- Poród przebiegał w miarę spokojnie. Ale jak się Kuba urodził, to spokojnie już nie było. Miał problemy z oddychaniem, lekarze zabrali go natychmiastowo. Na oddziale intensywnej terapii przebywał trzy miesiące i tam się dowiedzieliśmy, co się stało w pierwszym dniu po urodzeniu. Dziecko było intubowane wielokrotnie przez trzy lekarki. Intubacje były nieudane i doszło do zatrzymania krążenia - opowiada Katarzyna Brońska, mama Kuby.
U chłopca stwierdzono zapalenie płuc, był w ciężkim stanie. Ciągle miał problemy z oddychaniem, dlatego lekarze kilka razy go intubowali – wkładali do tchawicy rurkę, dzięki której mógł oddychać. Jego stan się nie poprawiał. Laryngolog zbadał krtań chłopca, ale nie widział żadnych uszkodzeń. Wątpliwości, co do diagnozy, miała ordynator intensywnej terapii, na którą Kuba został przewieziony.
- Stan kliniczny dziecka wskazywał, że jednak nie do końca ta diagnoza jest prawidłowa. Postanowiliśmy, że trzeba jeszcze zasięgnąć opinii osób trzecich. W tym celu umówiliśmy przejazd Kuby do Warszawy. Następnego dnia otrzymaliśmy telefon, że nie ma jakichkolwiek wątpliwości, że jedna ze strun głosowych jest urwana - mówi dr n. med. Marzena Zielińska
Kubie rozerwano struny głosowe podczas intubacji przeprowadzanych we wrocławskim szpitalu klinicznym. Lekarze z Warszawy natychmiast zoperowali uszkodzone struny i przeprowadzili tracheotomię. To była ostateczność. Wprowadzili do tchawicy rurkę, dzięki której chłopiec mógł oddychać. Zabieg uratował dziecko.
- Myśmy byli zszokowani, bo wiedzieliśmy, że coś się dzieje w górnych drogach oddechowych. Natomiast na pewno nie spodziewaliśmy się rozerwania krtani. A na rurkę nie byliśmy przygotowani wcale. Jego nie było słychać wcale. Nie wiedzieliśmy czy coś go boli, czy jest głodny. Przez pierwsze cztery lata praktycznie ze strachu nie spaliśmy na zmianę - wspomina mama Kuby.
Chłopiec ma teraz 6 lat. Przez cały czas jest pod opieką specjalistów. Dwa lata temu lekarze zrekonstruowali mu krtań i wyjęli rurkę tracheotomijną. Dopiero wtedy uczył się oddychać i mówić.
- Osoby, które uszkodziły dziecko powinny ponieść jakąkolwiek odpowiedzialność. Od 2009 roku prokuratura jak zaczęła śledztwo, tak trwa do dziś. I końca jego nie widać - mówi mama Kuby.
W 2009 roku prokurator przesłuchał kilku świadków. Rok później zawiesił sprawę, bo czekał na opinię biegłych, którzy mieli zbadać czy i kto popełnił błąd lekarski. Po trzech latach biegli ustalili jedynie, że uszkodzenie strun głosowych było powikłaniem po trudnej intubacji w momencie ratowania życia. Kolejne opinie uzupełniające nie wyjaśniły kto, kiedy i ile razy intubował Kubę. Po czterech latach prokurator umorzył sprawę. Ale to był dopiero początek walki rodziców z prokuraturą o dojście do prawdy.
- Raz na jakiś czas prokurator jest zobligowany do tego, żeby wysłać pismo ponaglające i tak też się działo. W tej sprawie nie dostrzegliśmy jednak podstaw, by w jakikolwiek inny sposób mobilizować prokuratora - mówi Jakub Przystupa, Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Zgromadzony przez prokuratora materiał dowodowy budził wątpliwości. Prokurator nie skonfrontował lekarek, które składały rozbieżne zeznania. Nie zbadał dlaczego dokumentacja medyczna jest niepełna i czy opinia laryngologa, którą podważyli ratujący dziecko lekarze, była rzetelna. Nie ustalił faktów, więc biegli także mieli problem z ustaleniem precyzyjnych odpowiedzi. Sąd, do którego rodzice złożyli zażalenie, podzielił ich zdanie, ocenił pracę prokuratora, jako nierzetelną i kazał wznowić śledztwo.
- Teraz nie jest moment na to, by oceniać pracę tego prokuratora i sposób prowadzenia tego postępowania. Jest rolą sądu, aby rzeczywiście ocenić sposób prowadzenia postępowania i ten materiał dowodowy, stąd też taka sądu decyzja. Ale tak to ocenił sąd, a według prokuratora prowadzącego postępowanie materiał dowodowy został zgromadzony pełny - mówi Jakub Przystupa, Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
W 2018 roku sprawa prawdopodobnie się przedawni. Do jej rozstrzygnięcia potrzebna jest decydująca opinia biegłych, a prokurator ich nie znalazł, więc zawiesił śledztwo. Wszystkie Zakłady Medycyny Sądowej w Polsce odmawiają, zasłaniając się brakiem odpowiednich ekspertów albo odległym terminem wydania opinii.
Sąd nie stwierdził, aby postępowanie prokuratury było przewlekłe. Dlatego też rodzice Kuby składają skargę na brak efektywnego śledztwa do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nie zamierzają się poddać, chcą się dowiedzieć kto ponosi odpowiedzialność za narażenie ich syna na utratę zdrowia.