Gwałt i przemoc w ośrodku socjoterapii

TVN UWAGA! 3619712
TVN UWAGA! 138506
15-latka została zgwałcona przez czterech chłopców – wszyscy przebywali w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Łysej Górze. Reporterom UWAGI! udało się dotrzeć do dziewczyny, która jest podejrzana o podżeganie do gwałtu. Brutalna przemoc rządziła w Ośrodku od początku jego istnienia.

Do gwałtu na 15-letniej Paulinie doszło w miniony czwartek. Policja zatrzymała większość uczestników zdarzenia. Trzej chłopcy podejrzani o współudział trafili do schroniska dla nieletnich. Siedemnastoletni Przemysław Ś. podejrzany o gwałt został aresztowany na trzy miesiące. Policjanci nadal poszukują 17-letniej Katarzyny, wychowanki ośrodka, podejrzanej o podżeganie do gwałtu. Dziewczyna następnego dnia po zdarzeniu uciekła z placówki. Reporterom UWAGI! udało się z nią skontaktować. - Pobiłyśmy ją, miała z jedną dziewczyną konflikt, która powiedziała jej, że ją zabije – Katarzyna mówi o zgwałconej Paulinie. – Wystraszyła się i na drugi dzień uciekła i dowiozła ją policja. Dostała nalepkę frajer, każdy ją wyzywał. Taka nalepka to totalne dno. Ja ją uderzyłam, bo pierwsza zaczęła. Jestem bardzo nadpobudliwa, a jakby ktoś zobaczył, że nie oddałam, to na mnie też byłaby taka nalepka. Rozbierałyśmy ją na filmiku, filmiki poszły do chłopaków. Oni zobaczyli, że takie rzeczy się dzieją, to oni muszą zrobić coś lepszego. Nie minęła godzina i kolega pokazał mi zdjęcie, jak ją wykorzystują. Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii w Łysej Górze koło Brzeska otwarto ponad dwa miesiące temu. To pierwsza taka placówka w Małopolsce. Wśród wychowanków większość to młodzież zdemoralizowana i z wyrokami, kierowana tu przez sądy, choć ośrodek powstał z myślą o młodych ludziach, mających problemy rodzinne i środowiskowe, z zaburzeniami emocjonalnymi, takich, którzy nie radzą sobie z nauką. Od samego początku dochodziło tam do brutalnej przemocy. Przez dwa miesiące było 50 interwencji policji, pogotowie ratunkowe przyjeżdżało do Ośrodka 15 razy, a w 25. przypadkach wychowankom Ośrodka udzielono pomocy w ambulatoriom. - Pierwszego dnia już po pięciu minutach dziewczyna kopnęła mnie w plecy – mówi Patrycja. – Potem wszyscy się zlecieli do pokoju i zaczęli mnie bić. Powiedzieli mi, że tak tu jest, że każdy musi dostać. Miałam złamane dwa kręgi i wstrząśnienie mózgu. Patrycja była w Ośrodku tylko przez trzy dni. Trafiła z powodu wagarowania na wniosek szkoły. Po pobiciu sąd zezwolił jej na pobyt w domu do końca tego roku. Rodzice innych dzieci, które znalazły się w Ośrodku opowiadają natomiast, że pobyt tam zmienił je tylko na gorsze, że stały się agresywne i wulgarne. Wychowawcy nie chcą rozmawiać. Na telefoniczną rozmowę zgodziła się tylko jedna z nich i powiedziała, że mimo starań nie są w stanie zapanować nad młodzieżą. Dyrektor Ośrodka Tadeusz Ciurej jest nauczycielem przedmiotów ścisłych. Przez dziesięć lat był kierownikiem warsztatów szkolnych w jednej z tarnowskich placówek, uczył też przedmiotów zawodowych – technologii i budowy maszyn. - Zabezpieczyłem wszystko od strony technicznej, dobrałem kadrę taką, jaką mogłem – mówi Tadeusz Ciurej. – Uważam, że zrobiłem to dobrze. Ubolewam nad tym, co się stało i czuję się pośrednio winny. To był gwałt, ale nie brutalny. W Ośrodku od dwóch dni trwa szczegółowa kontrola małopolskiego kuratorium oświaty. Urzędnicy sprawdzają okoliczności zdarzenia i próbują wyjaśnić, co robili wychowawcy w chwili, gdy doszło do gwałtu. Starosta brzeski zatrudnił firmę, która ma przygotować program naprawczy dla placówki, ale już teraz coraz częściej pojawiają się głosy, ze prawdopodobnie pojawi się wniosek o zamknięcie Ośrodka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości