Biologiczni rodzice 9-letniego Damiana już nie żyją, matka zakaziła go podczas porodu wirusem HIV. Wychowywany jest w Toruniu w rodzinie zastępczej, która od lat walczy z dyskryminacją chłopca w kolejnych przedszkolach i szkołach. W całym mieście w ciągu kilku lat Damian znalazł tylko jedną szkołę, która potraktowała go jak normalnego człowieka. - Klasa pierwsza była okropna. Pani najpierw mnie przyjęła a potem powiedziała, że ma „stresa”. Dlatego, że byłem zarażony wirusem HIV. Po kilku dniach wykopała mnie. Powiedziała sobie w ciszy „mam dosyć”, oddzieliła mnie z ławki i siedziałem sam od tego momentu. Boją się mnie, bo tego nie rozumieją – mówi Damian Płócienniczak. Elżbieta i Janusz Płócienniczak są rodziną zastępczą dla Damiana oraz kilku innych dzieci, wszystkie z większymi lub mniejszymi schorzeniami. Historia Damiana to nie jedyny przykład dyskryminacji dziecka zakażonego wirusem HIV. Podobnych dzieci w całym kraju jest 135. Tyle, że zdecydowana większość rodziców sparaliżowana strachem przed otoczeniem i jego reakcjami nie chce się ujawniać. Miejsca, w których dzieci mogą się normalnie rozwijać, uczyć czy bawić okazują się w większości niedostępne dla zakażonych wirusem HIV. Dla Damiana jednym oprócz szkoły azylem, gdzie dorośli traktują go jak normalnego człowieka jest Fundacja Ducha, w której chłopiec może oddać się dwóm swoim pasjom: jeździe konnej i wspinaczce. Zakażenie się wirusem HIV przy przestrzeganiu standardowych zasad higieny jest praktycznie niemożliwe. W ciągu 25 lat epidemii na świecie udokumentowano tylko jeden przypadek zakażenia poprzez bójkę.