Szpital neuropsychiatryczny w Lublinie. Trafiają tu pacjenci, którzy mieli do czynienia z narkotykami, w tym bardzo często z dopalaczami. Dr Wojciech Gacek pokazuje nam rezonans mózgu jednego z nich. Widać białe plamy. – To są dość rozległe, nieodwracalne zmiany. Sięgają głęboko do konarów mózgu – mówi neurolog. Badanie, które oglądamy, wykonano u 22-latka. – On fizycznie jest na poziomie poważnie chorego 70-latka i jest też znacznie zdegradowany intelektualnie. Nie ma szansy na powrót do normalnego życia – nie zostawia złudzeń lekarz. Z czasem zaburzeń może tylko przybywać. U uzależnionych pojawiają się trudności z poruszaniem, mowa staje się niewyraźna i bełkotliwa, występują zaburzenia w połykaniu i drżenie, jak u chorych na Parkinsona. – Tyle, że choroba Parkinsona poddaje się leczeniu, a u pacjentów, u których doszło do uszkodzenia mózgu, te zmiany nie reagują na żadne leki. To już jest droga w jedną stronę: do piekła.
Paweł Lipiński wychodzi z pokoju zabiegowego, gdzie sprawdzono mu źrenice i tętno oraz podano do wypicia metadon. Z powodu uzależnienia Paweł jest w separacji z partnerką. Jego brat umarł po tym, jak zażył dopalacz. - W 2004 roku urodził mu się syn – zaczyna opowieść mężczyzna, po czym od razu zalewa się łzami. – No i opijał z kolegami… Ktoś przyniósł, nie wiem, czy to mefedron był, czy coś innego. W każdym razie jakieś pigułki. On wziął tą pigułkę i serce mu nie wytrzymało – nie przestaje płakać mężczyzna.
Jeden z pacjentów podczas rozmowy z nami, wciąż macha nogą. - To tik. Został mi po dopalaczach. Nie biorę ich już od roku a i tak ciągle zapominam niektóre rzeczy. Mam zmiany w mózgu – opowiada. Mężczyzna brał praktycznie wszystko: zaczął od marihuany, potem były amfetamina, kokaina, heroina i LSD. – A potem dopalacze, odkąd je zaczęli sprzedawać w sklepach. Ja je sobie wstrzykiwałem dożylnie. Na początku mi to sprawiało przyjemność. A później miałem omamy słuchowe, nie wiedziałem co robię, traciłem świadomość, kilkukrotnie próbowałem się zabić. Myślałem, że rozmawiam z Bogiem, osobami z zaświatów – wylicza.
Inna pacjentka ma wyraźne problemy z wypowiadaniem się. Mówi powoli, z przerwami. - Dopalacze psują mózg. Jest tak, jakby ci wykasowywały po kolei pewne cząstki mózgu, wypalały je! I ty to czujesz. Heroina i amfetamina to było nic w porównaniu z tym, co robi z głowy dopalacz. Większość dzieciaków, które brały dopalacze, już nie żyje. Ci, którzy przez lata brali heroinę czy kokainę, mają te choroby różne, „HCV-y”, „HIV-y” i inne, ale przynajmniej żyją – mówi dziewczyna.
- Biorąc nawet heroinę nie zniszczyłem się tak bardzo jak przez tą krótką chwilę z dopalaczami – opowiada swoją historię kolejny pacjent Andrzej Łagowski, który na odwyku jest już dziesiąty raz. Dopalacze brał pół roku. – One doprowadzają człowieka do paranoi, obłędu – mówi.
Andrzej Kaciuba, lekarz z tutejszego oddziału detoksykacyjnego opowiada, że w przeciągu pół roku zmarło czterech jego pacjentów. – Z powodu ropni płuc. A jeśli są ropnie płuc, to to samo może być w każdym innym narządziu, również w mózgu! Klasyczne narkotyki, w zasadzie wszystkie, są lekami stosowanymi do dziś w medycynie. A dopalacze to są zwykłe trucizny – mówi Kaciuba.
Przygniatająca większość pacjentów, wraca na odwyk wielokrotnie. Z uzależnienia wychodzi jedynie garstka. – Problem polega na tym, że pacjenci oczekują, że im damy odtrutkę, a na dopalacze nie ma żadnej odtrutki – kończy Kaciuba.