W momencie gdy Filip ruszył w stronę torów przy drugim peronie zatrzymał się pociąg jadący w przeciwnym kierunku. Kakofonia dźwięków na stacji metra zmyliła go. Ten wątek nie miał wpływu na losy prokuratorskiego dochodzenia. Prokurator umorzył sprawę, bo nie mógł wskazać winnego wypadku Filipa. - Nikt świadomie, z zamiarem, co jest cechą czynu karalnego, nie doprowadził do tego wypadku. Natomiast wina w sensie ogólnoludzkim, czyli etycznym, na pewno na metrze ciąży - komentuje Adwokat Michał Tomczak, pełnomocnik Filipa Zagończyka. Zaraz po wypadku Filipa w mediach odbyła się debata na temat braku jakichkolwiek zabezpieczeń, które zapewniałyby bezpieczeństwo niewidomym. Metro jako najnowocześniejszy i najszybszy środek lokomocji w naszym krajowym wydaniu zapomniało o niewidomych pasażerach. Zaraz po wypadku Filipa deklarowano, że to zmieni się… - Ja się tu czuje niepewnie. Mimo upływu roku od wypadku Filipa żadna krawędź ciągle nie ma oznaczeń. Nie mogę liczyć na to, że ja nogą wyczuję, że zbliżam się do krawędzi peronu – komentuje aktualną sytuację na peronach metra niewidomy Paweł Wdówik. Po wypadku Filipa w na dwóch stacjach metra testowano tzw. bąble, które niewidomi wyczują pod stopami. Po konsultacjach władze metra czekają na odpowiednie przepisy, które przygotowuje ministerstwo infrastruktury. Tymczasem są przewoźnicy, którzy na własną rękę modernizują przystanki i perony by były bezpieczne dla niewidomych. - Dla mnie, osoby niewidomej, ważne jest to, żeby na przykład te pasy bezpieczeństwa były wszędzie takie same. […] Metro mówi, że nic nie może zrobić, bo nie ma przepisów, dochodzą do nas głosy, że te przepisy mają nie dotyczyć na przykład peronów kolejowych. Niektórzy, na przykład WKD, na własną rękę coś robi. I mamy taką wolną amerykankę..- opowiada niewidoma Monika Cienierska. Filip Zagończyk w rok po wypadku powraca do normalnego życia. Znowu zaczął studiować. Powrócił też do pracy w Polskim Radiu. Coraz częściej opuszcza mieszkanie. Chcę być znowu samodzielny jak przed wypadkiem. - Dla niego najlepszą terapią jest towarzystwo i to, że coś się dzieje. Że gdzieś idzie, coś robi, że nie siedzi w domu. To że może pracować, studiować, spotykać się ze znajomymi znaczy, że może żyć – komentuje sytuacje Filipa jego przyjaciółka Marta Hoppe. Filip Zagończyk oczekuje zakończenia negocjacji z ubezpieczycielem metra, który jednorazowo wypłaci mu odszkodowanie. W związku z tym, że jego leczenie wciąż jest kontynuowane Filip rozważa sądowa batalię z zarządem warszawskiego metra o stałe rentę za poniesione krzywdy i szkody na zdrowiu.