Na nagranym podczas polowania filmie psy myśliwskie przez kilka minut gryzą postrzelonego dzika. Obok stoi kilku mężczyzn, którzy wołają myśliwych, by dobili zwierzę, ale sami nie próbują odciągnąć psów od cierpiącego dzika. - Psy osaczające dzika nie powinny się tak zachowywać. Nie powinny go gryźć i szarpać. Agonia dzika jakiś czas trwała, a one nadal go szarpały, a ludzie dookoła najwidoczniej dobrze się bawili – mówi Ewa Rudzińska, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt „Animals”. - Słychać łacinę kuchenną. Oni są zadowoleni, że to zwierzę cierpi. Mają wielką radochę – dodaje Ewa Gebert, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt „Animals”. Ekolodzy z „Animals” zażądali od organizatora polowania wyjaśnień w sprawie internetowego filmu. Bez skutku. - Minęło 10 miesięcy i nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. W związku z tym podjęliśmy decyzję o przekazaniu sprawy do prokuratury. Mowa o tym, że myśliwi kochają zwierzęta i pomagają im w okresie zimowym, to jest sprzeczność z tym, co mieliśmy okazję zobaczyć i jak naprawdę w lesie się zachowują – mówi Ewa Gebert, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt „Animals”. Sprawę filmu bada prokuratura, ale Koło Łowieckie z Zielonej Góry już wcześniej orzekło, że myśliwi zachowywali się podczas polowania profesjonalnie i zgodnie z etyką łowiecką. - Polowanie to miało miejsce w kole, w którym jestem prezesem. Było zorganizowane zgodnie z planem i regułami, przestrzeganiem zasad obowiązujących w łowiectwie. A scena taka na polowaniach i w łowiectwie niestety się zdarza – mówi Aleksy Konstańczak, prezes koła łowieckiego „Jeleń”. - Nie odpisaliśmy na list towarzystwa, bo to uciekło. Mieliśmy w tym czasie zjazd okręgowy, krajowy, zmieniały się osoby pełniące poszczególne funkcje. I tak to wyszło – tłumaczy Zdzisław Rutkiewicz, łowczy okręgowy w Zielonej Górze. Internetowy film z polowania to tylko jeden z wielu niepokojących sygnałów, które ekolodzy z „Animals” odbierają w sprawie polowań i myśliwych. - Otrzymujemy również zgłoszenia dotyczące postrzelenia przez myśliwych psów. Nie są to psy zdziczałe czy puszczone bez opieki. Często to się dzieje podczas spaceru z właścicielem. I to nie w lesie, ale na polu, nawet należącym do danej osoby – mówi Ewa Rudzińska, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt „Animals”. Rafał Borkowski, młody przedsiębiorca z Warszawy, stracił przez myśliwego swojego psa - Floriana. Wyszedł z nim na spacer na łąkę koło swojej działki. - Wyszliśmy na spacer koło g. 11 w pobliżu działki. Zeszliśmy do jaru. W pewnym momencie pies wbiegł pod wzniesienie jaru, zawołałem go i jednocześnie usłyszałem strzał. Psa znaleźliśmy zastrzelonego – opowiada Rafał Borkowski, właściciel zastrzelonego psa. Prawo pozwala myśliwym strzelać do psów, ale wyłącznie wtedy, gdy są to zwierzęta bezpańskie, zdziczałe i atakują leśną zwierzynę z dala od ludzkich zabudowań. Właściciel Floriana powiadomił policję, która przeprowadziła postępowanie i umorzyła sprawę. Borkowski założył stronę internetową Stop Odstrzałom, gdzie zgłaszają się właściciele zastrzelonych przez myśliwych - rzekomo zdziczałych - psów. Do tej pory opisano około 70 takich przypadków. Prokuratura rejonowa z Zielonej Góry nadal prowadzi postępowanie w sprawie internetowego filmu z rozrywanym przez myśliwskie psy dzikiem.