Poszukiwania
Zaginięcie matki i córki z Częstochowy zostało zgłoszone na policję, kiedy nastolatka nie pojawiła się w szkole, a jej matka nie przyszła do pracy. Kobieta pracowała w przedszkolu.
- To, że nie przyszła do pracy, było dla mnie bardzo dziwne. Tego dnia miała się stawić w pracy o 6. Zawsze dzwoniła z informacją, kiedy coś się działo. Postanowiłam podjechać do jej domu i sprawdzić, co się stało – opowiada Aleksandra Nocuń, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 7 w Częstochowie. I dodaje: - Na miejscu zobaczyłam samochód zaparkowany pod blokiem. Zadzwoniłam do niej, ale telefon było słychać za drzwiami. Szarpnęłyśmy za klamkę, drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam więc do mamy pani Oli. Kiedy przyszła do nas, zadzwoniła po policję.
- Żeby wejść do mieszkania, trzeba było użyć siły. W środku panował porządek, leżały telefony obu pań, okno było uchylone. Obiad był przygotowany tak, jakby na kogoś czekał – relacjonuje podkom. Sabina Chyra-Giereś z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie.
Działka
Nadal nie do końca wiadomo, co wydarzyło się feralnego dnia. Wiadomo, że pani Aleksandra około godz. 11:50 przyjechała na swoją działkę. W tym czasie, jej córka Oliwia była w domu. Dziewczyna 14 razy próbowała dodzwonić się do mamy.
- Oliwia dzwoniła do mamy, ale ta nie odbierała, więc zadzwoniła do babci powiedzieć, że nie ma kontaktu z mamą. Babcia przyjechała na działkę. Stwierdziła, że jej tu nie ma, chciała zadzwonić z tą informacją do Oliwii, ale nie było już z nią kontaktu – opowiada detektyw Joanna Markowska.
Nie wiadomo, co stało się z 15-latką. Czy w dniu zaginięcia była na działkach? Jak znalazła się w otoczeniu mordercy? W tym samym czasie, kiedy z kobietami urwał się kontakt, samochód pani Aleksandry wykonywał podejrzane manewry. Monitoring zarejestrował forda, który przemieszczał się w stronę domu kobiet, a następnie wracał na działki.
- Nie wiemy jednak, kto jechał samochodem, ani co stało się z Oliwią – przyznaje Markowska.
Ciała metr pod ziemią
Po 11 dniach poszukiwań, ciała dwóch kobiet odnaleziono w lesie niedaleko Częstochowy. Miejsce ustalono dzięki zeznaniom świadka, który w noc zaginięcia widział samochód pani Aleksandry w okolicach Romanowa. Wyniki sekcji zwłok świadczą o tym, że młodsza kobieta została uduszona. Przyczyna śmierci starszej kobiety nie została jednoznacznie ustalona.
- Pierwsze ciało było zakopane kilka metrów od utwardzonej drogi, natomiast drugie znajdowało się kilka metrów dalej. Oba były wkopane głęboko, przykryte około metrową warstwą ziemi – mówi podkom. Sabina Chyra-Giereś.
Monitoring i zebrane w sprawie dowody pozwoliły zatrzymać 52-letniego Krzysztofa R. Mężczyzna znał dobrze matkę i córkę. Jego działka sąsiaduje z ogródkiem pani Aleksandry. Prokuratura postawiła mu zarzuty bezprawnego pozbawienia wolności i podwójnego zabójstwa. Mężczyzna nie przyznaje się i nie współpracuje.
- Zwłoki były ukryte tuż obok głównej drogi i zakopane metr pod ziemią. To świadczy o tym, że to miejsce wybierał naprędce. Ciała były bez ubrań, co świadczy o tym, że chciał on utrudnić ich identyfikację – komentuje detektyw Arkadiusz Andała. I dodaje: - Z dużą dozą pewności stwierdzam, że to zabójstwo nie było z premedytacją, nie było planowane. Przeczy temu fakt, że podejrzany tego dnia podjechał na stację benzynową, gdzie kupił pięć litrów benzyny. Co można zrobić z taką ilością paliwa? Na przykład spalić ubrania. Nie wiemy, czy to zrobił, ale jeśli to byłby plan, to paliwo miałby kupione już wcześniej.
Wspaniały człowiek i pedagog
15-letnia Oliwia zaczęła naukę w pierwszej klasie liceum. Jej pasją był taniec. Pani Aleksandra była pedagogiem z 20-letnim stażem. W przedszkolu prowadziła grupę sześciolatków.
- Była niesamowitym człowiekiem i nauczycielem. Organizowała zajęcia dodatkowe, nieodpłatne. Była germanistką, uczyła języka. To była jej misja. Była lubiana przez dzieci i rodziców. Konkretna, ale i bardzo skryta – opowiada Aleksandra Nocuń, dyrektorka przedszkola.
Pani Aleksandra znała Krzysztofa R., ale nie wiemy czy była to bliska znajomość. Osoby z otoczenia zatrzymanego mężczyzny twierdzą, że 52-latek chciał bliższej relacji z kobietą, a ona nie odwzajemniała tych uczuć.
- Wydaje mi się, że on był w pani Oli bardzo zakochany i bardzo go bolało rozstanie. Za każdym razem, jak spotykaliśmy się w gronie działkowiczów, mówił o tym. Poczuł się niedoceniony przez nią – wyznaje znajoma obojga.
- Najprawdopodobniej radykalizował zachowanie wobec pani Aleksandry i jej córki. Osaczał je, był coraz bliżej. Tego feralnego dnia musiało dojść do jakiegoś napięcia między nimi i on pod wpływem chwili zabił – uważa detektyw Joanna Markowska.
Kim jest zatrzymany Krzysztof R.?
- Krzysiek miał córkę, która byłaby dziś w wieku tej Oliwii. Ta córka tragicznie zginęła, została zaczadzona. Bardzo to przeżył. Od momentu tej śmierci w jego małżeństwie źle się działo. Zostawił żonie mieszkanie i sam zamieszkał na działkach. To nie był człowiek, który wyglądał na chorego psychicznie. Wręcz przeciwnie, był bardzo lubiany, zawsze służył pomocą, był złotą rączką – mówi znajoma mężczyzny.
Dwa lata temu ktoś w internecie podszywał się pod Oliwię, wykorzystał jej wizerunek i wysyłał wiadomości z fałszywego konta. Policja nie ustaliła wtedy sprawcy, ale kobiety wskazywały, że może być to Krzysztof R. Obecnie, po zatrzymaniu mężczyzny, wyszło na jaw, że 52-latek zamontował w domu kobiet kamerę i podglądał je. Nieoficjalnie wiemy, że kamerę zamontował w trakcie przeprowadzanego w tym mieszkaniu remontu.
- Do instalacji kamery doszło bez wiedzy i zgody pokrzywdzonych. Zebraliśmy materiał dowodowy, który pozwoli na postawienie także takiego zarzutu. Także w tym przypadku oskarżony nie przyznał się do winy – mówi Krzysztof Budzik z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Podejrzany nie składa żadnych wyjaśnień. Prokuratura nadal czeka na wyniki sekcji, które pozwolą ustalić, jak zmarła pani Aleksandra. Krzysztof R. przebywa w areszcie.