Szokujące praktyki stosowane w placówkach pod Warszawą i pod Krakowem, które w teorii mają zapewnić schorowanym, bezbronnym, starszym ludziom opiekę i godną starość, ujawniliśmy dzięki temu, że nasze reporterki zatrudniły się jako opiekunki. Przypomnijmy, żew obu prywatnych ośrodkach chorzy na Alzheimera pacjenci byli wyzywani, wiązani, znieważani. Pracownice myły ich jedną wspólną gąbką, używano jednej szczoteczki do zębów. Posiłki zakrawały na kpinę - zazwyczaj były to zmielone resztki i chleb.
TVN UWAGA! 1526034
"Pomyślałam, że nikt mi nie uwierzy"
Nasza reporterka, Anna Monkos, rozmawiała dziś z panią Ewą, była pracownicą domu opieki dla chorych na Alzheimera w Trzciance. To kobieta, która 12 lat temu pracowała w jednym z ośrodków zarządzanych przez Zbigniewa Lasotę.
- Po obejrzeniu tego programu wszystko wróciło - mówi była pracownica Lasoty. I dodaje, że jej podopieczni kąpani byli raz na tydzień i musieli nosić przez tydzień te same ubrania, a jeżeli ciężko prowadziło się ludzi do ubikacji, zakładało im się cewniki. Były one następnie w nogawkach spodni chowane przed rodzinami, gdy te odwiedzały swoich bliskich. Pani Ewa przytacza też sytuację, kiedy jedna z pań zmarła na jej dyżurze. Zadzwoniła wtedy do dyrektora, który - w rozmowie przez telefon - kazał przeprowadzić pozostałych ludzi na kanapy, a ciało przenieść do pokoju. - Powinnam zadzwonić do lekarza, ale nie miałam do niego kontaktu. Do rana nie zjawił się ani lekarz, ani dyrektor. Nie wiem, na jakiej podstawie była wypisana karta zgonu - mówi.
- Myślałam, żeby coś z tym zrobić, ale pomyślałam, że nikt mi nie uwierzy - przyznaje i radzi rodzinom, które mają swoich bliskich w Trzciance lub w Czchowie, by jak najszybciej ich stamtąd zabrały.
TVN UWAGA! 1526016
Żył w ośrodku trzy miesiące
Trafiliśmy także do pani Marioli. Jej mąż jesienią zmarł w domu opieki w Trzciance, ale kobieta nie została o tym powiadomiona. O śmierci męża dowiedziała się od jego siostry. To tylko jedna wątpliwość, jaką miała.
- Nikt mi nie odpowiedział na pytanie, dlaczego on miał trepanację czaszki - mówi pani Mariola wdowa po panu Wojciechu, który zmarł w ośrodku w Trzciance. - W ośrodku żył tylko trzy i pół miesiąca. Gdyby żył ze mną w domu, może by żył do dzisiaj - mówi.
Kontrole
Skandalicznym traktowaniem pacjentów w ośrodkach pod Warszawą i w Czchowie zajęli się już urzędnicy. Kontrole jednak trwają, a efektów nie widać. - Jedynie cztery rodziny zdecydowały się na przeniesienie bliskich z ośrodka - tłumaczy rzeczniczka wojewody mazowieckiego i informuje, że rozsyłane są wezwania do osób, które mogą coś wiedzieć o sprawie. - Są pewne procedury, do których musimy się stosować - mówi.