Kto zarabia na TBS-ach?

Łatwe, duże i nieopodatkowane zyski kosztem ludzi potrzebujących. Mętne przepisy oraz zastanawiająca i zawstydzająca bierność urzędników. Tak wygląda prawda o TBS-ch, które miały być lekarstwem na polskie bolączki mieszkaniowe. Najwyższy czas skończyć z fikcją.

Mieszkania Towarzystw Budownictwa Społecznego, które miały pomóc młodym ludziom w starcie w dorosłe życie często padają łupem urzędników i ludzi bogatych. Budowane za publiczne pieniądze mieszkania TBS stały się sposobem na łatwy i nieuczciwy zysk, a osoby, które powinny temu przeszkodzić udają, że nic złego się nie dzieje. Handel TBS jest na tyle zyskowny, że są agencje, które specjalizują się w takich transakcjach.Ceny praw najmu kształtują się różnie. Często za prawo do zamieszkania w TBS-ie trzeba zapłacić połowę wolnorynkowej ceny porównywalnego mieszkania. - Jeśli mamy np. 50 metrowe mieszkanie w TBS Bemowo, to kwota partycypacji wynosi sześćdziesiąt tysięcy zł - mówi Jerzy Konieczny, dyrektor TBS Bemowo. - I nie mam informacji o cenach takich mieszkań w internecie. Ja nie mam zielonego pojęcia jak to się odbywa. Odcinam się od tego. Dyrektor utrzymuje, że o niczym nie wie, ale jego podwładni doskonale się we wszystkim orientują. Przykładem TBS-u gdzie uniemożliwiono handel partycypacjami jest Piła. Tam kolejnego najemcę wskazuje towarzystwo lub gmina. - Odbiera swoje pieniądze i to zwaloryzowane, więc nie ma żadnego prawa kierowania tam kogoś i handlowania tym - mówi Jerzy Wołoszyński, zastępca prezydenta Piły. - Nabór na nowe mieszkanie jest z listy rezerwowej, bądź z kwalifikacji, jaką nasz regulamin przewiduje. Aby poznać mechanizm nielegalnego procederu kontaktujemy się z Leszkiem Z., właścicielem jednej z agencji, która pośredniczy w sprzedaży mieszkań TBS. Pokazuje nam jedno z mieszkań należące do TBS Bemowo. Kolejne mieszkanie, jakie oglądają nasi reporterzy z Leszkiem Z. należy do TBS Praga Południe. Poznajemy mechanizm nielegalnego procederu. Koronny dowód, że to co robi Leszek Z. jest nielegalne, to niszczenie przez niego dokumentów sprzedaży. Ma to utrudnić wykrycie oszustwa. Sprzedaż mieszkań TBS odbywa się w następujący sposób: 1. Pośrednik umieszcza w Internecie ogłoszenie o sprzedaży mieszkania. 2. Nabywca ogląda mieszkanie i w obecności pośrednika uzgadnia cenę. 3. Następnie pośrednik przygotowuje umowę przedwstępną, którą obie strony podpisują. 4. Kolejny krok to przygotowanie dokumentów w TBS-ie i jednoczesne liczenie pieniędzy. 5. Formalności zostają załatwione, pośrednik niszczy umowę i po całej transakcji nie ma śladu. Urzędnicy udają, że o niczym nie wiedzą. - Jeżeli taki proceder kwitnie, to należy coś z tym zrobić - mówi Andrzej Kowal, prezes TBS Praga Południe. - Ja tego nie śledzę. Informacje w internecie, że ktoś sprzeda nie swoją własność za 200 tyś. uważałem za nierealną. Dla mnie to jest chore. Ja tu pilnuję porządku w tym TBS-ie, a tu jakaś menda sprzedaje nie swoją własność, a drugi kupuje nie pytając mnie! Ja nie rozumiem tego. Andrzej Kowal, prezes TBS Praga Południe podlega prezydentowi Warszawy. Stołeczny urząd jednak, nie jest jedynym, który nie zainteresował handlem TBS-ami. Ogłoszenia o zamiarze sprzedaży można znaleźć w każdym dużym polskim mieście. Handel prawami najmu to czysty zysk dla sprzedającego i dla pośrednika, który prowadzi transakcję. Pierwszy - sumując kwotę odstępnego i zwrot partycypacji, może zarobić nawet kilkaset tysięcy złotych. Dla pośrednika nielegalny handel przynosi za każdym razem nawet kilka tysięcy złotych. I nikt nie odprowadza od tych kwot podatku. Proceder handlu TBS-ami obciąża więc zarówno urzędników, jak i pośredników, którzy specjalizują się w takich transakcjach. - Mam niesmak, gdy słyszę o takich historiach, tak się nie powinno robić - mówi Jerzy Wołoszyński, zastępca prezydenta Piły. - Pieniądze publiczne nie powinny być źródłem zarabiania przez osoby do tego nieuprawnione. O TBS czytaj również:Przekręty w Towarzystwach Budownictwa Społecznego---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości