Dzieci zatrzymane w sprawie śmiertelnego pobicia

TVN UWAGA! 4614488
TVN UWAGA! 261680
Jedna osoba nie żyje, a druga walczy o życie. O brutalne pobicie w Braniewie podejrzewane są dzieci, jeden chłopiec ma 15 lat, drugi zaledwie 13. Kim są zatrzymani?

Henryk Hołysz miał 60 lat. Mieszkał z braćmi w rodzinnym domu pod Braniewem. Żył skromnie, utrzymywał się z zasiłku. Ze względu na zły stan zdrowia był niezdolny do pracy.

- Dwa lata temu miał udar. Długo leżał. Miał sparaliżowane palce. Ciągał nogą. Głowa też już nie ta. Wymagał opieki – przyznaje Halina Gorgoń, siostra pana Henryka.

Pobicie

Rano, 15 maja, pan Henryk wyszedł z domu. Na noc nie wrócił. Następnego dnia, nad rzeką, znaleziono jego ciało. Okazało się, że nie był też jedyną ofiarą brutalnego ataku, do którego doszło wówczas w Braniewie.

- Oficer dyżurny otrzymał informację, że przy placu Piłsudskiego w Braniewie leży kobieta. Na miejsce wysłano funkcjonariuszy. Policjanci udzielili niezbędnej pomocy 50-latce i wezwali pogotowie. Podczas tej samej interwencji policjanci dostrzegli leżącego nieopodal mężczyznę, niestety 60-latek nie dawał oznak życia – mówi sierz.szt. Jolanta Sorkowicz, oficer prasowy braniewskiej policji.

Brutalnie pobita 50-latka, w ciężkim stanie, trafiła do szpitala w Elblągu. Policjanci ustalili, że za atakami mogą stać ci sami sprawcy. Dzięki nagraniom z monitoringu wpadli na ich trop.

Zatrzymani to 13-letni Dawid R. i 15-letni Michał Z. Nastolatkowie mieli zaatakować siedzącą na murku parę. Gdy kobieta upadła, napastnicy mieli po niej skakać i bić pięściami. Jeszcze brutalniej mieli potraktować mężczyznę, który został uderzony płytą betonową.

- Były ciosy zadawane otwartą dłonią, były uderzenia pięścią, pchnięcia i szarpanina. To są zdarzenia, które nie układają się w planowany ciąg zdarzeń – mówi Rajmund Kobiela, Prokurator Rejonowy w Braniewie.

Decyzją sądu obaj podejrzani trafili do schroniska dla nieletnich, gdzie będą czekać na rozprawę przed sądem rodzinnym.

- Nieletni przyznali się do czynów, które są przedmiotem postępowania. Dysponujemy zeznaniami, w których obaj opisują przebieg zdarzeń i wzajemnie się przerzucają odpowiedzialnością za to, co się stało zdarzenia – mówi Kobiela.

Kim są nastolatkowie?

- Oni codziennie byli pod wpływem. Codziennie ćpali, codziennie pili – mówi ich znajomy.

Młodszy z zatrzymanych to 13-letni Dawid R. Chłopiec mieszkał z matką w okolicach Braniewa. Dotarliśmy do jego rodziny i sąsiadów.

- Zwróciłem im kiedyś uwagę, to chcieli mnie pobić. Była agresja z jego strony. Powiedzieli mi: spie… ch… - opowiada

- Z Dawidem nigdy nie było problemów. Nie był agresywny. Dziecko było punktualne, nie kłamało, siedziało w domu. Zapoznał się z Michałem i dziecko zmieniło się – twierdzi ciotka Dawida.

Drugi z zatrzymanych w sprawie pobicia to 15-letni Michał Z. Od 2012 roku mieszkał w katolickim ośrodku dla młodzieży w Braniewie. Był uczniem jednej z lokalnych szkół.

- Do tego roku szkolnego nie sprawiał problemów, reprezentował drużynę piłkarską – mówi Marek Czapliński, dyrektor gimnazjum nr 1 w Braniewie. I dodaje. - W pewnym momencie zauważyłem jego obojętność, jakby mu było wszystko jedno. Ostatni miesiąc nie chodził do szkoły. Informowaliśmy o wszystkim sąd. Przeprowadzaliśmy rozmowy nawet w obecności policjanta, opiekuna, pani pedagog.

- Michała znam od małego. W szkole nauczyciele coś do niego mówili, a on nie reagował, miał wywalone i szedł na papierosa. To były łobuzy, razem kradli, razem ćpali – przekonuje znajomy Michała Z.

„Dla mnie to był złoty chłopak”

Według sądu rodzinnego Michał Z. miał być agresywny dla otoczenia, wyłudzać pieniądze, zażywać narkotyki i uciekać z ośrodka w którym przebywał. Dlatego w połowie kwietnia skierował go do placówki o bardziej zaostrzonym rygorze. Nie zdążył tam jednak trafić.

- Nie udzielamy informacji odnośnie rodzin i dzieci – usłyszeliśmy w ośrodku, w którym Michał Z. przebywał wcześniej.

Dotarliśmy do ojca Michała Z.

- Jestem załamany. Dla mnie to był złoty chłopak. Matki nie ma. Koledzy gdzieś prowadzili i chodził, gdzieś wieczorem po mieście – mówi Andrzej Z., ojciec Michała Z. I dodaje. - Opierdzielałem go, co miałem jeszcze zrobić? Jak pojechałem do szpitala 12 marca to po powrocie był już nie ten chłopak. Coś mu odbiło.

podziel się:

Pozostałe wiadomości