Finał sprawy polskich obozów pracy we Włoszech

TVN UWAGA! 135060
Ta sprawa siedem lat temu zbulwersowała polską opinię publiczną. Setki Polaków były werbowane do pracy we Włoszech. Zamiast godziwych zarobków okazało się jednak, że pracownicy trafili do obozów, gdzie mieszkali w nieludzkich warunkach i byli zmuszani do niewolniczej pracy. Niektórzy przypłacili marzenie o pracy na zachodzie życiem, wielu z nich zdrowiem. Dziś sąd w Krakowie skazał organizatorów tego procederu. Oskarżonych na sali nie było, odpowiadali z wolnej stopy.

- Każdy z nich powinien dostać, jak nie maksymalny, to przynajmniej połowę z tego wyroku do odsiadki. Tu już nie ma znaczenia czy była to osoba, która biła mojego kolegę z namiotu, czy osoba, która zwerbowała nas w Polsce. Każdy z nich jest w tym samym stopniu winny – mówi jedna z ofiar. Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się od informacji, które napłynęły do konsula honorowego w Bari. To on powiadomił włoskich karabinierów o istnieniu obozów pracy. Zatrzymano wtedy kilkanaście osób: Polaków i Ukraińców. W tym samym czasie polska policja aresztowała organizatorów wyjazdów na plantacje. W sumie 22 osoby usłyszały zarzut handlu ludźmi, udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej i oszustwa. Kuba wyjechał do Włoch by zdobyć pieniądze na swoje wymarzone studia. W obozie pracy spędził trzy tygodnie. - Nam, jako pierwszym udało się przerwać to wszystko, co tam było – mówi mężczyzna. Na miejscu okazało się, że warunki życia Polaków były skandaliczne a praca ponad siły. - Warunki, które widzieliśmy były nieludzkie. Wierzę, że nawet zwierzęta traktowane byłyby lepiej. Brakowało sanitariatów, wody pitnej, elektryczności i nie tylko – opowiada jeden z włoskich inspektorów. Pani Elżbieta pilnie potrzebowała pieniędzy na rehabilitację dziecka. Na wyjazd zdecydowała się z dnia na dzień. Ofertę znalazła w urzędzie pracy. - Jak pierwszy raz tam trafiłam, to to miejsce skojarzyło mi się z oborą. Nawet chłopaki, które tam były z nami się rozpłakali – mówi pani Elżbieta Jakubowska. Pieniądze za zakwaterowanie, za wodę pitną, za dowóz na plantację czy do sklepu inkasowali nadzorcy. Wszystko było tak wyliczone by pracownik nie zarobił nawet euro dziennie i musiał pozostać w obozie. Gdy ktoś upomniał się o zapłatę był bity i zastraszany. Dariusz Olszewski wyjechał do pracy w 2005 roku. Do Polski nigdy nie wrócił. Tak jak większość oszukanych skusił się na atrakcyjną ofertę i jak większość trafił do obozu. Zmarł we Włoszech. Prokuratura zdecydowała o jego ekshumacji, podejrzewając, że mógł paść ofiarą przestępców. Matka i brat Dariusza przyjechali do Włoch po jego ciało. Włoscy biegli wykluczyli ostatecznie, że Dariusz Olszewski został zabity. Nie ma jednak wątpliwości, że do jego zgonu przyczyniły się fatalne warunki w obozie. We Włoszech, w okresie kiedy funkcjonowały obozy pracy, zmarło w sumie czternastu Polaków. Nikty z zatrzymanych i oskarżonych nie usłyszał zarzutu zabójstwa.

podziel się:

Pozostałe wiadomości