Kochamy język polski

TVN UWAGA! 3636959
TVN UWAGA! 137692
Świadczy o tym z roku na rok rosnąca liczba uczestników ogólnopolskiego dyktanda, które od 22 lat dyktowane jest w Katowicach. – Kocham te o z kreską, er zet, zet z kropką i ce ha – zdradza jedna ze znanych pań, która zdobyła w dyktandzie nagrodę.

W tym roku do pisania dyktanda w Górnośląskim Centrum Kultury przystąpiło blisko 1 300 osób, a 14 tysięcy internautów pisało dyktando za pomocą Gadu Gadu. Tekst – krótki, ale piekielnie trudny – przygotowali profesorowie Jerzy Bralczyk i Andrzej Markowski. Wielką klasówkę, jak co roku, rozpoczęła Krystyna Bochenek, pomysłodawczyni dyktanda, dziś wicemarszałek Senatu, w 1987 r. dziennikarka Radia Katowice. - Byłam na urlopie wychowawczym, prasowałam pieluchy córki, kiedy w radio usłyszałam o takiej klasówce we Francji – mówi Krystyna Bochenek. – Pomyślałam, ze można by to przenieść do Polski. Zaproponowałam kolegom z radiowej Trójki i oni pomysł przyjęli. Pierwsi laureaci dostawali w nagrodę radioodbiorniki i telewizory. Ale ortograficzne laury zmieniły też w pewien sposób ich życie. Maciej Malinowski, inżynier z Krakowa, zawodowo zajmujący się korektą, zwycięzca z 1990 r., został zaproszony na obrady komitetu języka polskiego, gdzie przedstawił swoje propozycje zmian w ortografii polskiej, a Krzysztof Szymczyk, technik mechanik z Opola, pierwsze miejsce w 1996 r., był jednym z autorów słownika ortograficznego. - Ortografia kojarzy się z ortodoksją, nie mówiąc, że z ortodoncją – mówi piosenkarz Grzegorz Turnau, laureat dyktanda w kategorii osób znanych w 2003 r. – Czyli z czymś nieprzyjemnym, przymusowym. - Bardzo lubię dyktanda i ortografię – dodaje aktorka Renata Dancewicz, zwyciężczyni w tej samej kategorii w 2005 r. – Lubię o z kreską, er zet, zet z kropką i ce ha. Kiedy dostawałam listy miłosne z błędami ortograficznymi, to absztyfikant był załatwiany odmownie. Byłam ortograficzną faszystką. W tym roku mistrzem ortografii polskiej został Jan Chwalewski, 52-letni technik elektronik z Pabianic. Jako jedyny uczestnik nie popełnił ani jednego błędu. W nagrodę dostał 30 tysięcy złotych. - Nie ukrywam, że przyda się taki zastrzyk gotówki – mówi Jan Chwalewski. – Miło, że język polski nie idzie w zapomnienie. Że nie ogranicza się do ”na ra” i ”graba”. To nasz narodowe dziedzictwo, które powinno podlegać ochronie i takie dyktando tę ochronę kultywuje.

podziel się:

Pozostałe wiadomości