To było jedno z największych wyzwań, jakie przed sobą postawiła. W chwili wejścia na najwyższy europejski szczyt była najstarszą Polką, której się to udało. – Na górze czułam ogromną euforię. Właśnie tamtego dnia przypadała 48 rocznica naszego małżeństwa. Powiedziałam: „Stasiu, masz „Blanca” ode mnie!” – wspomina pani Barbara.
W świecie biegaczy jest żywą legendą. Choć bieganie pojawiło się w jej życiu dopiero przed 50-tymi urodzinami, na swoim koncie ma już 34 maratony. Jest też wicemistrzynią świata w biegu górskim stylem alpejskim oraz wielokrotną mistrzynią Polski na wszystkich długich dystansach. – Sport to moje życie. Ogromnie dużo radości daje mi też przebywanie z młodymi ludźmi. Bywają bardzo głośni, ale wolę tę ich głośność, śmiech, niż malkontenctwo ludzi w moim okresie życia – mówi Barbara Prymakowska.
Kolekcjonuje nie tylko medale – o których mówi „moja biżuteria” – ale też numery startowe: z maratonu w Londynie, Francji, Nowego Jorku… – O, a tu z Aten! Tam wygrałam kategorię a nie spodziewałam się tego, bo to najtrudniejszy maraton: najpierw biegnie się 32 km pod górę – opowiada.
Pani Barbara mieszka z mężem w Tarnowie. - W tym wieku jest trudno wyłączyć się z aktywność, ponieważ to się odbywa czkawką – mówi mąż pani Barbary, Stanisław. To dlatego państwa Prymakowskich – którzy byli nauczycielami wychowania fizycznego - niemal codziennie można spotkać jak biegają, jeżdżą na rolkach lub na nartach biegowych. „Najszybsza babcia świata” była pierwszą osobą w Tarnowie prowadzącą zajęcia wyszczuplające dla pań. Było to na długo przed powstaniem w mieście pierwszych fitness klubów. - Pracuję z kobietami wiele lat. Problem z nimi jest taki, że chcą szybkich efektów: w trzy miesiące zrzucić 18 kg. To się nie da! Na zdrowie i sylwetkę trzeba pracować całe życie – przekonuje trenerka. Kobiety, które ćwiczą pod jej okiem, nie kryją podziwu: - Ona jest wzorem! Zaraża energią! – zachwycają się znaną biegaczką.
Państwo Prymakowscy mają dwie córki i troje wnucząt. Jedna z córek - Katarzyna Witek – zdradza, że mama biega zawsze w intencji czegoś. - Od dwóch lat w mojej. Musiałam się zmierzyć z ciężką chorobą i dlatego mama biega dla mnie – mówi pani Katarzyna, która dwa lata temu dowiedziała się, że ma nowotwór. – Powiedziałam wtedy córce: materialnego nic ci nie mogę dać, ale dam ci swój wysiłek. Każdy maraton, który będę biegła do końca swoich dni, będzie dla ciebie. Wspólnie wygonimy z ciebie raka – mówi pani Barbara.