Rodzina Państwa Martyniaków trzy lata temu otrzymała od gminy mieszkanie w kamienicy w Bielsku-Białej. Pan Bogusław - pracownik fizyczny - i pani Ewelina, która na co dzień zajmuje się domem, lokal wyremontowali i wprowadzili się do niego z pięciorgiem dzieci. Niedługo potem na świat przyszła kolejna dwójka. Wszystko układałoby się dobrze gdyby nie fakt, że w ich mieszkaniu zaczęły pojawiać się prusaki. Z dnia na dzień coraz większa ilość. Dziś to już prawdziwa plaga.
Niebezpieczny problem
- Do pralki mi wchodzą, mam już czwartą w tym roku, lodówkę też mi zepsuły, mam drugą w tym roku. Do jedzenia wchodzą, nie mogę zostawić czegoś, jak dzieci nie dojedzą, żeby sobie później dojadły. Muszę zaraz wyrzucić - mówi pani Ewelina.
O ile rodzice jakoś z problemem sobie radzą, o tyle dla dzieci jest to prawdziwy koszmar. Nieprzespane noce to niemal codzienność w życiu siedmiorga maluchów. Wystarczy, że jedno dziecko poczuje, że chodzi po nim prusak, podnosi alarm i budzi się cała rodzina.
- Krzyczą, że "robal, robal", boją się - mówi pan Bogusław. Jak relacjonują Martyniakowie, ich dzieci śpią albo z nimi, albo zawijają się w kołdrę i kładą na dywan. - Mówią, że nie będą w pokoju spali, bo tam chodzą robaki - opowiada pani Ewelina.
Nie dość że uciążliwe, to okazuje się że insekty te mogą być także niebezpieczne dla zdrowia. Karaczany, zwane popularnie prusakami, przenoszą bowiem wiele groźnych chorób. Mogą być nosicielami bakterii, np. salmonelli, czy pasożytów takich jak glista ludzka. - Jest tutaj zagrożenie alergii, a w przypadku intensywnego, rozciągniętego w czasie sąsiedztwa karaczanów na przykład w mieszkaniu, możemy spodziewać się także wystąpienia jednostki chorobowej, którą nazywamy astmą - mówi Marcin Kadej z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ośmiominutowa dezynsekcja
Właściciele innych mieszkań w budynku, choć nie chcą o tym mówić przed kamerą, także mają problemy z prusakami. Państwo Martyniakowie wielokrotnie sami próbowali walczyć z insektami, ale gdy to okazało się nieskuteczne, poprosili o pomoc Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, od którego otrzymali mieszkanie.
W ciągu kilku lat firma dezynsekcyjna w ich mieszkaniu była sześć razy. Gdy po tych zabiegach robaki nie zniknęły zarządca nieruchomości postanowił zmienić firmę. Zarejestrowaliśmy ukrytą kamerą sam moment dezynsekcji - jak się okazało, czynność ta zajęła specjalistom mniej niż osiem minut.
- To, co ja tutaj widzę, dla mnie jest zupełnie nieprofesjonalne. I to jest chyba najsłabsze słowo, jakiego mogę w tym momencie użyć - mówi Tomasz Karaś, którego firma działa w stowarzyszeniu fachowców zajmujących się tym problemem. Poprosiliśmy go o ocenę nagranej przez nas dezynsekcji. - Kompletny brak wyobraźni przy wykonywaniu tego typu zabiegu, jest źle wykonywany, nie pod ten gatunek szkodnika - twierdzi. Zwraca też uwagę na błędy: pryskanie odbywało się przy stojącym w pokoju łóżeczku dziecięcym, opryskiwacz stawiany był na łóżeczku, a także na stole nieopodal znajdowała się butelka z mlekiem ze smoczkiem. - Nawet nie zwrócił uwagi na to - zauważa Tomasz Karaś.
Gdy prywatna osoba zamawia firmę dezynsekcyjną, musi liczyć się z kosztem kilkuset złotych. Zabieg taki trzeba też po kilku dniach powtórzyć by był skuteczny. Całkowity koszt to od 200 do nawet 500 złotych w zależności miasta i firmy. Zakład gospodarki komunalnej w Bielsku Białej za tą konkretną dezynsekcję zapłacił niespełna 50 złotych.
- Nas obowiązują prawa rynku. Która firma da najmniejszą cenę - mówi Ryszard Bodzek, kierownik administracji Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Bielsku-Białej. - Nie możemy korzystać z firmy droższej, bo za chwilę by pan był u mnie znowu z kamerą [i pytał - red.], dlaczego ja skorzystałem z innej firmy - mówi. - Ta cena generuje nam wybór wykonawcy - dodaje.
"Karaczany się bardzo szybko przyzwyczajają"
Po profesjonalnym zabiegu robaki powinny zniknąć po około siedmiu dniach. W szóstym i dziewiątym dniu po dezynsekcji odwiedziliśmy rodzinę państwa Martyniaków, by zobaczyć, czy faktycznie karaczany już z nimi nie mieszkają. Przeprowadziliśmy eksperyment. Poprosiliśmy pana Bogusława by przez 10 minut spróbował złapać jak najwięcej prusaków. Jak się okazało, uzbierało się kilkadziesiąt sztuk.
Odwiedziliśmy firmę, która wykonywała ostatnią dezynsekcję. Sześć poprzednich zabiegów wykonywanych przez inną firmę były nieskuteczne ale i ta ostatnia wykonana przez nową nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Pokazaliśmy zabieg, który zarejestrowaliśmy ukrytą kamerą właścicielowi firmy, którego pracownicy byli w domu państwa Martyniaków.
- Jeżeli jest coś nieskuteczne, to się to poprawia - mówi Maciej Sordyl z firmy Dexa. - Kiedy kupuje usługę, może ją reklamować, jest to poprawiane i po sprawie - dodaje i wspomina też o wcześniejszych dezynsekcjach, których jego firma nie przeprowadzała. - Nie mamy dostępu do tych dokumentacji. Być może były stosowane środki chemiczne z takiej samej grupy chemicznej, jaką my zastosowaliśmy i to jest oczywiste, że ten zabieg nie miał prawa wyjść, bo karaczany się bardzo szybko przyzwyczajają - zaznacza. - Dlatego właśnie istnieje możliwość reklamacji. Pierwszy zabieg wyszedł nieskutecznie i należy go poprawić. Nie widzę w tym niczego szczególnie złożonego, to się bardzo często zdarza - twierdzi.
Co do samego sposobu przeprowadzenia dezynsekcji właściciel firmy przyznaje, że pracownik nie wykazał się szczególną starannością i wyjaśni z nim tę sprawę, by takie sytuacje się nie powtarzały. Kiedy urzędnik z gminy otrzymał od nas słoik z prusakami, które złapał pan Bogusław, postanowiono dezynsekcję przeprowadzić ponownie. Zarządca obiecuje, że będzie to w najbliższym czasie.
- Ja jestem dorosła, ale mam małe dzieci. Nie mogę sobie pozwolić, żeby moje dzieci mieszkały w takich warunkach - mówi pani Ewelina. Razem z mężem złożyła wniosek o zamianę mieszkania na inne. Ich wniosek został pozytywnie zweryfikowany.