Artur P. pierwsze kroki swojej kariery stawiał w Sochaczewie. Próbował zostać burmistrzem. Nieoficjalny sztab wyborczy Artura P. mieścił się w Pubie 77. Jego właściciel wierzył, że ten człowiek odmieni ich miasto. - Młody, wykształcony, z Sochaczewa. Już jakąś karierę zrobił. Dla mnie to był czarny koń. Na początku obiecywał różne rzeczy, a później zniknął – mówi Zbigniew Kaliński, właściciel Pubu 77 w Sochaczewie. Artur P. przegrał walkę o fotel burmistrza. Swój los i karierę postanowił związać z Warszawą i centralnymi urzędami. Bliskie związki z PiS pozwoliły mu objąć stanowisko dyrektora do spraw sportu w stołecznym ratuszu. - Dla sportu nie zrobił ani nic dobrego, ani złego. Kompetencje tego pana zawsze były bliżej nieokreślone. On po prostu był. Był namaszczany na różne stanowiska, przerzucany z frontu na front, kiedy prawica dochodziła do rządów – uważa Krzysztof Guzowski, dziennikarz sportowy. Jako dyrektor w warszawskim magistracie Artur P. kierował dziesiątkami ośrodków sportowych. Podlegało mu ponad tysiąc pracowników. Dysponował wielomilionowym budżetem. - Jest człowiekiem bardzo inteligentnym i kulturalnym. Ale koncepcji na sport nie miał. On marzył o wysokiej pozycji społecznej, zawodowej. Chyba się w tym wszystkim zatracał – twierdzi Wiesław Wilczyński, dyrektor Biura Sportu i Rekreacji Urzędu Miasta w Warszawie. Na stanowisku dyrektora Artur P. zarabiał ponad 10 tys. zł. miesięcznie. Jego kariera rozwijała się w błyskawicznym tempie. Trafił do rady nadzorczej Totalizatora Sportowego. Został też prezesem Szkolnego Związku Sportowego, organizacji promującej wśród młodzieży kulturę fizyczną. Starzy działacze SZS byli pewni, że młody, wykształcony prezes jest cennym nabytkiem dla organizacji. - Świetnie znał angielski, dobra prezencja, młody, dobrze wykształcony. To były atuty. Dla nas miało znaczenie, że doradca Prezydenta RP ds. sportu jest prezesem Szkolnego Związku Sportowego – mówi dr Jerzy Pośpiech, wiceprezes Szkolnego Związku Sportowego. Artur P. zdobył zaufanie związkowców i dzięki ich poparciu trafił do Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Był działaczem, który nie wykazywał się aktywnością. Z trudem przypominam sobie sytuacje, kiedy zabierał głos na posiedzeniach zarządu – dodaje Adam Krzesiński, Sekretarz Generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Stanowisko doradcy prezydenta było szczytem kariery Artura P. Mężczyzna trafił do aresztu, bo jest podejrzewany o posiadanie i rozprowadzanie dużych ilości kokainy. - Nie ulega wątpliwości, że Artur P. narkotyki posiadał, a również brał udział w ich obrocie. Zbywał je innym osobom. Był bardzo nieostrożny. Może sądził, że jego status zapewnia mu nietykalność – wyjaśnia Robert Bednarczyk z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Czy Artur P. mógł rzeczywiście sądzić, iż dzięki stanowisku w Kancelarii Prezydenta RP będzie nietykalny? Kancelaria tematu unika. - Ta sprawa jest dla nas zaskoczeniem. Pan Artur jest człowiekiem, który miał dwie twarze – mówi Maciej Łopiński, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Zobacz także:Urzędnik forumowiczJak biegły dorabiał na ekspertyzachHandel na warszawskiej Starówce