O tej szokującej sprawie po raz pierwszy informowaliśmy w listopadzie. Przypominamy reportaż >
„Tacy ludzie nie powinni wychowywać dzieci”
Świadkiem bestialskiego ataku na 9-letniego chłopca był pan Paweł. Mężczyzna wychodził z autobusu, kiedy zauważył, że w mieszkaniu na parterze, ktoś bije dziecko. Okazało się, że to ojczym bił kablem i kopał swojego pasierba. Wszystkiemu przyglądała się matka chłopca, która nie reagowała na przemoc. Aby przerwać ten okrutny atak, pan Paweł wraz z kolegą weszli do mieszkania, obezwładnili mężczyznę i wezwali policję.
- Chłopiec był bardzo pobity. Miał pręgi na dłoniach od kabla, pewnie na całym ciele też. Bardzo źle to wyglądało, on cały się trząsł, czegoś takiego nigdy nie widziałem – opowiada Paweł Dam.
Chłopiec został umieszczony w rodzinie zastępczej. Ojczymowi - Kamilowi I. postawiono zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad chłopcem. Matce zarzucono pomocnictwo oraz narażenie zdrowia i życia swojego syna. W sądzie w Częstochowie odbyła się rozprawa dotycząca dalszych decyzji dotyczących przyszłości dziecka.
- Dostałem telefon z sądu rodzinnego. Wezwano mnie na rozprawę w charakterze świadka. Przyjechałem tu ponad 1000 km, aby dalej walczyć w sprawie. Zrobię wszystko, co mogę, by ten chłopiec nie wrócił do tej rodziny. Tacy ludzie nie powinni wychowywać dzieci. To, co zobaczyłem, przerosło mnie całkowicie – wyznaje pan Paweł.
Decyzją sądu matka 9-latka została całkowicie pozbawiona władzy rodzicielskiej. Chłopiec pozostanie w rodzinie zastępczej.
- Opowiedziałem przebieg tej sytuacji, wspomnienia wróciły. To dla mnie spore emocje – mówił po wyjściu z sali rozpraw pan Paweł.
Babcia: Nie widziałam wnuka dwa lata
Po emisji naszego reportażu z panem Pawłem skontaktowała się babcia 9-latka. Była wstrząśnięta tym, co zobaczyła. Kobieta od dwóch lat nie ma kontaktu z wnukiem. Jej córka wraz z mężem wyprowadzili się do Częstochowy i całkowicie ucięli z nią kontakt.
- Wcześniej bardziej ja wychowywałam wnuka, bo rodzice byli zajęci sobą. A teraz, gdyby nie ci dwaj panowie, którzy bohatersko weszli do tego mieszkania, nie wiem, czy wnukowi by życia nie odebrano – mówi Ewa Barszczewska.
Pani Ewa twierdzi, że podobnych agresywnych zachowań ze strony zięcia w przeszłości było więcej.
- Agresję miał straszną. Dostawał białej gorączki, chciał o wszystkim decydować. Nie raz wnuk przychodził, rączkę pokazywał i mówił, że go pobił. Krzyczał na niego, kary mu wymyślał np. żeby leżał na podłodze twarzą do ziemi – opowiada pani Ewa. I dodaje: - Obrywałam od Kamila za to, że stawałam w obronie wnuka. Uderzył mnie raz tak, że z nosa poszła mi krew, byłam cała napuchnięta. Trzy dni spędziłam w szpitalu na obserwacji, bo zemdlałam i pogotowie mnie zabrało. Nie podarowałam mu i założyłam niebieską kartę.
Trzy niebieskie karty
Okazuje się, że w rodzinie były założone aż trzy niebieskie karty. Ostatnia w sierpniu 2019 roku, dokładnie miesiąc przed przeprowadzką do Częstochowy.
- Żona bardzo broniła pana Kamila. Nie chciała nam powiedzieć, co się dzieje w rodzinie. Mieliśmy obawy, że syn może być na drugim planie. Było podejrzenie, że chłopiec może doświadczać przemocy ze strony ojczyma. Zdecydowaliśmy się napisać wniosek o wgląd w sytuację chłopca do sądu w Płocku – mówi Iwona Szkopek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Płocku. I dodaje: - Dzielnicowy odwiedzał rodzinę prawie codziennie. Nimi interesowało się dużo instytucji, które monitorowały sytuację w rodzinie. To mogło ich przestraszyć i dlatego się wyprowadzili.
Sąd w Płocku nie zdążył sprawdzić sytuacji dziecka, bo rodzina nagle wyprowadziła się z miasta. Sprawa została przekazana do Sądu Rodzinnego w Częstochowie.
- Z informacji przekazanych do sądu wynikało, że przemoc była stosowana wobec matki, a nie dziecka. Wywiady kuratora oraz pracowników ośrodka interwencji kryzysowej nie potwierdziły faktu przemocy wobec dziecka. Dziecko było zadbane, nie było żadnych śladów przemocy wobec małoletniego – przekonuje Dominik Bogacz, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Zakaz zbliżania
Chłopiec zeznał, że był regularnie bity i wyzywany przez ojczyma od około pięciu lat. Prokuratura w Częstochowie przygotowuje się do sprawy karnej. Ojczym ma zakaz zbliżania się i zakaz kontaktowania z chłopcem.
Pani Ewa, babcia chłopca, od kilku tygodni stara się skontaktować z wnukiem. Jak na razie bezskutecznie.
- Dzwoniłam już z dziesięć razy. Zawsze mi odmawiali. Chciałam po prostu z wnukiem porozmawiać. Nie widziałam go już dwa lata, bardzo za nim tęsknię – wyznaje. I dodaje: - Śnił mi się nie raz w nocy. Teraz, kiedy wiem, że jest w rodzinie zastępczej i nic mu nie grozi jestem spokojniejsza.
Pani Ewa czeka na decyzję sądu w sprawie widzeń z wnukiem. Matka chłopca nie złożyła odwołania od decyzji sądu w sprawie odebrania jej praw rodzicielskich.