Afera związana z wyłudzaniem odszkodowań wybuchła cztery lata temu w Lubaniu na Dolnym Śląsku. Byli w nią zamieszani między innymi dwaj lekarze z miejscowego szpitala - Tomasz Ż., ordynator oddziału chirurgii, lekarz orzecznik w firmie ubezpieczeniowej i biegły sądowy ad hoc, oraz Andrzej Ch., ordynator izby przyjęć, zastępca dyrektora szpitala, członek Dolnośląskiej Rady Lekarskiej i biegły sądowy ad hoc. Za łapówki wystawiali fałszywe zaświadczenia o rzekomym uszczerbku na zdrowiu swoich pacjentów, a firmy ubezpieczeniowe płaciły odszkodowania. W październiku 2004 roku usłyszeli skazujące wyroki. - Wymierzono im kary łączne po dwa lata więzienia z warunkowym okresem wykonania na pięć lat, grzywny po 25 i 30 tysięcy złotych oraz zakaz sprawowania funkcji biegłych sądowych – mówi Andrzej Wieja, rzecznik Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze. Lekarze dobrowolnie poddali się karze. Z tego powodu sąd potraktował ich łagodniej i nie zakazał zajmowania kierowniczych stanowisk. Pracodawcy lekarzy również nie wiedzieli powodu, by wyciągać wobec nich konsekwencje. Obaj wrócili do pracy – na te same stanowiska - ordynatorów chirurgii i izby przyjęć. - Lekarz, tak jak ksiądz, arcybiskup, jest tylko człowiekiem i ma prawo zbłądzić – mówi Jarosław Mączyński, prezes Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Łużyckie Centrum Medyczne w Lubaniu sp. z o.o. – To nie znaczy, że trzeba ich skazać na banicję zawodową. Izba Lekarska nie zabroniła im wykonywania zawodu. Dolnośląska Izba Lekarska o sprawie wiedziała, ale, jak się okazuje, nie wiedziała o tym, że zapadł w niej wyrok. Zawiesiła postępowanie wobec obu lekarzy. Rzeczniczka Izby nie potrafi dziś odpowiedzieć na pytanie, czy Izba celowo nie chciała wiedzieć o wyroku, by nie ukarać lekarzy.