Kim naprawdę jest „Szeryf Internetu”?

TVN UWAGA! 135312
Prawie rok temu pewien sklepikarz z Poznania na własną rękę postanowił walczyć z odwiedzającymi go drobnymi złodziejami. Parę miesięcy temu zaskoczył wszystkich, gdy ogłosił, że zamyka sklep i rusza w Polskę, by pomagać innym okradanym handlarzom. Nikt się jednak nie spodziewał, że w tej sprawie nastąpi jeszcze jeden, o wiele bardziej dramatyczny, zwrot akcji.

Marek O. to najsłynniejszy polski sklepikarz znany jako „Szeryf Internetu”. Cała Polska usłyszała o nim, gdy rok temu uzbrojony w domową kamerę wypowiedział wojnę okradającym go miejscowym chuliganom. Wyczyny złodziei publikował w Internecie, a ich portrety zawisły na drzwiach sklepu. - W pierwszym momencie chodziło mi o to, by udokumentować coś bardziej czytelnie – móc zgłosić to policji. Ale w którymś momencie zaświtała mi myśl, że skoro oni nie boją się tych niskich kar, to może będą bali się tego, że utracą swoją anonimowość – mówił parę miesięcy temu Marek O. Z końcem ubiegłego roku pan Marek zamknął swój sklep. Teraz postanowił wykorzystać popularność, założył Stowarzyszenie „Szeryf Internetu” i z kamerą ruszył w Polskę. Jak się później okazało jego podróże nie tylko wiązały się z chęcią niesienia pomocy. 80-letnia mieszkanka Gryfowa Śląskiego odebrała telefon. Mężczyzna przedstawił się jako policjant, powiedział, że jej syn spowodował wypadek i jeśli kobieta nie zapłaci natychmiast odszkodowania, syn trafi do więzienia. Niedługo potem po pieniądze przyjechał kurier. Na szczęście czujni sąsiedzi, którzy słyszeli o złodziejskiej metodzie „na wnuczka” zadzwonili na policję, zatrzymanym okazał się 61-letni Marek O. z Poznania. - Kiedy koledzy zadzwonili do mnie mówiąc o tym, że „Szeryf Internetu” został zatrzymany przez dolnośląskich policjantów, to początkowo myślałem, że to jest jakaś pomyłka. Ale po kilku telefonach, kiedy powiedzieli mi, że w jego samochodzie znaleźli kapelusz i gwiazdę, którą się w ostatnim czasie posługiwał, to już wątpliwości nie miałem. Ale przyznam szczerze, byłem bardzo zaskoczony – mówi Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji. Niedługo po zatrzymaniu Marka O. stało się jasne, że zgubiła go chciwość. Jako rzekomy wysłannik policjantów odebrał od zdesperowanej, starszej kobiety kopertę, w której zgodnie z żądaniem oszustów było 27 tysięcy złotych. Po chwili jednak wrócił z żądaniem kolejnych 10 tysięcy. Pani Antonina nie miała takiej sumy i zapukała do swojego sąsiada. - Ten pan stał tam koło niej. Dla mnie to była sprawa oczywista, że się nigdy żadnych pieniędzy nie żąda. Wiedziałem, że to jest kanciarz i oszust. Sąsiad pilnował, żeby nie uciekł, a my zadzwoniliśmy po policję – opowiada świadek zdarzenia. Pan Marek przyznaje się do udziału w kolejnych oszustwach, m.in. w woj. łódzkim i lubuskim. Od starszych kobiet odebrał co najmniej 160 tys. zł. Wszystko wskazuje na to, że grupa przestępcza, działała na terenie całego kraju. Nikt jednak nie wie, czy śledztwo odpowie na pytanie, w jaki sposób członkiem gangu został Szeryf Internetu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości