Głodzenie ludzi, przypinanie i krępowanie pasami, a do tego niepodawanie leków - to tylko niektóre z naruszeń, z jakimi spotkała się w domu opieki w Trzciance nasza reporterka Anna Monkos. Wszystko nagrała ukrytą kamerą.
Jak się okazuje, o tym, jak traktuje się tu pacjentów, przekonali się także bliscy niektórych z nich.
Przestał chodzić
Ojciec pana Zenona w domu opieki w Trzciance był przez trzy miesiące. Zaraz po tym, jak tam trafił, rodzina zorientowała się, że coś jest nie w porządku. Jak wyszło na jaw później, zamiast leków na chorobę Alzheimera, pan Marian w Trzciance zaczął dostawać leki uspokajające, w wyniku czego przestał chodzić.
- Tam w ogóle lekarza nie było, tylko same Rosjanki i jedna Polka, która kilka słów powiedziała, a później głowa opuszczona i w drugą stronę patrzyła - tak syn pana Mariana relacjonuje swoje wizyty w domu opieki w Trzciance. Wspomina, że domagał się spotkania z lekarzem, ale słyszał wtedy zwykle, że lekarka już była, albo w ogóle tego dnia nie przychodzi.
- Było coraz gorzej. Przestał chodzić, ja się wk...łem - wspomina. Razem z siostrami podjęli decyzję o przeniesieniu ojca do innego ośrodka.
Nikt nie gotował
- Byłem tam codziennie. To, co pani widziała przez trzy dni, ja widziałem każdego dnia - mówi pan Zenon w rozmowie z naszą reporterką, która ukrytymi kamerami nagrała w m.in. Trzciance puste lodówki. - To, co zostało tutaj, zagotują, zmiksują, fru. I obiad, i kolacja jest to samo - mówiła wtedy jedna z opiekunek, której wypowiedź zarejestrowaliśmy.
- Mogę to wszystko potwierdzić. Tam niegotowane było nic - mówi pan Zenon. Wspomina, że widział nieużywane garnki, w których nikt nie gotował zupy, a jego ojciec dostawał lepsze jedzenie tylko wtedy, gdy on sam je przynosił.
- To jest poniżenie godności ludzkiej - mówi pan Zenon.
O tym, jak strasznie traktowani byli pacjenci ośrodka w Trzciance, opowiadały też dwie byłe opiekunki:
TVN UWAGA! 1528723