W Bielsku Białej od dawna prowadzi swą małą internetową firmę 35-letnia Marta Gibas. Kilka lat temu wpadła na pomysł założenia portalu, gdzie pracodawcy i pracownicy mogliby znaleźć różne informacje o sobie przed podpisaniem umowy. Platforma miała zawierać nie tylko urzędowe dane, ale także m.in. informacje na temat konfliktów z prawem firm i pracowników. - Portal jest bezpłatny. Każdy użytkownik rejestruje się bezpłatnie. Utrzymujemy się z informacji pobranych przez użytkownika z rejestru. Użytkownik ma prawo pobrać informację na temat danego pracodawcy za odpowiednią opłatą. Utrzymujemy się z reklam. Pomysł chwycił. Jednak później w ciągu kilku dni przyszło ponad 300 maili z zapytaniem, co to są za opłaty, albo pytania, kiedy zwrócimy pieniądze. Już się nic nie dało zrobić. Ludzie oskarżali - mówi Marta Gibas, Krajowy Rejestr Pracodawców i Pracowników. Pani Marta szybko zorientowała się, że ludzie, którzy chcą od niej zwrotu pieniędzy czują się oszukani przez inną firmę - spółkę, która używa tej samej nazwy i według sądowych dokumentów ma siedzibę w centrum Warszawy. - W zeszłym roku otrzymałem pismo na starcie swojej działalności, myślę sobie – urzędowe, które trzeba zapłacić. Pieniądze trzeba było uregulować w nieprzekraczalnym terminie. Zapłaciłem 115 złotych. Czuję się oszukany. Jest masa takich przedsiębiorców – mówi Michał Rybka, fotograf. - Wydało mi się dziwne - 115 złotych. Tego nie ma w żadnym urzędzie. Tak wygląda wezwanie do zapłaty, jeśli spóźnimy się z opłatą rachunku. Skąd mali przedsiębiorcy, którzy nie znają się na aspektach prawnych mają to wiedzieć. Oni zapłacą, żeby nie dostać kary – przyznaje Paweł Zajiczek, przedsiębiorca. Dziennikarze UWAGI! postanowili porozmawiać z szefami firmy. Jednak siedziba w Warszawie jest tylko wirtualnym biurem. Gdzie znaleźć szefów spółki działającej pod nazwą „Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców”? Ustaliliśmy, że jeden z udziałowców spółki prowadzi także inną firmę, która według sądowych dokumentów mieści się w Grudziądzu. - Wszystkie sprawy spółki prowadzi prezes. Proszę zapytać prezesa, w jaki sposób działa spółka i przedsiębiorcy zyskują na obniżeniu kosztów prowadzenia działalności gospodarczej. Moją rolą było włożenie pieniędzy na start spółki. A prowadzi spółkę i odpowiada za nią prezes. Ja nigdy nikogo nie oszukałem – mówi współwłaściciel spółki Krajowy Rejestr Pracodawców i Pracowników. Pani Marta na swojej stronie internetowej zamieszczała ogłoszenia, w których tłumaczyła, że to nie ona odpowiada za działania warszawskiej spółki i przestrzegała przed pochopnym wpłacaniem pieniędzy na jej rzecz. W odpowiedzi otrzymała przygotowane przez prawników ostrzeżenia. - Posłał do mnie pismo na kwotę 50 tys. złotych z roszczeniem, że nie może zarobić pieniędzy. Potem drugie pismo z roszczeniem. Chodziło o to, że ostrzegam, że umieszczam informacje na stronie internetowej, żeby tego nie płacili, bo to jest prawdopodobnie oszustwo, że ja tego nie robię. Skutek taki, że otrzymałam pismo na 50 tyś. złotych zadośćuczynienia, bo ten pan nie może zarabiać pieniędzy. Utrzymuję dalej informację na stronie. Otrzymuję kolejne pismo, tym razem na 600 tys. zł. Jest to wezwanie przesądowe – mówi Marta Gibas, Krajowy Rejestr Pracodawców i Pracowników. Jak to możliwe, że spółka Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców grozi pani Marcie procesami i nadal wysyła ludziom kolejne pisma przypominające wezwania do zapłaty? Okazuje się, że choć sprawą od prawie roku zajmuje się katowicka prokuratura, w śledztwie nadal nie zapadły żadne decyzje. - Prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące podejrzenia popełnienia oszustwa przez przedstawicieli spółki Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców. Liczba pokrzywdzonych w tym postępowaniu jest bardzo duża, może sięgać nawet kilku tysięcy osób. Dopóki nie zgromadzimy pełnego materiału dowodowego, w postaci przesłuchań tych osób, nie będzie podjęta żadna decyzja merytoryczna, co do dalszego biegu i zarzutów w tej sprawie – tłumaczy Marta Zawada-Dybek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Stanowisko katowickiej prokuratury stoi w sprzeczności z wersją prokuratury generalnej. - Prokurator w tym postępowaniu, z informacji, które uzyskała Prokuratura Generalna, wynika, że ma określony plan działania, określony plan śledztwa. Ten plan konsekwentnie realizuje. Prokurator ma świadomość, że w tej sprawie mogą wystąpić setki, jak nie tysiące osób pokrzywdzonych. Ale oprócz przesłuchiwania pokrzywdzonych prokurator prowadzi też inne działania, o których ze względu na tajemnicę śledztwa nie mogę mówić – tłumaczy Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. W końcu reporterom UWAGI! udało się spotkać z prezesem spółki wysyłającej pseudo-urzędowe pisma, choć na biurowym budynku w centrum Grudziądza próżno szukać szyldu Krajowego Rejestru Pracodawców i Pracowników. - Jako prezes spółki odpowiadam za wszystko, co dzieje się w spółce. To jest specjalnie skonstruowana treść, która ma sprowokować klienta do tego, żeby zechciał sprawdzić tę ofertę. Żeby zajrzał na adres strony internetowej, albo zadzwonił na infolinię, które dedykowane są do kontaktu z klientem. Jeśli klient jest niezadowolony, nie odpowiada mu oferta, na którą wstępnie się zdecydował, otrzymuje zwrot pełnej opłaty rejestracyjnej. Nie widzę żadnej pokrzywdzonej osoby, trudno wyobrazić mi sobie szkodę związaną z wysyłaną ofertą. Widzę cały szereg usług, które przygotowaliśmy dla klienta. Cieszę się, że jestem pierwszą osobą, która wpadła na tego typu pomysł stworzenia bazy usług dla osób prowadzących działalność gospodarczą – tłumaczy Michał Gawiński, prezes zarządu firmy KRPiP.