Paulina Dobrzyńska ma dwadzieścia siedem lat. Trzy lata spędziła w zakładzie poprawczym w Falenicy. Jako nastolatka została skazana za brutalne pobicie koleżanki.
- Wyciągnęłam z moją wspólniczką taką naszą koleżankę i zaczęłyśmy ją bić. Najpierw ją pobiłyśmy, potem kazałyśmy jej się rozbierać. Chciałyśmy żeby była poniżona. Poszło o chłopaka. A potem się okazało, że to nie ten chłopak, ksywkę miał taką samą ale był z innego miasta. Z jednej strony żałują, że ją pobiłam, ale z drugiej strony nie żałuję, bo nie trafiłabym wtedy do zakładu poprawczego – mówiła wtedy Paulina.
- Myślę, że poprawczak zmienił mnie na dobre. Tam byli ludzie, którzy mnie rozumieli. Dawali mi zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa. W końcu miałam poczucie, że ktoś mnie może pokochać, a tego w życiu mi zawsze brakowało. Nie chciałam wracać do poprzedniego życia, poprzedniego środowiska. Potem chciałam im pokazać, że jestem coś warta – dodaje dziś.
Po wyjściu z zakładu, Paulina nie miała wsparcia ze strony rodziny. Sama próbowała ułożyć sobie życie. Podjęła pracę sprzątaczki, dojeżdżając na rowerze aż dziewięć kilometrów. Połowa pensji szła na spłatę długów rodziców alkoholików. Wsparciem ze strony miasta stał się jedynie niewielki lokal socjalny. W zakładzie pracy, Paulina poznała Sebastiana. Wkrótce wyszła za mąż. Mąż i dzieci dają jej ogromną siłę.
- Paulina jest dobrą matką. Zawsze dba o dzieci i próbuje dać im to, czego sama nigdy nie miała – miłość rodzicielską – mówi Sebastian Dobrzyński, mąż Pauliny.
- To mąż okazał się dla mnie największym wsparciem w najtrudniejszych dniach. Najbardziej podobało mi się w nim to, że umiał mnie rozweselić. Zawsze była między nami szczerość i poczucie bezpieczeństwa. Nawet nie chcę teraz myśleć jakby moje życie wyglądało bez mojego męża i dzieci. Oni są dla mnie wszystkim i nie oddałabym za nic. To jest wszystko co posiadam – mówi Paulina.
Rodzina czeka na przydział większego lokalu socjalnego ze strony miasta. Trudno funkcjonować na piętnastu metrach kwadratowych.
- Chciałabym, żeby dziewczynki miały to o czym od zawsze marzą, czyli żeby miały swój różowy pokoik z własnym łóżeczkiem i mnóstwem zabawek. Na własne mieszkanie na kredyt nas nie stać. A każda chyba matka chce by jej dziecko miało wszystko to co dobre – kończy Paulina.
Dziś dla Pauliny najważniejsi są: mąż i córki, ich przyszłość i szczęście. Dziewczyna udowodniła, że w dążeniu do celu, potrafi pokonać nawet największe trudności, więc jest duża szansa, że wszystko będzie się dobrze układać...
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.