Z zewnątrz budynek, w którym mieszka, wygląda na opuszczony. Środek to istne zbiorowisko śmieci. - Ja to kiedyś uprzątnę - mówi zrezygnowany mężczyzna.
Mieszkał w Krakowie
Pan Tadeusz ma 81 lat, mieszka pod Racławicami w Małopolsce i ma kilkaset złotych emerytury. Jest sam. Jego prowizoryczne schronienie to własnoręcznie postawiony, mały, murowany domek. W budynku nie ma wody, prądu, panuje fetor i nieopisany bałagan. - Przeprowadziłem się tu z Krakowa - zaczyna swoją opowieść Tadeusz Grela. Opowiada, że w młodości pracował w zakładzie budowy maszyn i aparatury. - Jestem po technikum - podkreśla i dodaje, że dawniej mieszkał w hotelach robotniczych.
Był samotny i nigdy się nie ożenił, a życie w Krakowie wspomina z sentymentem. - Grałem tam w szachy, Piotr Skrzynecki (konferansjer kabaretu Piwnica pod Baranami - red.) to był mój dobry znajomy! Przychodziłem do Piwnicy pod Baranami, Klubu Pod Jaszczurami - wspomina. Te wspomnienia po raz pierwszy wywołują uśmiech na jego twarzy.
"Czasem nawet przez pół roku się nie pojawiają"
Teraz jego życie nie daje mu żadnych powodów do radości: pan Tadeusz ma siostrę, która jednak z racji wieku nie może się nim zająć. Jego przyrodni brat nie żyje. Z sąsiadami nie utrzymuje kontaktów. - Mówi, że nie potrzebuje pomocy, że sam sobie da radę - mówi jeden z nich, Mirosław Kałuża.
Do pana Tadeusza przychodzą pracownicy opieki społecznej. Ale, jak wynika z jego relacji, jest to raczej sporadyczny kontakt. - Czasem nawet przez pół roku się nie pojawiają - twierdzi.
Chwilę później obserwujemy, jak pan Tadeusz oddaje swojemu psu rosół, który przyniosła mu nasza reporterka. Dzieje się to tuż po tym, jak przyznał, że od kilku dni nie miał w ustach niczego ciepłego.
Nie chce pomocy?
Tymczasem opieka społeczna nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie zostawiamy tego pana bez pomocy: zawozimy mu ciepłe ubrania i koce - usiłuje ratować honor swoich pracowników Edyta Grela, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Racławicach. Podkreśla, że mężczyzna jest zdrowy, a na zarzuty, że pan Tadeusz nie bierze leków i ma odmrożone stopy, reaguje atakiem:
- Nie można wszystkich osób starszych traktować jak małe dzieci! To nie jest mały, nieporadny chłopczyk. On sobie świetnie radzi, jak na swój wiek - odpowiada pani kierownik. - Mówi pani o człowieku, który teraz siedzi w przemoczonych moczem spodniach! - podkreśla nasza dziennikarka. - On sobie świetnie radzi, jak na swoje warunki, które mu odpowiadają! - upiera się Grela. I stawia sprawę jasno: pracownicy nie mogą pomóc mężczyźnie, bo ten nie życzy sobie pomocy.
"Los mnie tak pokierował"
Jednak prof. dr hab. Anna Weissbrot-Koziarska z Zakładu Pracy Socjalnej Instytutu Pedagogicznego Uniwersytetu Opolskiego nie ma wątpliwości, że takie stawianie sprawy to pomyłka. - Pracownik socjalny musi umieć przekonać człowieka do przyjęcia pomocy - mówi prof. Weissbrot-Koziarska.
Pan Tadeusz wydaje się nie wierzyć, że jego życie może być lepsze. - Los mnie już tak pokierował - mówi. Święta Bożego Narodzenia, jak rok temu, spędzi samotnie. - Pójdę do kościoła - zapowiada.
Kierowniczka GOPS zapewniła nas, że jeśli tylko mężczyzna się zgodzi, otrzyma wsparcie opiekunki środowiskowej. Jednak, kiedy odwiedziliśmy pana Tadeusza dwa tygodnie później, nic nie wskazywało, by wiele się u niego zmieniło. Tym razem interweniowaliśmy u pani wicewójt gminy, która obiecała, że osobiście dopilnuje, by sytuacja uległa zmianie. Będziemy tego pilnować.