Dlaczego Szczeklika chciano zniszczyć?

Władysław Szczeklik prawdopodobnie stał się ofiarą bezpardonowej walki o policyjne stanowiska. Czy rzeczywiście w Lublinie doszło do prowokacji, w której uczestniczyli policjanci i prokuratorzy?

Przypomnijmy, że Władysława Szczeklika aresztowano 10 grudnia 2001 r. Stało się to tuż po tym, jak zdecydował się kandydować na komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie. Prokurator oskarżył go o to, że w zamian za informacje o działaniach policji przyjmował łapówki od gangstera. Zdaniem śledczych, wysokiego rangą funkcjonariusza policji miał korumpować Paweł Pawlak. Bez wyroku przesiedział w areszcie pięć lat. Pawlak spotkał się z dziennikarzami UWAGI! i ujawnił matactwa, jakich jego zdaniem mieli dopuścić się prokuratorzy. - Przez sześć dni wożono mnie jako niebezpiecznego przestępcę angażując w to konwój panów w kominiarkach. Ja się w tym czasie zapoznawałem z tym materiałem. Ja tam nic nie znalazłem. Zarzuty dotyczące wręczania korzyści przedstawiono pod koniec śledztwa. Dlaczego? Dlatego, że gdyby je wcześniej przedstawiono, to ja bym zeznał na okoliczność tego, gdzie byłem - powiedział Paweł Pawlak, właściciel lombardu. Pawlak nie mógł korumpować komendanta Szczeklika w dniach, o których opowiadał przestępca. W tym czasie przebywał na wakacjach poza Lublinem. Są na to dowody: zdjęcia znad morza z datownikiem, faktura za pobyt w nadmorskim hotelu i wreszcie policyjny mandat za przekroczenie prędkości wystawiony w Lęborku. - Pech chciał, że trafiono na ten okres. Gdyby trafiono na jakikolwiek inny w moim życiu, to ciężko byłoby mi się wybronić. Komendant Szczeklik miał być skazany. Bronił się w nieumiejętny sposób. Zamknięto człowieka a on nie wiedział nawet za co – dodaje Pawlak. Po pięciu latach na sali sądowej jeden z tych, którzy pomówili Szczeklika, odwołał oskarżające zeznania. Oświadczył, że namówili go do tego prokuratorzy. Jeden z nich miał nawet odwiedzić go w areszcie. Za obciążenie Szczeklika obiecywał łagodniejszy wyrok. Dziennikarze otrzymali nagranie, na którym Piotr K. opowiada o tym, jak prokurator instruował go jak ma zeznawać. Reporterzy mają też jego oświadczenie, potwierdzone notarialnie, w którym przyznaje się do fałszywego oskarżenia policjanta. Do pomówienia Szczeklika miał namawiać przestępcę prokurator Maciej Forkiewicz. To on sporządził akt oskarżenia byłego komendanta policji w Białej Podlaskiej. Nie chciał rozmawiać z reporterami podobnie jak Cezary Pakuła, prokurator, który rozpoczął sprawę komendanta Szczeklika. Podstawą zarzutów były zeznania dwóch przestępców, którzy pomawiali komendanta Szczeklika o korupcję, ale po kilku latach wycofali się z oskarżeń. Po pięciu latach procesu, po dokładnym zbadaniu sprawy, Lubelski sąd uniewinnił Szczeklika i bardzo ostro skrytykował śledczych z prokuratury. - Jest to modelowy przykład tego, jak prokuratura nie powinna działać w tego typu sprawach. Uzasadnienie sądu jest druzgocące dla prokuratury. Przyznam, że nie widziałem takiego uzasadnienia sądu, gdzie w tak zdecydowany sposób negatywnie oceniono działalność prokuratury – mówi Zbigniew Ćwiąkalski, Minister Sprawiedliwości. Mimo ewidentnej kompromitacji, prokurator Cezary Pakuła kieruje dziś wydziałem śledczym prokuratury okręgowej w Lublinie. Maciej Forkiewicz awansował wyżej, pracuje w prokuraturze krajowej w Warszawie. Te awanse budzącą wątpliwości. Prokurator Florkiewicz mianowany został prokuratorem prokuratury apelacyjnej mimo że sprzeciwiło się temu kolegium prokuratora apelacyjnego w Lublinie. Prokuratura w Suwałkach postawiła zarzut składania fałszywych zeznań przestępcy, który pomówił Szczeklika. Przesłuchała także prokuratorów, którzy mieli według niego namawiać do nieprawdziwych oskarżeń. Minister Zbigniew Ćwiąkalski nie chce przejść nad tym do porządku dziennego. Postępowanie lubelskich prokuratorów już sprawdza prokuratura krajowa. - Nie ma prokurator prawa do niedbalstwa, do lekceważenia swoich obowiązków, do rażącego przekraczania uprawnień. Będę czekał na wyniki analizy przeprowadzonej przez prokuraturę krajową. W zależności od tego podejmę stosowne decyzje. Nie wykluczam, że jeżeli prokuratura potwierdzi, że mamy do czynienia z rażącym naruszeniem obowiązków, dojdzie do skierowania sprawy do rzecznika dyscyplinarnego – dodaje Ćwiąkalki. Kto chciał zniszczyć Szczeklika? Większość osób z kręgów lubelskiej policji poza kamerą wskazuje na Ireneusza B., byłego oficera komendy wojewódzkiej. Mówiło się o nim jako kontrkandydacie Szczeklika do stanowiska komendanta. Byli oficerowie policji jeszcze dziś boją się otwarcie mówić o tym, co siedem lat temu działo się w komendzie w Lublinie. Nie podają żądnych nazwisk, zasłaniają się tajemnicą służbową, ale przyznają, że były odgórne naciski, aby skompromitować Szczeklika. Komendant główny policji, który przywrócił Szczeklika do pracy na równorzędne stanowisko chce do końca wyjaśnić tę sprawę. - Nie może być takiej sytuacji, że w policji zawiązał się spisek. Spisek policyjny czy policyjno-prokuratorski, żeby kogoś wyrzucić ze stanowiska. W tej chwili sprawę bada prokurator - mówi Andrzej Matejuk, Komendant Główny Policji. Lubelska prokuratura wydała oficjalny komunikat, w którym informuje, że przyjęła druzgocące uzasadnienie sądu i wycofuje się z tej kompromitującej ją sprawy. Oznacza to, że wszystkie organy państwa uznają Władysława Szczeklika za niewinnego i wolnego od jakichkolwiek oskarżeń. - Pozostaje jeszcze walka o odzyskanie dobrego imienia w pełnym tego słowa znaczeniu. Bo trzeba jeszcze włożyć mundur. Wypadałoby popracować, żeby chociaż pstryczek dostał ten, kto zmontował tę intrygę. Podobno człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać – dodaje Jolanta Szczeklik, żona Władysława Szczeklika.

podziel się:

Pozostałe wiadomości