Makabra w bloku socjalnym

TVN UWAGA! 4022534
TVN UWAGA! 186846
- Wcześniej czy później to się musiało wydarzyć. Zawsze był agresywny, na mnie rzucił się z nożem. Chciał spalić ośrodek pomocy społecznej i zrobiłby to, gdyby nie doszło do tej tragedii – mówi matka 28-letniego Krzysztofa S., któremu prokuratura postawiła zarzuty zabójstwa trzech mężczyzn.

- Nie doszłoby do tego, gdyby syn trafił do zakładu psychiatrycznego. Jemu się nie dało pomóc! – przekonuje kobieta. Po rzezi, jaka rozegrała się w bloku socjalnym w Salowej Woli, jej syn spokojnie czekał na policjantów. – To, co się tam wydarzyło, było makabryczne. Przyczyną śmierci wszystkich trzech mężczyzn były rany, zadane najprawdopodobniej nożem. Każda z ofiar dostała kilkadziesiąt ciosów - mówi Barbara Bandyga z Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli. Krzysztof S. przyznał się do potrójnego mordu. - Wypowiadał się logicznie. To, co mówił, miało sens – mówi Bandyga. Dodaje jednak, że mężczyzna „sprawia wrażenie osoby nieporadnej”. - Dużego dziecka – precyzuje prokurator.

Historię Krzysztofa opowiedzieliśmy w UWADZE! w lipcu tego roku. Niezaradny życiowo, upośledzony mężczyzna mieszkał w lokalu socjalnym, który latem spłonął. Po pożarze Krzysztof został umieszczony w noclegowni, w której również nie potrafił się odnaleźć. W efekcie trafił na ulicę. – Nie umiem sam się umyć. Zawsze zrobię coś głupiego. Gdzieś się wysikam… Gdzieś ze zlewek jadłem… Nie pamiętam tego – opowiadał nam Krzysztof. Mężczyzna korzystał z pomocy opieki społecznej. Mimo, że wszyscy widzieli jego upośledzenie i niezaradność, nie można go było umieścić w zakładzie psychiatrycznym. Biegli lekarze uznali, że jest zdolny do samodzielnego funkcjonowania. Matka Krzysztofa twierdzi, że było wręcz odwrotnie. - On nawet nie potrafił ukroić kromki chleba! Umyć się! – ripostuje. Podkreśla też, że syn był agresywny i niebezpieczny. - Miałam złamane żebra i przegrodę nosową, odmę płucną, powybijane zęby… Bałam się otwierać drzwi. Ostatnio potraktował mnie gaśnicą. Startował do mnie z nożem – opowiadała kobieta.

Krzysztof sprawiał duże problemy od najmłodszych lat: był niezaradny i agresywny zarazem, przebywał w poprawczakach. Kobieta szukała pomocy u psychiatrów, ale Krzysztof nie pojawiał się na umówione wizyty. Wreszcie poddała się.

Mężczyzna trafił na ulicę. Zaczął pić. Kiedy kilka miesięcy temu rozmawiała z nim nasza reporterka, mężczyzna deklarował, że chciałby trafić do domu pomocy społecznej. Pracownicy MOPS-u uważali, że to niemożliwe. - Pracowaliśmy z panem Krzysztofem. Chcieliśmy go skierować na leczenie odwykowe. To było najważniejsze: odwyk a potem psychoterapia. Ale tego się nie udało zrobić – mówi Andrzej Szostek z MOPS w Stalowej Woli.

Krzysztof został aresztowany na trzy miesiące. - Nie potrafię sobie z tym poradzić. Jestem cały czas na tabletkach uspokajających. To jest coś okropnego. On na pewno dostanie dożywocie – rozpacza matka Krzysztofa.

podziel się:

Pozostałe wiadomości