- Walczymy o import docelowy medycznej marihuany. Jest opakowana, jest recepta, jest przepisana Maksowi. Marihuanę gotujemy w maśle kakaowym. Następnie uzyskujemy olejek i robimy z tego czopki do podania. Że syn jest chory dowiedziałam się w siódmym miesiącu jego życia. Bardzo szybko okazało się, że jest to już padaczka lekooporna. Później kolejne lata to było szafowanie lekami. Wszystkie możliwe leki w tym syndromie były podane. Maks stracił wzrok. Był to skutek uboczny jednego z leków. Był dzieckiem wyalienowanym, nie wyrażał emocji, uczuć. My od niedawna widzimy uśmiech na jego twarzy. Kiedyś to była kamienna twarz – opowiada Dorota Gudaniec, mama Maksa.
- Napadów padaczki były setki. Trwały kilka sekund, chwila odpoczynku i znowu. W takiej sytuacji rozwój dziecka jest niemożliwy. Były też napady, które zagrażały życiu – kiedy tracił przytomność i kiedy łapał bezdechy – dodaje Marek Gudaniec, ojciec chłopca.
Sześcioletni Maks Gudaniec od września ubiegłego roku za zgodą Ministerstwa Zdrowia jest leczony medyczną marihuaną. Chłopiec jest w grupie dziewięciorga dzieci cierpiących na padaczkę lekooporną leczonych eksperymentalnie. Według rodziców Maksa od pierwszego podania marihuany liczba ataków padaczkowych spadła u niego z kilkuset dziennie do kilkudziesięciu w miesiącu.
- Medyczna marihuana to była desperacja. To był moment w którym stanęliśmy w obliczu śmierci Maksa. Medyczna marihuana pojawiła się jako światełko w tunelu, jako ostatnia deska ratunku - dodaje mama chłopca.
Nieznana jest liczba pacjentów korzystających w naszym kraju z medycznej marihuany.
Sześcioletni Maks jest jedynym znanym dzieckiem korzystającym z jej zalet. Wiadomo jednak, że są w Polsce ludzie, którzy nielegalnie stosują medyczną marihuanę. Niektórzy z nich zostali za to skazani przez sąd. Jednak coraz więcej cierpiących ludzi walczy o zalegalizowanie medycznej marihuany w Polsce.
- Leczę się z powodu przewlekłego bólu. Inne leki nie działały w takim stopniu w jakim chciałam i w jakim pozwalałyby mi na normalne funkcjonowanie - przyznaje Agnieszka Orłowska.
Doktor Jerzy Jarosz specjalista medycyny paliatywnej i leczenia bólu wielu swoim pacjentom zaleca stosowanie medycznej marihuany. Jest zwolennikiem zalegalizowania i dopuszczenia jej do powszechnego stosowania w medycynie. Kilka miesięcy temu uruchomił nawet punkt konsultacyjny i rozpoczął badania nad skutecznością marihuany w walce z bólem.
- Dla mnie marihuana jest lekiem o nie w pełni udowodnionej skuteczności ale nie jest lekiem wziętym z sufitu, na zasadzie, że kiedyś komuś pomogło. To jest lek, który ma mocne podstawy teoretyczne, ma historie zastosowań klinicznych, ma ciemną historię, kiedy została zakazana, i teraz ten lek pojawia się ponownie – tłumaczy dr Jerzy Jarosz, specjalista leczenia bólu i medycyny paliatywnej.
Rodzice Maksa mają zapas medycznej marihuany tylko do końca tego tygodnia. Szefowie Centrum Zdrowia Dziecka na razie tylko deklarują, że program leczenia medyczną marihuaną będzie kontynuowany. Nadal nieznany jest również los neurologa Marka Bachańskiego dotychczasowego lekarza sześcioletniego Maksa.
- Maks funkcjonuje teraz bez zaburzeń. Ostatnio przytrafił się jeden krótki napad. Nie używamy żadnych wspomagaczy. Maks ćwiczy. Kończą nam się tylko leki – mówi Dorota Gudaniec
- Pacjent nie może pozostać bez leków. Nie mogę wypisać tych leków. Dyrektorka mi nie pozwoliła. Proszę zwrócić się do dyrekcji, żeby umożliwić ich przepisanie. Nie możemy zaprzestać leczenia Maksa, jeśli ma to tak dobre rezultaty - mówi Marek Bachański, neurolog Centrum Zdrowia Dziecka.
Centrum Zdrowia Dziecka zapowiada, że preparaty zawierające medyczną marihuanę mają być nadal dostępne dla chorych. Nie wiadomo jeszcze na jakich zasadach i kto je będzie wypisywał i przygotowywał. W sejmie trwają prace nad ustawą pozwalająca leczyć pacjentów medyczną marihuaną.