Czy na pewno zrobili wszystko, by pomóc?

TVN UWAGA! 4264413
TVN UWAGA! 220249
Ze strzępków wspomnień starszego, samotnego człowieka - pana Tadeusza - wyłania się życie, które kiedyś nie było takie złe. Teraz jednak mężczyzna żyje w skandalicznych warunkach: zamiast podłogi ma klepisko, chodzi w brudnych ubraniach, nie ma możliwości ugotowania ciepłego posiłku, nie może się ogrzać i nie ma łazienki. - Ten człowiek sobie świetnie radzi! Takie warunki mu odpowiadają! - twierdzą pracownicy opieki społecznej i zaklinają się, że nic nie mogą zrobić, bo takie życie to wybór pana Tadeusza.

Z zewnątrz budynek, w którym mieszka, wygląda na opuszczony. Środek to istne zbiorowisko śmieci. - Ja to kiedyś uprzątnę - mówi zrezygnowany mężczyzna.

Mieszkał w Krakowie

Pan Tadeusz ma 81 lat, mieszka pod Racławicami w Małopolsce i ma kilkaset złotych emerytury. Jest sam. Jego prowizoryczne schronienie to własnoręcznie postawiony, mały, murowany domek. W budynku nie ma wody, prądu, panuje fetor i nieopisany bałagan. - Przeprowadziłem się tu z Krakowa - zaczyna swoją opowieść Tadeusz Grela. Opowiada, że w młodości pracował w zakładzie budowy maszyn i aparatury. - Jestem po technikum - podkreśla i dodaje, że dawniej mieszkał w hotelach robotniczych.

Był samotny i nigdy się nie ożenił, a życie w Krakowie wspomina z sentymentem. - Grałem tam w szachy, Piotr Skrzynecki (konferansjer kabaretu Piwnica pod Baranami - red.) to był mój dobry znajomy! Przychodziłem do Piwnicy pod Baranami, Klubu Pod Jaszczurami - wspomina. Te wspomnienia po raz pierwszy wywołują uśmiech na jego twarzy.

"Czasem nawet przez pół roku się nie pojawiają"

Teraz jego życie nie daje mu żadnych powodów do radości: pan Tadeusz ma siostrę, która jednak z racji wieku nie może się nim zająć. Jego przyrodni brat nie żyje. Z sąsiadami nie utrzymuje kontaktów. - Mówi, że nie potrzebuje pomocy, że sam sobie da radę - mówi jeden z nich, Mirosław Kałuża.

Do pana Tadeusza przychodzą pracownicy opieki społecznej. Ale, jak wynika z jego relacji, jest to raczej sporadyczny kontakt. - Czasem nawet przez pół roku się nie pojawiają - twierdzi.

Chwilę później obserwujemy, jak pan Tadeusz oddaje swojemu psu rosół, który przyniosła mu nasza reporterka. Dzieje się to tuż po tym, jak przyznał, że od kilku dni nie miał w ustach niczego ciepłego.

Nie chce pomocy?

Tymczasem opieka społeczna nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie zostawiamy tego pana bez pomocy: zawozimy mu ciepłe ubrania i koce - usiłuje ratować honor swoich pracowników Edyta Grela, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Racławicach. Podkreśla, że mężczyzna jest zdrowy, a na zarzuty, że pan Tadeusz nie bierze leków i ma odmrożone stopy, reaguje atakiem:

- Nie można wszystkich osób starszych traktować jak małe dzieci! To nie jest mały, nieporadny chłopczyk. On sobie świetnie radzi, jak na swój wiek - odpowiada pani kierownik. - Mówi pani o człowieku, który teraz siedzi w przemoczonych moczem spodniach! - podkreśla nasza dziennikarka. - On sobie świetnie radzi, jak na swoje warunki, które mu odpowiadają! - upiera się Grela. I stawia sprawę jasno: pracownicy nie mogą pomóc mężczyźnie, bo ten nie życzy sobie pomocy.

"Los mnie tak pokierował"

Jednak prof. dr hab. Anna Weissbrot-Koziarska z Zakładu Pracy Socjalnej Instytutu Pedagogicznego Uniwersytetu Opolskiego nie ma wątpliwości, że takie stawianie sprawy to pomyłka. - Pracownik socjalny musi umieć przekonać człowieka do przyjęcia pomocy - mówi prof. Weissbrot-Koziarska.

Pan Tadeusz wydaje się nie wierzyć, że jego życie może być lepsze. - Los mnie już tak pokierował - mówi. Święta Bożego Narodzenia, jak rok temu, spędzi samotnie. - Pójdę do kościoła - zapowiada.

Kierowniczka GOPS zapewniła nas, że jeśli tylko mężczyzna się zgodzi, otrzyma wsparcie opiekunki środowiskowej. Jednak, kiedy odwiedziliśmy pana Tadeusza dwa tygodnie później, nic nie wskazywało, by wiele się u niego zmieniło. Tym razem interweniowaliśmy u pani wicewójt gminy, która obiecała, że osobiście dopilnuje, by sytuacja uległa zmianie. Będziemy tego pilnować.

podziel się:

Pozostałe wiadomości