Maltretowane dziecko
Matka przyprowadziła 11-miesięczną Anastazję do lekarza w Dzierżoniowie na początku grudnia. Powodem miały być problemy dziecka z oczami. Zaniepokojeni stanem dziewczynki lekarze, zdecydowali o przewiezieniu jej do specjalistycznego szpitala we Wrocławiu. Tam odkryto rozległe złamania i obrażenia u dziecka. Szpital natychmiast powiadomił organy ścigania.
Cytujemy fragment pisma od prokuratora, opisującego obrażenia u 11-miesięcznej Anastazji:
„Anastazja trafiła do szpitala 9 grudnia, gdzie rozpoznano u niej zespół maltretowania. Złamanie lewej ręki, złamanie kości czaszki, złamanie obojczyka, krwotok wewnętrzny, złamanie ośmiu żeber, złamanie kręgosłupa piersiowego oraz złamanie kości udowej.”
- Rozległość tych uszkodzeń wskazuje na to, że nie ma tu mowy o przypadkowości, o jakimś incydentalnym wypadku. Tego jest po prostu za dużo – podkreśla Tomasz Fedorszczak z Prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie. I dodaje: - Zdaniem prokuratury cierpienie dziecka zostało spowodowane działaniem biologicznej matki oraz jej konkubenta. Osoby te, po przeprowadzeniu przez nas czynności procesowo-dowodowych, otrzymały bardzo poważne zarzuty, m.in. zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Nie ma wątpliwości, że życie lub zdrowie dziecka było poważnie zagrożone.
Sąd zdecydował inaczej
Prokurator po zatrzymaniu matki dziewczynki i jej konkubenta zawnioskował o ich areszt. Jednak sąd się na to nie zgodził i wypuścił kobietę i mężczyznę na wolność. Według sąsiadów para wróciła do domu.
- Te potwory już dawno powinni byli zamknąć. Wszystko przekazałem policji. Mieliśmy spokój, dopóki oni tu nie mieszkali – mówi jeden z sąsiadów.
- Różne towarzystwo tam się spotykało - nocne awantury, libacje alkoholowe – dodaje inna osoba.
Podejrzewana o znęcanie się nad córeczką 20-letnia Wiktoria mieszkała razem ze swoim nowym konkubentem. Z ojcem pobitej dziewczynki spotykała się przez kilka miesięcy na początku 2022 roku. Po urodzeniu Anastazji dziecko pozostało przy matce. Ojciec mógł się nią zajmować jedynie w weekendy.
- Córka miała złamaną rękę. Jej matka tłumaczyła mi, że Wiktoria niefortunnie się przewróciła – opowiada pan Paweł, ojciec.
Według śledczych, złamanie ręki u dziewczynki nie było efektem wypadku, lecz działania jej matki. Znęcanie nad maleństwem miało zacząć się już wiele tygodni temu. Sąsiedzi tej rodziny nie byli bierni. Słysząc nocne imprezy, krzyki i płacz dochodzący z mieszkania, wielokrotnie informowali o tym instytucje.
- Po każdym tego typu sygnale OPS reagował albo tego samego dnia, albo następnego dnia rano. Sytuacja zmieniła się w momencie, kiedy pani powiedziała, że nie życzy sobie już takich spotkań i odmówiła wpuszczenia nas do mieszkania. Jedyną możliwą rzeczą, którą może zrobić Ośrodek Pomocy Społecznej jest skierowanie sprawy do sądu, poproszenie sąd o interwencję – mówi Rafał Pilśniak z Urzędu Miasta w Dzierżoniowie. I dodaje: - Z naszej strony były trzy takie pisma do sądu z prośbą o wyznaczenie kuratora.
Dlaczego pomoc społeczna musiała aż kilkukrotnie pisać do sądu rodzinnego prośby o zajęcie się rodziną Anastazji? Według rzeczniczki sądu, latem zeszłego roku rodzinę odwiedził kurator, ale nie zauważył żadnych nieprawidłowości.
- Sąd w tym pierwszym etapie nie miał sygnałów do tego, że dzieje się coś niewłaściwego – stwierdza Magdalena Mroczkowska z Sądu Okręgowego w Świdnicy. I dodaje: - Sąd wydał postanowienie 17 lipca o wszczęciu postępowania i wydaniu zarządzeń dotyczących wykonywania władzy. Termin rozprawy wyznaczył na 9 listopada.
Dlaczego ukarany został także ojciec dziecka?
Okazuje się, że po tym jak Anastazja trafiła do szpitala z licznymi złamaniami, sąd nie tylko zakazał kontaktów z dzieckiem matce, ale również biologicznemu ojcu, wobec którego prokuratura nie ma żadnych podejrzeń. Co więcej, sąd rodzinny chce pozbawić ojca praw rodzicielskich.
- Teraz córka skończyła roczek. Nie wpuszczono mnie do niej do szpitala – mówi pan Paweł. I dodaje: - Bardzo tęsknię za córką i cały czas o niej myślę. Mam nadzieję, że będzie wszystko w porządku, że wyzdrowieje.
Mimo iż związek się rozpadł, mężczyzna uczestniczył w wychowaniu Anastazji. Kupował jedzenie, pieluszki, lekarstwa, ubranka dla dziewczynki. Kiedy tylko mógł, zabierał ją do rodzinnego domu.
- Kiedyś nam dała dziecko na tydzień, a po trzech dniach powiedziała, że nas oskarży o porwanie dziecka. Więc musieliśmy szybko ubrać dziecko i zawieźć jej z powrotem – opowiada pani Anna, babcia Anastazji. I dodaje: - Jak nie chciała tego dziecka, to mogła nam je dać. Tu by miało wszystko.
Rodzina Anastazji będzie walczyć o opiekę nad dziewczynką.
Odcinek 7339 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl
Autor: dp
Reporter: Maciej Dopierała