Dewastują górskie szlaki

TVN UWAGA! 4151660
TVN UWAGA! 205247
Każdy, kto był ostatnio w górach, na pewno spotkał na szlaku turystycznym przejeżdżający motocykl. W wielu miejscach doszło już do wypadków. Oficjalnie jest zakaz wjazdów quadów i motocykli na górskie szlaki. Tymczasem wśród służb, które powinny ich ścigać, jest ciche przyzwolenie i zupełny brak determinacji, żeby zatrzymać nielegalnie wjeżdżające w góry crossy…

Liczba motocyklistów i kierowców quadów wjeżdżających na górskie szlaki od wielu lat rośnie w Polsce lawinowo. Doszło już do wielu poważnych wypadków z udziałem turystów i motorów. Jeden z motocyklistów zginął na szlaku pod Maciejową. Po górskich szlakach rocznie chodzi kilkaset tysięcy turystów, dla których rajdy motocrossowe stanowią coraz większe zagrożenie.

- Szłam głównym szlakiem wraz z czteromiesięcznym dzieckiem w wózku i napotkaliśmy grupę około 15 quadów. Musiałam im ustąpić miejsca. Była wąska ścieżka i wjechałam aż w krzaki. Ostatni z nich najechał mi na koło, wózek się wywrócił i dziecko wypadło. Na szczęście synek odniósł tylko lekkie zadrapania, ale mogło się skończyć się o wiele tragiczniej. Najgorsze, że ten człowiek nawet nie zatrzymał się i nie zapytał czy wszystko jest w porządku - opowiada Danuta Spitoni, mieszkanka Rdzawki.

Czy kary są za niskie?

Problem motocyklistów jeżdżących po terenach chronionych jest znany w całej Europie. Tyle że w Polsce mandaty za taką jazdę są tak niskie, że motocykliści lekceważą wszelkie przepisy o ochronie przyrody. Na Słowacji kara za nielegalny wjazd na górskie szlaki sięga kilku pensji. U nas mandat wynosi 500zł, a tylko w szczególnych wypadkach nielegalny motocyklista zapłaci maksymalnie 1000zł.

- To są kary wystarczające, gdyby te czyny były ścigane. Ale jeżeli nie kończy się na samym wjeździe do lasu, ale sprawca przejeżdża jeszcze na przykład przez chronione bagienko i je niszczy, to wtedy odpowiada nie za wykroczenie wjazdu na teren chroniony, ale odpowiada za zniszczenie chronionego obiektu, a to już jest przestępstwo - stwierdza Wojciech Radecki z Instytutu Nauk Prawnych PAN.

Przyroda jest zagrożona

Zagrożenia dostrzegają szczególnie ci, którzy zawodowo zajmują się ochroną przyrody.

- Zagrożenia dla przyrody to przede wszystkim hałas, który jest generowany przez silniki pojazdów. Te pojazdy również zatruwają miejsca, w których przebywają, jak również niszczą w sposób mechaniczny podłoże glebowe. Wydaje się, że część sprawców nie zdaje sobie nawet sprawy ze szkód jakie powoduje - mówi Marek Kurzeja, wicedyrektor Gorczańskiego Parku Narodowego.

Tymczasem jazda na motocrossach i quadach jest bardzo popularna wśród miejscowej społeczności. Crossy rodzice kupują już małym dzieciom. Ale w Gorcach nie ma ani jednego legalnego toru crossowego. Sami motocrossowcy wytyczyli sobie "na dziko" dwa miejsca, w których jeżdżą.

- Policjanci robią, co mogą. Nie każdy policjant jeździ codziennie na motorze po górach, bo ma też swoje inne zajęcia. Osoby, które jeżdżą dla rekreacji i często jeżdżą po torach, a dla urozmaicenia wjeżdżają w góry, to te osoby mogą dysponować lepszymi umiejętnościami i lepszym sprzętem. Niekiedy nie jesteśmy w stanie nawet podjąć próby ich zatrzymania. My nawet nie trenujemy jazdy na crossach, nie ma torów wyznaczonych, żeby policjant mógł w terenie górskim trenować – wyjaśnia sytuację podkomisarz Roman Wolski z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu.

Czy służby działają prawidłowo?

Cały teren Gorców chronią trzy służby - straż parku, straż leśna i policja - to one są odpowiedzialne za bezpieczeństwo turystów i za ochronę przyrody. Mają prawo zatrzymać, ukarać i wystawić mandat. Tymczasem leśnicy sami przyznają, że się ich boją.

- Kolega z samochodu terenowego chciał wysiąść, otworzył drzwi, a ustawiło się dwóch i zaczęli boksować tylnymi kołami tak, że zaczęły lecieć w kierunku kolegi kamienie. Dobrze, że stał za drzwiami, bo by był uderzony tymi kamieniami. Poszły dwie szpryce po samochodzie, uśmiechnęli się i odjechali - opowiada Robert Koziana, leśniczy leśnictwa Rabka Zdrój.

Ekolodzy uważają, że odpowiedzialne służby nieskutecznie chronią swoje tereny, bo osoby, które jeżdżą na motocrossach to ich znajomi lub okoliczni mieszkańcy. A znajomych trudno karać.

- Tego procederu nie da się wyeliminować na 100%. Zawsze te wjazdy będą. Zawsze ktoś się trafi, kto wjedzie – twierdzi Bernard Jagoda, komendant Straży Gorczańskiego Parku Narodowego.

W zeszłym roku na 45 wspólnych patroli trzech służb zatrzymano tylko siedmiu motocyklistów. Podczas realizacji reportażu nasi dziennikarze kilkakrotnie byli w górach. Ani raz nie spotkali na szlaku leśniczego, strażnika parku, czy policjanta. Tymczasem każdorazowo spotykali motocyklistów…

Wydaje się, że to turyści muszą zadbać o swoją ochronę przed motocyklistami na szlakach turystycznych, bo na służby nie mają co liczyć. Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze opracowuje obecnie przepisy, które mają drastycznie zaostrzyć ochronę górskich szlaków i wyeliminować amatorów nielegalnej terenowej jazdy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości