O ośrodku w Łysej Górze (Małopolska) zrobiło się głośno w całej Polsce pół roku temu. 15-letnia wychowanka została brutalnie zgwałcona przez kolegów. Wcześniej była bita i poniżana przez inne wychowanki. Dwóm kolegom ofiary – dziewczynie i chłopakowi, postawiono zarzut gwałtu, przebywają w areszcie. Po tym wydarzeniu wyszło na jaw, że od samego początku istnienia placówki dochodziło do pobić, awantur i ucieczek. Codziennie interweniowała policja, ale sprawy wyciszano. W naszych reportażach ujawniliśmy, że placówka dla trudnej młodzieży prowadzona była przez niekompetentnego dyrektora, a kadra odpowiedzialna za bezpieczeństwo wychowanków nie posiadała wystarczającego doświadczenia. Ówczesny dyrektor ośrodka to nauczyciel przedmiotów ścisłych. Wcześniej przez dziesięć lat był kierownikiem warsztatów szkolnych w jednej z tarnowskich placówek, uczył też technologii i budowy maszyn. Nawet, gdy w podległym mu ośrodku doszło do gwałtu nie miał sobie nic do zarzucenia. Dyrektor ośrodka podał się jednak do dymisji. Teraz nigdzie nie pracuje. Prokuratura i kuratorium badają też sprawę byłej wicedyrektor placówki. Toczy się postępowanie w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo zdrowia i życia wychowanków oraz o niedopełnienie obowiązków. Jak się dowiedzieliśmy była wicedyrektor wciąż pracuje w placówce, teraz jako wychowawca. - Sprawa jest w komisji dyscyplinarnej, a zarzuty są bardzo poważne – mówi Aleksander Palczewski, małopolski kurator oświaty. Po aferze zmieniono statut ośrodka. Nowy nie pozwala na przyjmowanie młodzieży z wyrokami, narkomanów i osób z zaburzeniami psychicznymi. Teraz przyjmowani są tu wyłącznie chłopcy mający problemy rodzinne i środowiskowe, nie radzący sobie z nauką i uciekający ze szkoły. Cała kadra została gruntownie przeszkolona. - Po tak intensywnych szkoleniach wychowawcy czują się pewniej, czują, że są na swoim miejscu, bardziej dowartościowani – mówi Bogumiła Klimek, p.o. dyrektora Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapeutycznego w Łysej Górze. W nowej formie ośrodek funkcjonuje od półtora miesiąca. Mieszkańcy Łysej Góry, którzy do tej pory bali się wychowanków placówki powoli zmieniają o nim zdanie. - Otwarcie poprzedniego ośrodka odbyło się z wielkim hukiem – mówi Jacek Sztando, mieszkaniec Łysej Góry. – Były bijatyki z miejscowymi, z użyciem kijów bejsbolowych. A teraz o tym, że ośrodek znów funkcjonuje dowiedziałem się po miesiącu. Jest cicho i spokojnie. Prokuratura na razie nie postawiła zarzutów poprzedniemu dyrektorowi ośrodka w Łysej Górze ani jego zastępczyni. W czerwcu prawdopodobnie odbędzie się konkurs na nowego dyrektora placówki.