Horror w żłobku. Opiekunka do dziecka: Masz nawet nie oddychać!

TVN UWAGA! 5033685
TVN UWAGA! 315102
Krzyki, wyzwiska, szarpanie, karmienie na siłę czy zamykanie w ciemnym pomieszczeniu - tego od kilku miesięcy doświadczać miały dzieci w prywatnym żłobku w Oświęcimiu. Potwierdzają to nagrania, które wykonała i udostępniła jedna z opiekunek.

„Czułam się jak w ukrytej kamerze”

Do niepublicznego żłobka uczęszczało 13 dzieci, w tym dwoje niepełnosprawnych. Większość z nich nie ukończyła 2,5 roku.

- Mój syn był zawsze bardzo radosnym dzieckiem. Był uśmiechnięty, miał bardzo dużo energii. Gdy przychodził ze żłobka, siedział wtulony we mnie. Myśleliśmy z mężem, że to efekt zmęczenia. Ale zaczęły się pojawiać zachowania typu: zasłanianie uszu, oczu, których wcześniej nie zauważyliśmy – opowiada jedna z mam.

Nagrania, które pokazują, w jaki sposób traktowane były dzieci w żłobku trafiły do rodziców na początku stycznia. Wszystko za sprawą pani od angielskiego i nowo przyjętej opiekunki.

- Podczas pierwszych dni pracy miałam wrażenie, że wobec mnie jest stosowana jakaś prowokacja. Że ktoś sprawdza, jak zareaguję na sytuację bardzo niekorzystną dla dzieci. Myślałam, że jestem w ukrytej kamerze – opowiada opiekunka, która ujawniła nagrania.

Kobieta przekonuje, że próbowała reagować, ale czuła się bezsilna, ponieważ menadżerka żłobka także miała niewłaściwie traktować dzieci.

- Oprócz wyzwisk i epitetów względem dzieci, byłam świadkiem jak dziewczynka została rzucona na stołeczek tak, że zjechała z niego i spadła uderzając głową o podłogę. Wiedziałam, że prędzej czy później coś stanie się któremuś dziecku. Obawiałam się, że zostanie to zrzucone na mnie – dodaje.

Wstrząsające nagrania

Zarejestrowane przez jedną z opiekunek sceny są bulwersujące.

- Odsłuchałam nagrań głosowych. Słychać było w nich m.in.: „Nie będziesz tego żarł” albo „Nie będziesz sobie k… ze mną pogrywał”. W tle słychać okropny płacz dzieci – opowiada Urszula Kamecka-Gasidło, matka Zoi.

Z relacji kobiety, która ujawniła proceder wynika, że dzieci były karmione tą samą łyżeczką, piły z jednego kubeczka. Jeśli nie chciały zjeść zupy, za karę nie dostawały drugiego dania. Woda była rodzajem nagrody, po którą dzieci ustawiały się w kolejce.

- Córka miała ciągle wysypki na buzi. Okazało się, że dzieci miały wycierane buzie tą samą ścierką, którą te panie czyściły stoły i podłogi – mówiKatarzyna Kapela, mama Nadii.

Po ujawnieniu szokujących nagrań, rodzice natychmiast powiadomili policję, a ta wszczęła dochodzenie. Decyzją Prezydenta Miasta żłobek został zamknięty i wypisany z rejestru.

Właścicielka placówki Barbara G. zwolniła dyscyplinarnie opiekunkę i menadżerkę żłobka, czyli swoją matkę. Choć przez cały czas nadzorowała placówkę i miała dostęp do monitoringu, zapewnia, że o niczym nie wiedziała.

Prywatny żłobek w Oświęcimiu należał do sieci żłobków i przedszkoli działającej w całym kraju. Jest placówką nie podlegającą praktycznie żadnej kontroli. Urząd Miasta i Kuratorium Oświaty mają jedynie nadzór administracyjny.

- Urzędnicy nie mają kompetencji ustawowych to sprawdzania, czy wizytowania zajęć w żłobkach. Ustawodawca nie przewidział takich możliwości – mówi Krzysztof Kania, prezydent Oświęcimia i dodaje: - To, co mogliśmy zrobić, już zostało wykonane. Żłobek został zlikwidowany, tzn. wykreślony z rejestru. Nie był finansowany z pieniędzy miasta, to najsurowsza kara, jaką mógł nadać prezydent.

Nie przyznają się do winy

Beata H. ma 51 lat, funkcję menadżerki żłobka i opiekunki sprawowała od kilku miesięcy. Prace w placówce zawdzięcza swojej córce, która jest właścicielką dwóch żłobków, krakowskiego i tego w Oświęcimiu. Druga opiekunka ma 52 lata. Adrianna S. nigdy wcześniej nie pracowała z dziećmi. Zatrudniona została po ukończeniu kursu internetowego. Prywatnie była koleżanką Beaty H.

- Córka idąc do żłobka, miała 8 miesięcy i umiała samodzielnie stać i raczkować. Po jakimś czasie dziecko zaczęło skakać, jak królik po podłodze. Cofnęła się w rozwoju, histeryczny płacz następował przy próbie podniesienia jej z podłogi. Potem okazało się, że Zoja wiele godzin w żłobku spędzała w bujaku. Siedziała tam wiele godzin, tam była usypiana. Raz tylko została przeniesiona do łóżeczka, żeby zrobić jej zdjęcie, które otrzymałam. Tak to siedziała w bujaku z kocem na twarzy – mówi Urszula Kamecka–Gasidło.

Obie kobiety, które pracowały w prywatnym żłobku usłyszały zarzut znęcania się psychicznego i fizycznego nad dziećmi. Opiekunkom grozi kara ośmiu lat więzienia.

- Po przestawieniu zarzutów, obydwie osoby nie przyznały się od popełnienia zarzucanych im czynów. Jedna z pań – Beata H. odmówiła składania wyjaśnień – mówi Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

- Staram się nie dopuszczać do świadomości, wszystkich spraw, które się tam działy. To dla mnie straszne. Nie wiem, jak zniosę to psychicznie. Mam poczucie, że sama skrzywdziłam dziecko, bo uwierzyłam, że tam jest dobra opieka - kończy Urszula Kamecka–Gasidło.

podziel się:

Pozostałe wiadomości