Bogdana M. przyłapaliśmy, jak swoim luksusowym mercedesem przyjeżdża do należącego do jego firmy hotelu i stacji benzynowej. Mężczyzna nawet nie próbował się z tym kryć, choć w czasie rozmowy z dziennikarzami UWAGI! zaprzeczał, że przyjechał samochodem.
O tym, że Bogdan M., lokalny przedsiębiorca z okolic Siedlec, jeździ bez prawa jazdy mimo kilku wyroków sadowych, dowiedzieliśmy się od naszego widza. - Jest jednym z najzamożniejszych ludzi w okolicy. Zatrudnia kilkadziesiąt osób. Wiele osób boi się powiedzieć cokolwiek złego na jego temat, ponieważ boją się o stratę pracy, a nawet o bezpieczeństwo ich rodzin. Pokazuję wam te materiały, bo nie rozumiem, jak ktoś, kto raz zabił, porusza się samochodem, choć ma zabrane prawo jazdy i ma wyrok skazujący. Wszyscy dobrze wiedzą, że on jeździ, mimo że nie może – mówił nasz informator.
Bogdan M. 14 lat temu pijany wjechał wprost pod koła TIR-a. Miał 2,3 promila alkoholu we krwi. W wypadku zginęło dwoje młodych ludzi, których Bogdan M. tego wieczoru zaprosił na kawę do baru na swojej stacji benzynowej.
Bogdan M. nigdy nie przyznał się do winy. Został skazany na sześć lat więzienia i osiem lat zakazu kierowania samochodami. Po czterech latach wyszedł na wolność. Ale nigdy nie oddał prawa jazdy.
- Po odbyciu tej kary niestety nie stosował się do nałożonego zakazu i był karany czterokrotnie. Ostatecznie dostał karę o charakterze bezwzględnym, tj. sześć miesięcy pozbawienia wolności. Ta kara została jednak zamieniona na odbywanie jej w systemie elektronicznego dozoru – wyjaśnia Artur Ozimek, Sąd Okręgowy w Lublinie.
- O tym, że jeździ bez prawa jazdy świadczą kontrole drogowe, podczas których my stwierdzamy ten fakt. Natomiast nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy on popełni kolejne takie przestępstwo. Ale to, że robi to regularnie świadczy chyba o tym, że te wyroki sądu żadnego wrażenia na nim nie robią – mówi Jarosław Janicki, Komenda Miejska Policji w Białej Podlaskiej.
Teraz Bogdanowi M. grozi nie tylko wyrok za to, na czym został właśnie przyłapany, ale także sąd może zmienić mu odbywanie poprzedniej kary w systemie elektronicznym, czyli nakazać zdjęcie tzw. obroży. A to oznacza odsiedzenie kolejnych miesięcy za kratami.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że biznesmen nie przyznał się do winy.
Archiwalny reportaż UWAGI!: