U pani Katarzyny stwierdzono mięsaka tkanek miękkich - rzadkiego, ale wyjątkowo agresywny nowotwór. - W momencie, kiedy żona dowiedziała się o chorobie, lekarz, który ją operował powiedział, że nie ma na to żadnego lekarstwa, żadnej chemii, niczego. Stwierdził, że jedynie operacja może ocalić jej życie - wspomina mąż pani Katarzyny, Dariusz Fularczyk. - Wiadomo, że to jest bardzo agresywny nowotwór. I mimo że tego nie dają po sobie poznać, to czasami widać w ich oczach współczucie - dodaje Katarzyna Walaszczyk - Fularczyk. Pani Katarzyna rozpoczęła leczenie, ale pierwsza chemioterapia okazała się nieskuteczna i pojawił się przerzut na płucach. Konieczna była bolesna operacja i kolejna chemioterapia. - Widok żony był dość ciężki. Ale zawsze starałem się dodawać jej otuchy. Chociaż jest to trudne. Dochodzą do głosu emocje. Bywało, że żona mówiła do mnie: nie chcę umierać, chcę żyć. I to było dla mnie najtrudniejsze. Czasami nie wiedziałem, co jej powiedzieć – opowiada mąż pani Katarzyny. Lekarzom udało się na chwilę powstrzymać rozwój nowotworu. Dzięki temu pani Katarzyna mogła wrócić do pracy w szkole. - Nigdy się nam nie skarżyła. Tak naprawdę zawsze mówiła, że wyniki są może nie za dobre, ale psychicznie ona czuje się bardzo dobrze. Wiedziałyśmy, że jest to rak złośliwy, ale sądziłyśmy, że to wszystko jest pod kontrolą. Ostatnio wróciła do pracy po bardzo długim zwolnieniu lekarskim. I choć z zapałem wzięła się do pracy, to widziałyśmy, że gaśnie w oczach - mówi nam Barbara Wojtala, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 61 w Gdańsku, w której uczy pani Katarzyna. Nowotwór znów dał znać o sobie i atakował kolejne narządy. Choroba zaczęła bardzo szybko postępować a dotychczas stosowane leki przestały przynosić efekty. Lekarka prowadząca panią Katarzynę zdecydowała się na zastosowanie nowej terapii. - Pojawił się nowy lek, zarejestrowany w Unii Europejskiej - trabektydyna. Udowodniono, że jest skuteczny. W związku z tym skierowałam do leczenia tym lekiem panią Katarzynę – mówi onkolog Joanna Pikiel z Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku. Taka terapia jest wskazana w przypadku rzadkich nowotworów, gdy zawodzą leki standardowe, refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Terapia ta bywa bardzo kosztowna, a zgodę na jej sfinansowanie musi wydać NFZ. W przypadku pani Katarzyny, Fundusz nie zgodził się na takie leczenie. - Odmówiliśmy pani Katarzynie leczenia tym lekiem, ze względu na zbyt mało doniesień prasowych i naukowych o tym leku, a także zbyt duży koszt terapii. Było wiele rzeczy, które musieliśmy wyjaśnić. Na finansowanie leczenia jednej pacjentki, pewnie było by nas stać. Ale takich osób będzie więcej. Ja muszę wybierać, a mam jeden worek pieniędzy – komentuje sytuację Barbara Kawińska, p.o. dyrektora NFZ w Gdańsku. - Nie podejmowanie leczenia może spowodować dalszy rozwój choroby, a nawet zagrożenie życia – krytykuje decyzję NFZ onkolog Joanna Pikiel. Odmowa funduszu przekreśliła szanse na leczenie - pomoc dla chorej koleżanki zaczęli organizować przejęci jej losem nauczyciele. - Zbierają nauczyciele, cała obsługa. Każdy, ile ma, tyle da. Już zebraliśmy ponad trzy tysiące - opowiada dyrektor Szkoły Podstawowej nr 61 w Gdańsku, Barbara Wojtala. - Dwa lata temu pochowaliśmy jedną z koleżanek i nie chcemy przeżywać tej traumy drugi raz. Jeżeli jest szansa jakakolwiek, to chcielibyśmy ją wykorzystać. Gdyby była taka możliwość podania jej tego leku, to byśmy jej zrefundowali ten lek. Przynajmniej pierwszy etap – dodaje pani Barbara. - Widać naszą bezradność już tutaj. Sami sobie nie jesteśmy w stanie już sobie pomóc – ocenia sytuację mąż Pani Katarzyny, Dariusz Fularczyk. Państwo Fularczykowie zdecydowali się szukać pomocy u dziennikarzy. Przez kilka tygodni historię pani Katarzyny i jej starania o leczenie opisywał Dziennik Bałtycki. W tym samym czasie Narodowy Fundusz Zdrowia otrzymał opinię konsultanta krajowego, który ponownie zalecił leczenie trabektydyną. W efekcie NFZ zgodził się przyznać pieniądze na terapię dla pani Katarzyny oraz innej pacjentki cierpiącej na tę samą chorobę. - Ja po prostu miałam dylemat, czy my mamy prawo wprowadzać leczenie, które do końca nie jest sprawdzone - usprawiedliwia opieszałość NFZ Barbara Kawińska, p.o. dyrektora NFZ w Gdańsku. Pani Katarzyna rozpocznie terapię trabektydyną 25 listopada, w dzień swoich imienin. Narodowy Fundusz Zdrowia zgodził się na razie na finansowanie leczenia do końca roku. Refundowanie dalszego leczenia uzależnia od postępów terapii.