- Kiedy to się stało moja siostra płakała.Mama była zrozpaczona – wspomina Grażyna Jóźwiak, która opiekuje się dwoma kobietami. Osiemdziesięcioletnia mama pani Grażyny jest po udarze i porusza się na wózku. Siostra jest niepełnosprawna od urodzenia. – Zginęłaby, gdyby sama była – mówi pani Grażyna. Kobiety żyją według ustalonego rytmu: ponieważ o ósmej pani Grażyna zaczyna pracę, wstaje już o czwartej w nocy. Dzięki temu zdąży nakarmić mamę i siostrę, podać im leki, ugotować obiad. - Potem wychodzę do pracy, ale w każdej chwili, gdy jest taka potrzeba, mogę przyjechać do domu, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku – opowiada.
W mieszkaniu z tarasem zamieszkały po tym, kiedy jedno z mieszkań zwolniło się po śmierci lokatora. – Prosiłam urząd miasta, żebyśmy mogły się tu przenieść, ponieważ tu był wspaniały podjazd dla niepełnosprawnych i piękny taras – opowiada kobieta. Zgodę na zamianę uzyskała bez problemu. Ponieważ poprzedni najemca zostawił mieszkanie mocno zaniedbane, kobieta sfinansowała remont lokalu. Koszt: kilka tysięcy złotych. Wreszcie kobiety zamieszkały w nowym mieszkaniu. – To było dla nas wspaniałe rozwiązanie. Siostra sama nie jest w stanie wyjść z mamą na spacer. Ale dzięki temu, że miałyśmy taras, kiedy ja wychodziłam do pracy, one siedziały sobie na zewnątrz. Na powietrzu! Rozmawiały z sąsiadami. Nie były skazane na siedzenie w środku i czekanie, aż wrócę – opowiada pani Grażyna. – To było miejsce spotkań wielu starszych i chorych mieszkańców bloku. Niezwykle ważne miejsce, jedyna rozrywka! – dodaje sąsiadka, Irena Sadowska.
Radość nie trwała długo. Pani Grażyna, jej mama i siostra, tarasem cieszyły się tylko jeden sezon. Taras – który miał ułatwić dojazd do trzech mieszkań przystosowanych dla osób niepełnosprawnych – został zbudowany aż 24 lata temu. Zimą tego roku zarządca budynku uznał, że konstrukcja jest w złym stanie, a remont jest nieopłacalny. W marcu taras rozebrano. Nie informując o tym mieszkańców. – Wróciłam do domu, a taras w większości już był rozebrany. Siostra płakała – wspomina pani Grażyna.
Czy zdaje pan sobie sprawę z tego, że skrzywdziliście te kobiety? – pytamy przedstawicieli TBS w Kutnie. - Z naszego punktu widzenia tak nie było! – zarzeka się dyrektor działu Eksploatacji i Inwestycji TBS w Kutnie, Jarosław Pałczyński. I podkreśla, że w miejsce tarasu, w mieszkaniach wybudowano balkony. – Teraz życie towarzyskie mieszkańców będzie się toczyło na poziomie gruntu. Będzie miejsce na wydzielenie przydomowych ogródków – zapowiada prezes TBS w Kutnie, Jacek Urbaniak. – Zamontujemy też windy, które będą zwoziły niepełnosprawnych z balkonów – dodaje. Taka obietnica padła jednak dopiero przed kamerami TVN. – Wcześniej nie miałem takiej sposobności – zaklina się prezes.
Po naszej wizycie, pani Grażyna poprosiła władze TBS-u o powiększenie balkonu. Aktualnie nie mieści się na nim wózek inwalidzki, więc mama i siostra nie są w stanie z niego korzystać. - Mama ma ponad 80 lat, ale chyba zasłużyła sobie na to, by w końcówce życia mieć troszkę wygody? – pyta pani Grażyna.