczuciowe między dziećmi a matką wygasają. Jak matki nie ma w domu, to jest spokój, rytm dnia jest zorganizowany i wszyscy są zorganizowani - dodaje Grzegorz Janczylik, kurator sądowy, Sąd Rejonowy w Augustowie. Sąd rodzinny zdecydował kilka dni temu, że rodzice dziewczynki nie zostaną pozbawieni praw rodzicielskich, a Karina z rodzeństwem nie trafią do rodziny zastępczej. Na razie dziewczynka przebywa w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Trafiła tam na rehabilitację po kolejnej operacji stóp. - Jest pacjentem pogodnym ale trudnym. Dziecko w jej wieku potrafi zrozumieć, dlaczego coś robimy i współpracować. Karina nie potrafi tego robić - przyznaje pediatra Elżbieta Jelonek, Centrum Zdrowia Dziecka. Dzięki staraniom lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka udało się znaleźć firmę, która wykona specjalne wkładki ortopedyczne. Będą pomocne w wielomiesięcznej rehabilitacji, którą musi przejść Karina. - Według mojej oceny, mama Kariny przerzuca poczucie winy na osoby trzecie. Rozmawiałam z nią wiele razy i ona zgłasza po kolei zastrzeżenia do różnych służb socjalnych, które starają się jej pomóc. Natomiast z jej strony nie widzę poczucia, że to, co się wydarzyło to jest wina w tej rodziny - dodaje Elżbieta Jelonek, Centrum Zdrowia Dziecka. Karina spędziła święta w domu rodzinnym. Pod koniec stycznia ma wrócić do Centrum Zdrowia Dziecka na dalszą rehabilitację. Wtedy też lekarze zdecydują, kiedy przeprowadzić operację drugiej nogi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości