Dzieci wciąż uciekają

Wracamy do ucieczek dzieci z katowickich domów dziecka. Mimo podjęcia w nich kontroli, władze miasta nie mają pomysłu na rozwiązanie problemu. Dzieci nadal uciekają. Na ucieczkach demoralizują się z dnia na dzień – piją, kradną, biją, prostytuują się.

O ucieczkach wychowanków katowickich domów dziecka Zakątek i Stanica mówiliśmy w UWADZE! ponad miesiąc temu. Miały niemal masowy charakter – bywały dni, że ze Stanicy uciekało ponad 20 dzieci. Zakątek i Stanica były wcześniej pogotowiami opiekuńczymi. Trafiały do nich najczęściej dzieci, które kradły, biły się i brały narkotyki. Teraz obie placówki spełniają podwójną funkcję. Są tam różne dzieci - sieroty społeczne, jak i te bardzo zdemoralizowane. Urząd Miasta w Katowicach zarządził kontrolę w obu placówkach. Kontrola wykazała niewystarczająca pracę pedagogiczną z dziećmi. Na razie jednak na tym się skończyło – urzędnicy nie wiedzą, co konkretnie zrobić, by ucieczek było mniej. Tymczasem dzieci na ucieczkach wegetują w strasznych warunkach, są obiektami przemocy i same aktów przemocy się dopuszczają. 14-letnie Weronika i Andżelika przebywają w policyjnej Izbie Dziecka po tym, jak pobiły starszego mężczyznę w jego mieszkaniu. - Uciekłyśmy z Weroniką razem z Zakątka – opowiada Andżelika. – Nasz kuzyn poznał nas z nim. Na początku był miły, a wieczorem chciał nas obmacywać. Zapytał, czy idziemy się napić, to poszłyśmy. Zaproponował nam seks za pieniądze. I dostał. Obie dziewczyny uciekały z domu dziecka już kilkadziesiąt razy. Są kuzynkami. Matka Weroniki zmarła, ojca widziała raz, gdy miała sześć lat. Mówi, że był zawsze pijany, bił matkę. Nie chce go znać. - Już się przejechałam na tych ucieczkach – mówi Andżelika. – Tyle się zdarzyło, że chcę to wszystko odwrócić. Zacząć chodzić do szkoły i w ogóle. Wychowanie niczyich, niechcianych dzieci jest niezwykle trudne. Ale ci, którzy się tego podejmują, wiedzą, że nie niemożliwe. Bardzo ważną rolę odgrywają odpowiednie warunki. W tzw. rodzinkowych domach dziecka, które istnieją po sąsiedzku, w Rudzie Śląskiej, dzieci przebywają w maksymalnie 10-osobowych grupach, w normalnych mieszkaniach, które urządza urząd miasta. - Z mieszkań rodzinkowych dzieci nie uciekają – mówi Janina Szwedka, zastępca dyrektora Rodzinkowego Domu Dziecka w Rudzie Śląskiej. – Czują się tu na tyle dobrze i bezpiecznie, że nie mają powodu uciekać. Jeśli chcą wyjść, robią to pod opieką wychowawców. Swoich rodziców też odwiedzają w ich towarzystwie, a rodzice mogą także przychodzić do nich. Katowiccy urzędnicy obiecują, że wkrótce dopilnują, by sytuacja w domach dziecka, z których uciekają wychowankowie, poprawiła się. Zapewnili też, że zatrudnią streetworkerów, którzy na ulicach miasta będą zajmować się bezdomnymi dziećmi. Przeczytaj także:Ucieczka na ulicę ”Może kiedyś pójdę do kina?”Koszmar w domu dzieckaPrzemoc w Domu Dziecka

podziel się:

Pozostałe wiadomości