Według informacji, które otrzymaliśmy w położonej w centrum Łodzi przychodni, każdy może dostać zwolnienie lekarskie. Wystarczy tylko zapłacić za wizytę.
Kiedy udaliśmy się na miejsce, okazało się, że już w rejestracji pacjenci proszeni są o podanie numeru NIP pracodawcy i płacą za wizytę zanim wejdą do gabinetu lekarskiego.
Każda osoba wchodząca do lekarza, już po chwili wraca do rejestracji i czeka na wystawienie zwolnienia.
"Dobrze, zróbmy sobie do dziewiątego"
Jak wygląda sama wizyta lekarska sprawdził nasz dziennikarz.
- Urlopu nie dostanę, a pękła mi rura. Muszę całe mieszkanie remontować. Parkiet – mówi dziennikarz, nie ujawniając, kim jest.
- A coś dolega? – pyta lekarz.
- Tak właściwie to nie, no, ale… nie wiem. Jakieś przeziębienie, coś, może mi dolegać?
- Dobrze, zróbmy sobie do dziewiątego.
- To są dwa tygodnie?
- No, niecałe.
- O, no to dobrze.
- Do dziewiątego, do piątku.
- W razie czego można jeszcze przedłużyć trochę, czy już nie?
- Lepiej nie.
- Zróbmy sobie jakieś zaburzenia żołądkowe. Dobra?
- Teraz?
- Dobra, zaburzenia żołądkowe, okej.
- Takie… Stany zapalne błony śluzowej żołądka. Dobra?
- Dobrze.
- No dobra, to z tym do rejestracji.
Po minucie i dwudziestu sekundach nasz dziennikarz wrócił do rejestracji. Tam odebrał zaświadczenie o niezdolności do pracy przez 12 dni.
Nagranie z wizyty pokazaliśmy rzecznikowi odpowiedzialności zawodowej w Naczelnej Izbie Lekarskiej.
- Nie pierwszy raz państwo informujecie o przebiegu dziennikarskiej prowokacji, o nieprawidłowościach, które rzecznik odpowiedzialności zawodowej musi zweryfikować – mówi dr Grzegorz Wrona.
Czego zabrakło podczas wizyty lekarskiej naszego dziennikarza?
- Wszystkiego, nie można tego określić inaczej. Ten wywiad lekarski nie był wystarczająco rzetelny, właściwie jego nie było. No i nie było badania fizykalnego – podkreśla dr Wrona. I deklaruje: - Zajmę się tym tematem. Albo sam będę wszczynał postępowanie, albo przekażę to okręgowemu rzecznikowi odpowiedzialności zawodowej.
„Nic mi nie dolega”
To, jak łatwo było zdobyć tam zwolnienie, potwierdziła też reporterka Uwagi!
- Co się dzieje? – zapytał ją lekarz.
- Powiem szczerze, że jestem zdrowa. Tylko potrzebuję zwolnienie lekarskie – powiedziała reporterka, nie podając początkowo, kim jest.
- A nic nie dolega?
- No, nie dolega.
- A co by mogło na przykład dolegać?
- No ja nie wiem…. Jakieś tam nerwicowe zaburzenia…
- Nerwicowe?
- No, powiedzmy, że mam jakieś nerwicowe zaburzenia.
- Bardzo dobrze. I ile potrzebuje pani tego zwolnienia?
- No, do końca przyszłego tygodnia.
- Tam… „Jestem, jakaś tam, rozdrażniona, mam kłopoty z zasypianiem”. I takie różne tam, dobra?
W tym momencie do gabinetu lekarskiego wszedł nasz operator kamery.
- Jak to się dzieje, że nie bada pan pacjentów? – pytała reporterka.
- Jeżeli ma pani zaburzenia nerwicowe, to w związku z tym, co mam? Tylko rozmowa świadczy o tym.
- Tak naprawdę za nic dostałam zwolnienie na półtora tygodnia.
- Na 10 dni.
- Panie doktorze, ale ja na samym początku powiedziałam, że nic mi nie dolega. I że potrzebuję po prostu zwolnienie.
- Ale później potwierdza pani moją sugestię, że – a nóż, widelec – zmiany nerwicowe ma pani.
- To była sugestia.
- Była.
- Pan sugeruje, co powinien powiedzieć pacjent, żeby dostać zwolnienie lekarskie.
- No, nie za bardzo. Są też ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że są chorzy.
Lekarz w dalszej rozmowie stwierdził, że nie każdy dostaje zwolnienie.
ZUS
Okazuje się, że przychodnia, w której pacjenci de facto kupują zwolnienia lekarskie, jest często kontrolowana przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
- Mamy świadomość tego, że w tej placówce wystawianych jest dużo zwolnień lekarskich i wiemy, że wystawia je głównie jeden z zatrudnionych tam lekarzy. Jest to lekarz, któremu już kiedyś cofnęliśmy upoważnienie do wystawiania zwolnień lekarskich na maksymalny czas przewidziany w ustawie, to jest na 12 miesięcy – mówi Monika Kiełczyńska, rzecznik ZUS w Łodzi. I dodaje: - Upoważnienie to zostało cofnięte po prawomocnym wyroku w sprawie, która toczyła się przeciwko temu lekarzowi. Dotyczyła poświadczenia nieprawdy w dokumentacji medycznej, wystawiania zwolnień za korzyść majątkową. Na pewno tak nie zostawimy tej sprawy. Będziemy chcieli też przekazać tę sprawę organom ścigania. Do prokuratury bądź policji.
Przychodnia działa jako ośrodek zdrowia prowadzony przez fundację, której jednym z celów działania ma być udzielanie porad lekarskich z nastawieniem na najuboższą część społeczeństwa.
- Nie mam na to wpływu, czy lekarz jest w stanie dać komuś zwolnienie, czy go nie dać. I nie mogę nic narzucić - usłyszeliśmy od prezesa fundacji.
ZUS ostrzega też pacjentów.
- Osoby, które korzystają z takich bezpodstawnie wystawionych zwolnień lekarskich, też nie powinny czuć się bezpiecznie. Po pierwsze są one współwinne, jeśli chodzi o popełnienie przestępstwa, a po drugie, algorytm typujący zwolnienia lekarskie do kontroli bierze je pod uwagę w pierwszej kolejności, tak samo jak i zwolnienia tych osób, które często korzystają ze zwolnień lekarskich przez lekarzy, którzy są u nas na cenzurowanym – dodaje Monika Kiełczyńska.