Czy doktor G. wymuszał łapówki?

Doktor Mirosław G., znany kardiochirurg, może bez przeszkód opuścić areszt w zamian za 350 tysięcy złotych kaucji i poręczenie osobiste. W lutym funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali lekarza w szpitalu MSWiA w Warszawie. Prócz najcięższego zarzutu zabójstwa prokuratura stawia mu kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych. Sprawa opuszczenia aresztu za kaucją podzieliła ludzi na żarliwych obrońców lekarza i tych, którzy domagają się jak najsurowszej kary.

- Ode mnie nie brał. Leżałem ponad półtora miesiąca w szpitalu i nie słyszałem o łapówkach - mówi Andrzej Piłko, pacjent dr Mirosława G. Pan Andrzej ma 62 lata. Jest mechanikiem i pasjonatem motocykli. Przeszedł trzy zawały serca. Cztery lata temu doktor Mirosław G. wstawił mu zastawkę serca i bajpasy. - Jest to współczesny doktor Judym. Fanatyk pracy – dodaje. – Traktował każdego pacjenta jak swoją osobistą sprawę. Podobnie jak pan Andrzej myśli około 400 osób, które poparły apel o uwolnienie lekarza z aresztu. Większość z nich chce zeznawać w sądzie na korzyść doktora. Na tej liście są również mieszkańcy Niska. To niewielkie miasteczko w Podkarpackiem, skąd pochodzi kardiochirurg Mirosław G. jego rodzina cieszy się tu dużym szacunkiem i poważaniem. - To rodzina bardzo kulturalna, wierząca, elegancka – mówi Iwona Krupa, stomatolog z Niska. – To była przykładowa rodzina, pokazowa. - Znam te dzieci, znam tych rodziców, będę dla nich miała dużo wdzięczności – dodaje Julia Błońska, pacjentka Mirosława G. i sąsiadka rodziców doktora. – Wiem, że to jest grzeczne i dobre dziecko. Nie wierzę, że mogło kogoś zabić. Pani Julia była operowana przez Mirosława G. Jest matką kolegi doktora z liceum. Ten, gdy matka poczuła się lepiej, pytał doktora G. jak może się odwdzięczyć. - W pewnym momencie fuknął na mnie – wspomina Włodzimierz Błoński. – Nie chciał słyszeć o żadnej gratyfikacji. On był szczęśliwy, że może pomóc kolejnemu człowiekowi. - Próbowałam wręczyć kopertę doktorowi G. - mówi Krystyna Dziągwa, pacjentka dr Mirosława G., która teraz zbiera podpisy w obronie lekarza. – Kategorycznie odmówił. Z Niska Mirosław G. wyjechał na studia do Krakowa i tam też zaczął pracować w Klinice Kardiochirurgii. - Lekarze z nim współpracujący mówili mi, że to szmata, że już tam widać było kim on jest i będzie – opowiada Jerzy Jachowicz, publicysta „Dziennika”. Doktor Mirosław G. był przez 5 lat ordynatorem oddziału Kardiochirurgii Centralnego Szpitala MSWiA. W lutym Funkcjonariusze CBA aresztowali lekarza pod zarzutami zabójstwa i korupcji. Minister sprawiedliwości nie miał wątpliwości, że lekarz jest winny nie tylko łapówkarstwa ale i zabójstwa. Media były bardziej wstrzemięźliwe w ocenach. W umyślne spowodowanie śmierci i uzależnianie pomocy od łapówek nie wierzy jeden z najsłynniejszych polskich kardiochirurgów. Profesor Antonii Dziatkowiak wykształcił doktora Mirosława G. i przez 22 lata razem z nim pracował. - Kiedy zobaczyłem moment aresztowania mojego wychowanka byłem zszokowany i nie wierzyłem. Konferencja ministra Ziobry z panem Kamińskim uświadomiła mi, że to jest działanie na zapotrzebowanie danej chwili z powodów politycznych, czy innych. Trzeba było udowodnić sukces Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Trudno nie wierzyć w działanie na pokaz, słuchając opowieści Pana Lucjana. Jego żonę operował dr Mirosław G. Zmarła w styczniu tego roku. Zanim aresztowano lekarza, pan Lucjan spędził wiele godzin na przesłuchaniach. - Nakaz prokuratorski przeszukania mieszkania, prokurator mnie męczył kilka godzin, żebym się przyznał, że dałem łapówkę – mówi Lucjan Kowalczyk. – Mówili, że mogą mi nawet powiedzieć w jakiej kopercie te pieniądze dałem. Mieli mi to pokazać w CBA. Zawieźli mnie tam z prokuratury. I nic nie pokazali. Nie chcieli mnie wypuścić dopóki nie przyznam, ze dałem. A nie dałem. Ostatecznie Pan Lucjan wrócił tego samego dnia do domu. Są jednak ludzie, których zeznania obciążają doktora. Wieś Ostrów w województwie łódzkim. To tu mieszka najważniejszy świadek prokuratury. Wiktor Gołąb, syn Jerzego. Ojciec pana Wiktora zmarł w wieku 55 lat po operacji przeszczepu serca przez doktora G. To właśnie Panu Wiktorowi lekarz powiedział, żeby wyprowadził krowę z obory aby zapewnić opiekę pielęgniarską ojcu. - Pierwszy raz spotkaliśmy się z czymś takim, żeby lekarz proponował pieniądze, bo krowa jednak troszkę kosztuje - mówi Wiktor Gołąb. – Moim zdaniem gdyby doktor G. dostał te pieniądze, to mój ojciec by żył. Funkcjonariusze CBA znaleźli w warszawskim mieszkaniu doktora G. około 90 tysięcy złotych, markowe alkohole, zegarki i wieczne pióra. - Jakie to jest śmieszne w obliczu tego, co ten człowiek zrobił – mówi Maria Wróblewska, która popierała apel o uwolnienie dr Mirosława G. – To są prezenty od ludzi. Nasza polska tradycja nie broni nam odwdzięczać się, także w środowisku lekarskim. ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości